wtorek, 25 marca 2014

Pyrkon 2014 - RZUT (Rad)OKIEM zza złotego wizjera.

Pyrkon 2014 był dla mnie wyjątkową imprezą. Po raz pierwszy byłem wreszcie na Pyrkonie, pierwszy raz byłem w Poznaniu, pierwszy raz byłem w pełnym pancerzy jako reprezentant Polskiej Społeczności Mandalorian - Manda'Yaim. No i w sumie z Laures pierwszy raz konwentowaliśmy wspólnie tak długo.
Ten marcowy weekend na pewno zapamiętam.

Z racji tego, że na Pyrkonie było wszystko to czym się z Laures interesujemy nasza obecność tam była raczej pewnikiem. Nie chodziło tylko o dziesiątki ciekawych prelekcji, czy spotkań autorskich, a o atmosferę oraz ludzi. Bo nawet najlepiej zorganizowany programowo konwent bez tych dwóch czynników nie zapadnie w pamięć.

Najpiękniejsze w tego typu imprezie jest to, że ludzie zafascynowani rożnymi gatunkami fantasy, SF, literatury, komiksu czy gier łączą się w pasji, chęci spotkania i obcowania z innymi ludźmi równie pozytywnie zakręconymi jak oni.

Wspólna wymiana doświadczeń, czasem zarażenie innych swoją pasja to według mnie główne cechy takich imprez. A Pyrkon 2014 muszę zaliczyć do jednej z lepszych w jakich miałem okazję brać udział. Świetnie zorganizowane były wystawy oraz stragany na których można sie było (ku mojej uciesze) zaopatrzyć również w słodycze japońskie.

Najsłabiej wypadał chyba kącik graczy. Fakt było tam kilka turniejów, ale to raczej poza moim kręgiem zainteresowania. Jedynie stoisko Age of Wonders III oraz polskiego wydawcy Artifex Mundi przykuło moją uwagę na dłużej. Szczególnie mile wspominam rozmowę z panem Szymonem Bryłą własnie z Artifex Mundi od którego uzyskałem troszkę informacji na temat ich gier przygodowych (które zresztą pierwsze 15 000 osób miało okazję dostać wraz z akredytacją).  Zresztą dość ciekawych tytułów, których co prawda targetem nie jestem ale gra mi się w nie rewelacyjnie.

Pyrkon 2014 pomimo drobnych potknięć organizacyjnych (dlaczego Manga i Anime było ulokowane za sleeproomem???)  oceniam bardzo pozytywnie i liczę, że w przyszłym roku również uda nam się w nim uczestniczyć.

A poniżej kilka zdjęć (również z moim udziałem):

Porozumienie ponad podziałami.
O Jezu...

Brotherhood...
Było nas trzech...

Łupy

Łupy...

i jeszcze więcej łupów!!

Nie jeden nerd na ten widok łapał się za serce... 

Łupów dalszy ciąg...

Drobny prezent od Artifex Mundi.

Zbrojna część Manda'Yaim w pełnej okazałości! 

Zrobiono nam zdjęcie gdy robiliśmy sobie zdjęcie.

A ta twarz to dla mnie symbol minionej epoki.

Moim zdaniem najlepszy zakątek dla graczy.

Urocze elfki promowały ciekawy tytuł... 

Moja czarno-złota duma :D R2-Q5
Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

czwartek, 20 marca 2014

Might & Magic X: Legacy - Moim zdaniem, czyli Radoka subiektywna recenzja.

Zapowiedź Might & Magic X: Legacy wywołała u mnie nie tylko wspomnienia dawnych lat, gdy to by poznać nowości na rynku ganiało się do kiosku po Gamblera, Top Secret lub Secret Service, ale przede wszystkim ciekawość. Im bliżej było premiery, a ja poznawałem nowe szczegóły podrzucane nam przez twórców moje oczekiwania były coraz większe. Szykował się wielki powrót klasycznych RPGów. Aż wreszcie Might & Magic X: Legacy ukazało się na rynku w dystrybucji cyfrowej oraz jako Edycja Deluxe w pudełku. Po krótkich negocjacjach z małżonką udało się nam zakupić właśnie wydanie pudełkowe.


Czym jest Might & Magic X: Legacy? Niczym innym jak przedstawicielem klasycznego gatunku: dungeon crawler. A co to oznacza po naszemu? Nasi bohaterowie stoją w szeregu i poruszają się "skokami" po polach z jakich zbudowana jest mapa. Całość akcji natomiast obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Ostatnio Legend of Grimrock podjął zadanie odświeżenia tego gatunku i zrobił to naprawdę świetnie. Choć moim zdaniem gra po pewnym czasie przytłaczała swoim klimatem zamknięcia. Jednak teraz czas na powrót klasyka i swój głos na rynku gier zabrało Might & Magic.
Legacy prezentuje nam świat znany z Heroes of Might & Magic V, Dark Messiah oraz Heroes VI - Ashan. Ma to oczywiście swoje plusy dla osób, które grały we wspomniane tytuły, gdyż poczują się one jak u siebie. Nawet sama konstrukcja mapy po której się poruszamy przypomina świat widziany w rzucie izometrycznym. Modele postaci i wrogów czerpią garściami ze wspomnianych tytułów (czasem nawet dosłownie - miałem wrażenie, że strażnicy miejscy występowali już w Dark Messiah) przez co osoby zaznajomione z "hirołsami" już na pierwszy rzut oka będą wiedzieć z kim mają do czynienia.

A właściwie o co chodzi w grze? Otóż akcja dzieje się po wydarzeniach przedstawionych w części szóstej, nasza drużyna niczym w rasowej sesji RPG (wiecie takiej z kośćmi, ołówkami i kartami postaci) dostaje do ręki list, wsadzają ją na łódkę i każą jej dostarczyć pocztę do miasta Karthal. Jest to pretekst do zawiązania fabuły, która przeprowadzi nas przez polityczne machinacje Półwyspu Agyn.
A w zasadzie cała linia fabularna sprowadza się to do wykonywania jednego zadania po drugim. Świat jest półotwarty co ma swoje zalety, bo każdy krok to jedna tura (oznacza to, że zwiedzenie pierwszego miasta zajmuje nawet dwa dni - a mała to mieścina) i nie wyobrażam sobie poruszania się w takim tempie w grze typu sandbox. 

Ale to własnie główna zaleta Legacy, to ta specyficzna turowość w poruszaniu się i walce. Bo Might & Magic X: Legacy to nic innego jak staro-szkolny RPG. Ze wszystkimi wadami i zaletami takiej rozgrywki. Twórcy nie starali się stworzyć jakiejś nowej hybrydy nawiązującej do serii sprzed lat. Jedynie co to odświeżyli konwencję klasycznych dungeon crawler'ów.

Walka, jak i cały system poruszania się jest turowy. Każdy z naszych protagonistów, (a tych mamy czterech) może wykonać jedną akcje w swojej turze: zaatakować, uleczyć się, użyć przedmiotu, lub przyjąć postawę defensywną. Walki nie są ciężkie, jednak wymagają odrobiny taktyki, bo działanie na hura może szybciutko zakończyć się porażką. Warto pamiętać by ustawiać się tak w czasie starć, by mieć wrogów przed sobą, bo w przeciwnym razie nasza drużyna będzie walczyła na kilka stron, a to zdrowe nie jest.
Jak przystało na dobrego RPG'a nasi bohaterowie wraz ze zdobywanym doświadczeniem będą rozwijać swoje umiejętności. System awansu jest prosty i przejrzysty, mnie osobiście przypominał ten zastosowany w Alpha Protocol, Mass Effect lub Shadowrun Returns. Z każdym poziomem dostajemy pakiet punktów, które możemy przydzielić na rozwój znanych już umiejętności lub wykupienie nowych. Przykładowo mój ludzki wojownik po osiągnięciu pierwszego stopnia specjalizacji we władaniu mieczem musiał odwiedzić trenera by dalej (aż do trzeciego stopnia mistrzostwa) rozwijać swoją zdolność. Oczywiście nasz miecznik może też opanować sztukę rzucania czarów, jednak nigdy nie osiągnie on maksymalnego poziomu mistrzostwa w tej dziedzinie.
Twórcy chwalą się dwunastoma klasami postaci i czterema rasami do wyboru. Cóż, jest to w zasadzie połowiczna prawda, bo każda rasa może korzystać tylko z trzech klas postaci. Ale i tak można stworzyć swój dream team i oddać się w wir przygody.

W Might & Magic X: Legend gra się naprawdę świetnie. Prosta mechanika rozwoju postaci, satysfakcjonujące walki i ciekawa przygoda, która pcha nas dalej i dalej. Jednak gra idealna nie jest . Muzyka jest naprawdę niezła, wpada w ucho, ale szybko się o niej zapomina. Grafika czasem potrafi zaskoczyć teksturami niskiej czy znikającymi obiektami. Ale to są szczegóły, które nie psuja zabawy.

Zabawę psuje coś zgoła innego - Uplay. takich problemów z Uplay jak przy Might & Magic X: Legacy to jeszcze z żadną grą nie miałem. I pomimo tego, ze grę zakupiłem w wersji pudełkowej, całość musiałem i tak ściągnąć z serwerów Ubisoft. Problem zgłaszałem do działu pomocy i... niedługo chyba wyślę im kwiaty bo  miesięcznica nam stuknie, a odpowiedzi nie dostałem. Zresztą nie tak dawno gra ściągała patch'a (około 2 GB). Niby to normalna procedura, ale z Uplay patchowanie gry to była gehenna.



Might & Magic X: Legacy zabrał mnie na wycieczkę pełną wspomnień do krainy RPG mlekiem i miodem płynącej. Klasyczne podejście do tematu to dla mnie ogromna zaleta. Gra nie prowadzi nas za rączkę wymaga odrobiny taktycznego myślenia, a na początkowych etapach potrafi pokazać nam gdzie nasze miejsce w szeregu. Kupując ten tytuł dostałem wszystko czego oczekiwałem. Bardzo dobra mechanikę, fajna przygodę i klasycznego (w odświeżonych szatach) dungeon crawler'a. Gra jest warta każdej złotówki wydanej na nią. Będziecie się przy niej bawić wspaniale, ale pod warunkiem gdy pamiętacie czasy świetności tego typu gier.
Minusem dla mnie jest postawa Ubisoftu, bo gra mogła być jeszcze chwilkę dopieszczona przez twórców. Druga rzecz to nieprzyjazny Uplay, który napsuł mi najwięcej krwi podczas zabaw z Legacy.

Dla mnie 5-/6. Minus za kłopoty z Uplay i drobne potknięcia graficzne (i czasem dźwiękowe). Mocna piątka, za przypomnienie jak to dawniej bywało i w co się grało i to w rewelacyjnym stylu. Gra mnie w sobie rozkochała. Nie wiem może to wpływ mody na retro ale Might & Magic X: Legacy to moim skromnym zdaniem świetny tytuł RPG, który może nie pozamiatał konkurencją ale nadal liczy się na rynku.

Zachęcam do kupna, (nawet wersji pudełkowej, gdyż jako bonus dostajemy nie tylko część szóstą cyklu ale mapę i muzykę z gry), bo spędzicie przy niej naprawdę wiele miłych chwil.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.


PS. Moja dłuższa nieobecność tutaj związana była głównie z przygotowaniami do Pyrkonu 2014. Razem z Laures będziemy mieli okazję odwiedzić Poznań w najbliższy weekend. A po powrocie swoje wrażenia pewnie opiszemy :D