piątek, 16 maja 2014

"Punkt Cięcia" - Michał Cholewa - Biblioteka Krainy

"Punkt Cięcia" to druga książka Michała Cholewy z jaką miałem styczność. Po pozytywnych wrażeniach po przeczytaniu "Gambitu" postanowiłem dać szansę drugiej pozycji pióra tego autora. I powiem szczerze, że z każdą stroną opowieści coraz bardziej wchłaniała mnie w kreowany na swoich kartach świat.

Ponownie, jak w przypadku poprzedniej książki pióra Michała Cholewy mamy do czynienia z powieścią Sci-Fi i to w najlepszym możliwym wydaniu. Mamy okazję obserwować losy bohaterów znanych z "Gambita" (z Marcinem Wierzbowskim na czele), ale pojawia się szereg nowych postaci oraz fascynujących wątków.
Tym razem opuszczamy mgliste Bagno na rzecz przestrzeni kosmicznej oraz akcji bardziej dywersyjnych.
Nie wiem jak to autor robi, ale jego kreacja świata po Dniu jest wyjątkowo klimatyczna i wiarygodna.
Nie mamy tu zagłębiania się w techno-bełkot i autor nie sili się na uwiarygodnianie swoich teorii. Ludzie dysponują pewną techniką ( która w istocie mogłaby działać i funkcjonować) i wykorzystują ją w miarę swoich umiejętności. I tyle. Proste zasady otaczające złożony świat.

Akcja i narracja jest spójna i nie męczy. Wątki przeplatają się tutaj w sposób jasny i sensowny. Nie ma tutaj nudnych przestojów. A cała fabuła zachowuje związek przyczynowo-skutkowy.
Prywatnie urzekły mnie dwa wątki, które moim zdaniem są najmocniejszą stroną "Punktu Cięcia". Pierwszy to kreacja Imperium. Cała etykieta i dialogi to majstersztyk, który wypłynął spod pióra autora. Czuć silne nasączenie tradycji i przywiązanie do drobnych gestów wśród przedstawicieli tej frakcji. To w jaki sposób wykreowano Głos Imperatora budzi podziw i aż prosi się o dalsze rozwijanie tych wątków. Bo Imperium jest chyba jedną z najciekawszych stron konfliktu w świecie wykreowanych przez Cholewę.
Drugi aspekt za który pokochałem "Punkt Cięcia" to bitwy w przestrzeni kosmicznej. Czytając opisy jednostek oraz przebieg starć miałem przed oczami sceny żywcem wyrwane z gry Sins of a Solar Empire. Zresztą bym się nie zdziwił jeśli by autor własnie z tej gry czerpał inspirację, bo ta produkcja oddaje idealnie klimat starć majestatycznych okrętów w przestrzeni kosmicznej opisanych na kartach powieści.

Opowieść zaserwowana nam przez "Punktu Cięcia" jest pełna ciekawych zwrotów akcji, dobrze zbudowanych bohaterów (choć moim zdaniem najbardziej po macoszemu zostali potraktowani żołnierze OS) oraz starć w przestrzeni kosmicznej, które czyta się jednym tchem.
Polecam tytuł nie tylko fanom Sci-Fi oraz poprzedniej książki, ale również ludziom lubującym się w klimatach militarnych, zwłaszcza skupionych na działaniach dywersyjnych na tyłach wroga.

Po przeczytaniu epilogu zostałem nie tylko z poczuciem satysfakcji po przeczytaniu naprawdę dobrej książki, bo cała opowieść jest elegancko zamknięta i spójna ale również z pewnym niedosytem, bo chciałbym poznawać dalej ten świat. Moim cichym marzeniem jest przeczytać książkę Michała Cholewy o Dniu (powiem tyle, że nie był to najszczęśliwszy czas dla ludzkości). Takie "pełne" książki, a jednocześnie pobudzające apetyt na więcej lubię.

Polecam z całego serca, bo fani gatunku nie zawiodą się.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

PS. A teraz ciekawostka. Michał Cholewa będzie obecny osobiście na Space -Con w Rybniku już 24.05.2014 r. Ja się tam wybieram bo konwent zapowiada się zacnie :D Zapraszam

poniedziałek, 12 maja 2014

Mundur Gwiezdnej Floty - Projekt Cosplay w Krainie - Część 2

No i stało się. Dnia dzisiejszego przybyły do nas mundury Gwiezdnej Floty. Czerwona wersja umundurowania jest wręcz idealna. Odcień oraz krój naprawdę robią wrażenie. Widok mojej małżonki w mundurze Gwiezdnej Floty bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
Co do wersji niebieskiej munduru mam pewne obiekcje. Gdyż osoba szyjąca umundurowanie (robiła to na odległość, zatem i tak podziwiam wykonanie tej tytanicznej pracy) zastosowała poduszki na ramionach. Nie chwaląc się posiadam dość szerokie ramiona i zazwyczaj (nawet w garniturze) takie wypychacze stosowane są dość skromnie. A tutaj zastanawiam się czy faktycznie była potrzeba wszycia takich poduszeczek, gdyż mundur delikatnie się marszczy. Wiem, wiem czepiam się, ale w końcu chodzenie w mundurze wymaga pewnej prezencji ;)

Poniżej pierwsze zdjęcie z pinami i komunikatorem. Pozwoliłem się awansować na komandora porucznika... a co :)  


Pozdrawiam i do następnego przeczytania.