sobota, 29 czerwca 2013

Need for Speed i Kingdoms of Amalur Reckoning - RZUT (Rad)OKIEM na promocje.

Komputer działa! Znaczy się, póki co działa, bo jak sam zaniemógł, tak sam wrócił do życia. Fakt, że Laures wybebeszyła go praktycznie całego zostawiając na miejscu chyba tylko płytę główną, procesor i DVD-Rom. Ostatecznie zredukowaliśmy RAM do 8 GB, ale komp działa (nadal nie wiemy co nawaliło, ale grunt, ze się poprawiło). Zatem czas nadrobić zaległości bo to i Kraina ucierpiała i kilka mam zobowiązań wobec zaprzyjaźnionego serwisu GMIX.pl.

Zacznijmy nadrabianie zaległości od tego co Radok lubi najbardziej, czyli tanich gier. Pomijam fakt, że GOG.com szaleje z wyprzedażami i to bardzo, bo o tym już wspominałem. Wczoraj natomiast zaskoczył mnie i to bardzo pozytywnie serwis CDP.pl gdzie to można zakupić Kingdoms of Amalur za 13 zł !!! Tak jest za śmieszne pieniądze zakupujemy klucz do usługi Origin i możemy cieszyć jednym z ciekawych RPG-ów, zresztą bardzo niedocenionych na naszym rynku.

Druga oferta tyczy się gier spod znaku Need For Speed. W CDP.pl możemy kupić następujące tytuły:
- Need For Speed Shift - 19,99 zł
- Need For Speed Undercover - 19,99 zł
- Need For Speed Hot Pursuit - 19,99 zł (zdecydowanie polecam, bo gra jest wyjątkowo miodna),
- Need For Speed The Run - 19,99 zł
- Need For Speed Most Wanted - 29,99 zł (tytuł całkiem świeży, choć z tego co słyszałem troszkę rozczarowujący, ale za taką cenę)

Natomiast gram.pl również dorzucił swoje do promocji i dodatkowo możemy tak zakupić klucz do Origin do gry Shift 2: Unleashed za 19,99 zł. I to chyba ten tytuł mnie najbardziej interesuje. Zresztą za taką cenę i przy sprawnym już kompie hm... ;) A warto się pośpieszyć bo oferta ma ograniczenie czasowe.

Pozdrawiam Was Serdecznie i do następnego przeczytania

wtorek, 25 czerwca 2013

Co się dzieje, gdy to w Krainie Radoka chorują komputery...

Niestety przychodzi w życiu taki dzień, że nawet komputer może zachorować. Pasmo nieszczęść jakie spadło na moją wierną maszynę do gry i pracy rozpoczęło się od niefortunnego wypadku z udziałem soku i klawiatury. Gdy moje wirtualne pióro było oczyszczone i wysuszone (ech, człowiek już stary i mu ręka drgnie czasem) jeden z podzespołów pozazdrościł uwagi jaką poświęcałem klawiaturze i postanowił się zbuntować. 
Komputer w swej bezczelności i perfidniej naturze uruchamia się, jednak system operacyjny wczytać się nie chce twierdząc, że ma problem z dyskiem twardym (aktualna diagnoza - najpewniej padła mi płyta główna lub pamięć RAM). 
Mój domowy specjalista w postaci małżonki (informatyka z wykształcenia i zacięcia), dzielnie walczy i stara się postawić sprzęt komputerowy na nogi. 
Póki co, siedzę sobie i skrobię te słowa na "sprzęcie zastępczym" w postaci malutkiego laptopa podróżnego.  I pomimo swoich niepozornych gabarytów sprzęt ten spokojnie udźwignie ciężar w postaci Theme Hospital czy Game Dev Tycoon ;) ale z Duel of Champions ma już spore kłopoty. 

Dlatego proszę o wybaczenie, gdyż w ciągu najbliższych dni, mój kontakt ze światem może być lekko ograniczony.Trzymajcie zatem kciuki za moją kochaną małżonkę i jej zdolności manualne w naprawie komputera. 

Zatem pozdrawiam i do następnego (oby rychłego) przeczytania. 

niedziela, 23 czerwca 2013

Duke Nukem Forever - Moim zdaniem, czyli Radoka subiektywna recenzja

Jako młody człowiek dane mi było poznać pewną grę, która ugruntowała moje postrzeganie na gatunek gier FPS. Był rok 1996, a na rynku toczyła się walna bitwa pomiędzy Quake i Duke Nukem 3D. Ja prywatnie byłem w "Obozie Duke'a". Zauroczył mnie walnięty klimat "księcia", kolorowy i prześmiewczy świat oraz miodność i grywalność jaka sączyła się wtedy z monitora. Gdy zakończyłem swoje boje z księciem pojawiła się zapowiedź Duke Nukem Forever... Wtedy jeszcze nie sadziłem, że dopiero po 17 latach przyjdzie mi zagrać w tą grę.

Pozwolicie, że daruję sobie rozpiskę procesu tworzenia Duke Nukem Forever, który nie tylko okazuje się żenującym procederem przesiadania się z silnika na silnik, co wręcz zakrawał na żart branżowy. W sumie jakby gra w ogóle nie wyszła ludzie by nawet nie mieli pretensji. Ale wyszła...

Pamiętam, jak dostałem MMS od żony ze zdjęciem całej półki wypełnionej po brzegi pudełkami z Duke Nukem Forever. Na szczęście koniec świata nie nastał z dniem premiery (jak to było w żartach przewidywane), a gra trafiła w ręce graczy i tytuł oberwał po uszach praktycznie za wszystko.
Ja swój egzemplarz kupiłem za około 13 zł (hihi, a to dzięki Wiosnobraniu w muve.pl) jakieś dwa lata po premierze. Powiem szczerze jakbym zakupił grę w dniu premiery chyba bym się pochlastał klawiaturą.

Jaki jest Duke Nukem?
Ludzie, którzy po zapowiedziach spodziewali się epokowego wydarzenia jakim było pojawienie się Duke Nukem 3D słusznie czuli się rozczarowani tytułem. W DNF nie znajdziemy nic czego byśmy nie znali z innych tytułów, albo z poprzedniej części. Zresztą przebijając się przez kolejne plansze miałem wrażenie, że gram w odświeżoną i niestety zubożoną wersję części trzeciej. No bo niby mamy tu całkiem zabawnie zorganizowaną ingerencję z otoczeniem, bo i można pojeździć sobie samochodzikiem zdalnie sterowanym lub "użyć" gaśnicy strzelając do niej by ta odblokowała nam przejście. W innym miejscu mamy okazję pobawić się dźwigiem by pokazać obcym kto tu jest "księciem". No niby to fajne i takie staro-szkolne ale brakuje tutaj takiego ostatniego szlifu. Gra jest wyjątkowo siermiężna i trudna w obyciu. Zadziwiająco źle twórcom w tym przypadku wyszło dostosowanie gry pod konsole. Tekstury oraz efekty rozmycia dalekiego tła rodem z X360 rażą strasznie po oczach. Mnie najbardziej zdziwiła sytuacja, że oponent którego pokonałem miał lepsze tekstury niż podłoga na której leżał. A już tragiczne jest obłożenie przycisku zmieniającego broń. Nad wyraz części zamiast zmienić broń, rzucałem zwyczajnie granatem.

Osobna kwestia to sam Duke, który również ma się nijak do tamtego księcia sprzed lat. Gdzieś zatracił swoją charyzmę i pewność siebie w głosie, na rzecz głosu zmęczonego starego Harley'owca z baru. A kondycja Duke to już parodia. Mało tego, że ma przy sobie TYLKO cztery rodzaje uzbrojenia to po przebiegnięciu 6 metrów sapie jak lokomotywa. No dajcie spokój... JA mam lepszą kondycję (choć sportowego zacięcia nigdy nie miałem). Gdzie ten kozak z blond czupryną co po kieszeniach miał poupychaną broń, granaty i miny?

Typowy humor Duke'a też jakoś tak podupadł. Fakt, znajdziemy nawiązania do innych gier, czasem wydarzeń. Gdzieniegdzie Duke rzuci komentarzem... niestety, często mało zabawnym, choć czasem wstrzeli się w dychę. Ale zazwyczaj jest on dość... ubogi i poziomem dorównuje elokwencji podstarzałych panów z okolic budki z piwem na widok młodej kobiety.

Zresztą fabuła też do górnolotnych nie należy. Prawda, poprzednia część również nie brylowała w tym temacie, bo wszak to jest jedynie tło do radosnej wyrzynki. W Duke Nukem Forever nawet nie udaje, że jest inaczej. Obcy atakują (ponownie) ale tym razem atakują słaby punkt Duke'a (nie, nie jego Ego)   - kobiety. Tak jest obcy porywają kobiety. A nasz dzielny bohater z pieśnią na ustach rusza by ratować dziewoje z opresji. Niestety zbiera się do tego wyjątkowo niemrawo. Początek gry powinien przykuć do ekranu monitora, a tu... błądzimy po jakiś korytarzach, czy szybach wentylacyjnych praktycznie bezbronni. Kilka razy musiałem sprawdzać, czy aby na pewno gram w Duke Nukem... Jak to Duke bez broni??? Dopiero po jakimś czasie zyskujemy w miarę sympatyczny arsenał z którym możemy przedstawić kilka naszych argumentów oponentom. Początek jest wyjątkowo nudny i mozolny, choć ma swoje momenty w postaci Jaskini Duke'a.  Ach i nie chodzi mi tu o początek jako walkę na stadionie, która jest odtworzoną na nowym silniku finałową walką z części trzeciej, bo akurat ten element gry jest wyjątkowo fajnie zrobiony.

Kolejny element, który mnie wyjątkowo rozczarował to schemat rozgrywki. Spacerek do lokacji, wciśnięcie lub użycie kluczowego elementu i walka z horda najeźdźców. Następnie przejście do następnej lokacji i tak dalej i dalej... i dalej. Nadmierna konsolowość gry zabiła w niej ducha i radość z "czyszczenia poziomów"
Gearbox Software mnie zadziwia. Duke i Aliens wyszło im mizernie, a Borderlands 2 jest genialny. Jak to jest, czyżby programiści mieli kłopoty w przejętych tytułach? Bo tak tu wygląda jakby zupełnie nie czuli klimatu Duke Nukem.

Łyżka miodu w beczce dziegciu!
Dlaczego zatem kupiłem tą grę? Z sentymentu. Wydając te 13 zł wiedziałem czego oczekuję i czego się spodziewać po tym tytule. Moje nastawienie na ten tytuł było jak do gry prześmiewczej i wyszydzającej stereotypy. Szkoda tylko ,ze wydawcy nie podeszli do tego tytułu z większym luzem, bo faktycznie może by się trafił tytuł na miarę Far Cry 3: Blood Dragons. A tak deweloperzy za bardzo poważnie podeszli do tematu i zaserwowali nam odświeżoną wersję Duke Nukem 3D. Bo tak wygląda ta gra, jak poprawiona wersja swego poprzednika. Co ma oczywiście swoje plusy, dla kogoś kto grał w klasyka. Pomimo tylu denerwujących i czasem zadziwiających mankamentów... grało mi się nawet fajnie. Ale od początku nastawiałem się jako na ciekawostkę niż na rewolucję w pigułce. Gra ma swój urok klasycznego tytułu, który poddano kosmetycznemu poprawianiu urody u chirurga... niestety skalpel chirurga troszkę za ambitnie zadziałał zubażając tytuł o kilka elementów. Jednak tych kilka godzin spędzonych  z tytułem dało mi frajdę i taki dziwny stan świadomości, że znów mam... naście lat i gram w Duke Nukem.

Werdykt?
Gra idealna nie jest. Sprzedaż tego tytułu za cenę 100 zł jest kpiną z graczy. Ale gdy tytuł trafia w nasze ręce za 13 zł  możemy potraktować ten tytuł jako żart z branży (zresztą tak on powinien być wydany). Duke Nukem Forever ma swoje momenty, ale niestety są to tylko momenty, bo dostajemy jakiś fajny moment gry w swoje ręce, by zaraz musieć go porzucić i brnąc dalej. Gra pomimo czasu przez jaki była tworzona paradoksalnie stwarza wrażenie tytułu niedokończonego. Brak ostatecznego szlifu i wykończenia jej oraz optymalizacji pod kątem komputerów PC.
Normanie powinienem ocenić Duke Nukem Forever na 3/6 (co i tak jest oceną mocno naciągniętą). Ale z racji tego, że jednak w kilku momentach miałem okazję się uśmiać oraz wrócić i spotkać starego przyjaciela (troszkę już czerstwego, ale zawsze kumpla). Za te kilka momentów DNF dostaje ode mnie 3+/6.

Po kilkunastu latach produkcji w ręce graczy trafił tytuł wypchnięty na rynek na siłę, bez pomysłu i szacunku dla klienta. A strasznie szkoda, bo gra ma potencjał, który zmarnowano. No nic...wracam do Borderlands 2.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

środa, 19 czerwca 2013

CosyHell w potrzebie.

Witajcie. Ostatnimi czasy moja aktywność spadła, a to niestety za sprawą wyjątkowo złośliwego zatrucia żołądkowego. Niestety dolegliwość ta dość skutecznie odciągnęła mnie od komputera na kilka ładnych dni. Są jednak pozytywy tej sytuacji... kilka ładnych kilogramów mniej na wadze pokazało się ostatnio. Hm... może wzorem naszych celebrytów napiszę poradnik: Jak skutecznie zrzucić wagę w 2 dni... a potem wracać do zdrowia. Eeee, może jednak nie, bo ani ja to sławny, a poza tym kto by chciał czytać krótki esej o zatruciu pokarmowym.
Czas jednak na nadrobienie zaległości. Mój wspaniały opiekun profilu na facebook'u dzielnie udzielał przez czas mojej nieobecności wszelkie informacje o nadarzających się okazjach growych... jak choćby dostępny teraz na GOG.com Torchlight za darmo. Kto nie grał, niech spróbuje, bo naprawdę warto. Zresztą GOG.com zaczął już wyprzedaże letnie i skusił mnie wyjątkowym klasykiem bo zakupiłem Theme Hospital. Polecam zerknąć na stronę GOG.com, może coś znajdziecie dla siebie.


A teraz kwestia najważniejsza i w zasadzie wątek przewodni tego wpisu. Zaprzyjaźniony blog CosyHell jakiś czas temu zamieścił wpis, który mnie prywatnie bardzo zaniepokoił. Otóż założyciel i redaktor bloga ujął sedno sprawy takimi oto słowami:
"Witajcie moi mili. Udało mi się uzyskać odroczenie wyroku, jakim dla tego bloga byłaby utrata jego domeny. Wszystko zostało opłacone dziś rano, zatem istnieje spora szansa, że nie staniemy się w najbliższej przyszłości dziurą w sieci, albo farmą sex linków. Jak mi się to udało? Cóż trza się było przeprosić z Sygma Bankiem, za jakiś czas trzeba będzie im pieniądze oddać. 
Mam przy okazji prośbę, a może bardziej sugestię – na CosyHell AdBlock nie jest wymagany. Jesteśmy non-profitem, nie mamy korporacyjnych pleców, ani sponsorów – mamy tylko jedną małą reklamę, dzięki której staramy się utrzymać. Proszę nie blokujcie jej."

I ja chciałbym się dołączyć do tej prośby o nieblokowanie tej reklamy i wszelkie możliwe wsparcie dla CosyHell. Lord Raven tworzy z pasji i z pasją dlatego wspomóżmy towarzysza w potrzebie. O co Was serdecznie proszę.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.
Radok

środa, 12 czerwca 2013

Atlantis - RZUT (Rad)OKIEM na promocje CDP.pl

Kilka(naście) lat temu gdy popularne były wśród gier komputerowych gry przygodowe, gdy to triumfy świeciła kultowa seria MYST, pewne francuskie studio zaprezentowało nam przygodówkę pod tytułem Atlantis. Tytuł może nie była hitem, który by zapisał się złotymi głoskami w annałach historii gier komputerowych ale była to gra bardzo dobra. O świetnym scenariuszu i jak na tamte lata zrealizowana z ogromnym rozmachem. Mało tego, Atlantis doczekał się jeszcze dwóch tytułów z serii, stając się trylogią. Poza artystyczną oprawą graficzną bardzo charakterystyczną dla studia Cryo (polecam szczególnie grę Frank's Herbert Dune ich produkcji) oraz przepięknym udźwiękowieniem gra oferowała naprawdę wspaniałą przygodę. Niech o klasie Atlantis zaświadczy przykład znajomej, która jest wręcz zakochana w tej grze i grała w nią kilka razy.
Jakże miłym zaskoczeniem była i jest, dzisiejsza oferta CDP.pl właśnie na gry z serii Atlantis.
Co prawda nie jest to cała trylogia w jednej paczce, ale oferta i tak radosna:
- Atlantis - 4,99 zł.
- Atlantis 2 - 7,49 zł.
- Atlantis 3 - 7, 49 zł.

Pełną ofertę dnia możecie znaleźć tutaj gdzie to poza grami można też trafić w dobrej cenie e-book. Dziś książka Niewidzialni. Tajemnica Misty Bay.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

wtorek, 11 czerwca 2013

E3 2013 - RZUT (Rad)OKIEM na targi oraz prezentacje.

Dość sceptycznie podszedłem do tego rocznego E3. No bo czym to niby miałem być zaskoczony. Na scenie odbędzie się wojna gigantów SONY vs. Microsoft, poza tym kilka tytułów pewniaków miało się pokazać jak choćby kontynuacja Assassin's Creed, kolejny Need for Speed, Battlefield 4 i oczywiście nowy Call of Duty... słowem nuda. Gdzieś tam w duchu podejrzewałem zapowiedź Battlefront 3 od EA, skoro pieczę nad marką Star Wars przekazał im Disney, może Star Wars 1313?Dodatkowo strasznie kręciłem nosem na wieść o tej "nowej" generacji konsol. No bo niby czym mają mnie, klienta, przekonać do zakupu swoich produktów?

Matko, jak ja się czasem pomylę. Oczywiście Microsoft niczym, może poza Metal Gear Solid: Phantom Pain (ból urojony??) ludzi na konferencji nie zaskoczył. Powstrzymali się od wychwalania swojej konsoli jako dekodera i skupili się na tytułach ekskluzywnych (jaaasne... prezentując Battlefield 4 i Wiedźmina 3... też mi tytuły na wyłączność). Konferencja dotycząca XBOX One utwierdziła mnie w jednym... nie chcę tej konsoli, zwłaszcza za cenę 499 euro.

Zaskoczyło mnie za to EA i to pozytywnie. Tak jak podejrzewałem zapowiedziano Battlefront. Jednak wygląda, że chcą nam zaproponować modny ostatnio restart serii i zapowiedź pojawiła się z nowym logotypem oraz krótkim filmikiem prezentującym... Hoth. Spodziewałem się obiecanej części trzeciej, ale i tak zapowiedź mimo, że lakoniczna prezentuje się ciekawie.  

Kolejne pozytywne zaskoczenie to prezentacja SONY. Spodziewałem się, że pokażą konsolę (lub złośliwie sądziłem, że raczej drugiego DualShock'a 4) i wygląd raczej pozytywnie mnie nastroił. Nie wygląda ona jak wychudzony PC skrzyżowany z magnetowidem, a stylowo nawiązuje do PlayStation 2 (zwłaszcza ta urocza niebieska kreska). Zastanawia mnie jeszcze jak tam się wkłada do tego płyty (mam kilka koncepcji) ale myślę, że wkrótce się to wszystko wyjaśni. Prezentacja kilku tytułów oraz ostatecznie sprawiła, że delikatnie się przekonałem w stronę PS4. Dlaczego? Cena 399 euro, wsparcie dla PS Plus (Microsoft ma dziwną tendencję do podkradania pomysłów innych... nawet PS Plus starają się skopiować.. cóż) oraz współpraca z PS Vita. Możliwość uruchamiania używanych gier oraz pożyczania ich. Te wszystkie elementy są fajne, ale to gry sprzedają konsole.
Do PS4 przekonał mnie pokaz Ubisoft, jego prezentacja i tytuł Tom Clancy's The Division. Tytuł opisywany jako połączenie gry RPG, MMO i na dokładkę otwarty świat. Gameplay puszczony na targach był odtwarzany własnie na PS4 i jakościowo wyglądał naprawdę na następną generację. Tytuł pokochałem od pierwszego wrażenia, podobnie zresztą miodnie się prezentuje jak kolejna zapowiedź Watch Dogs.

Laures oczywiście zerkała łakomie na kolejną odsłonę cyklu Final Fantasy. Wbrew moim przewidywaniom Square Enix jednak wyda Final Fantasy XV. Już teraz możemy powiedzieć, że z nowej generacji konsol to własnie PS4 kupiło nasze serca (Laures i moje). Teraz pozostaje czekać na konkretne informacje dotyczące premiery i specyfikacji (co z Move?) oraz odkładać pieniądze do koperty (to już druga taka koperta - pierwsza magazynuje fundusze na zbroję Shadow Stormtrooper'a ;) - Pozdrowienia dla Jok'a).

Mam dziwne wrażenie, że Microsoft się troszkę pogubił w idei grania i dystrybucji gier. Za to SONY perfidnie i wrednie to wykorzystuje, zresztą zerknijcie na ten film:


Brawa dla SONY za poczucie humoru :D

A już myślałem, że ten rok nudny będzie ;)

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

piątek, 7 czerwca 2013

PlayStation Plus - RZUT (Rad)OKIEM na nowości w kolekcji gier od zaraz.


Oj, a jest na co rzucić okiem, bo oto z dniem 12 czerwca tego roku (czyli już w najbliższą środę) nastąpi znacząca zmiana w kolekcji gier od zaraz, czyli tytułów wymienianych w usłudze PS Plus co sześć miesięcy.

Z listy tytułów:
- spada LittleBigPlanet 2, a w zamian pojawia się Uncharted 3: Oszustwo Drake'a (TAK! Planowałem już zakup tego tytułu ale teraz ... poczekam do środy :D),
- inFamous 2 również przyjdzie nam pożegnać, ale na otarcie łez otrzymamy LittleBigPlanet Karting,
- także Motorstorm Apocalypse wypada z listy tytułów dostępnych od zaraz, a na miejsce tych wyścigów wejdzie... XCOM: Enemy Unknown (kolejna perełka, której zakup rozważałem podczas Wiosnobrania).

Dla mnie oferta wręcz idealna. Dwa tytuły to pozycje obowiązkowe, a wyścigi z LBP sprawdzę z ciekawości. Oferta wyjątkowa i bardzo mocna.

Bazinga ... XBOX 360 :P 


Pozdrawiam i do następnego wpisu.

Mark of the Ninja - Moim zdaniem, czyli Radoka subiektywna recenzja

Nigdy nie byłem specjalnym fanem gier platformowych. Gdy byłem młodszym, był to jednak gatunek dominujący w świecie gier komputerowych i siłą rzeczy i ja miałem styczna z tymi tytułami. Ale specjalnym sentymentem ich nie darzyłem. Ale to było do chwili w której poznałem Mark of the Ninja.


Mój negatywny stosunek do gier platformowych, gdzie to trzeba się wykazać małpia zręcznością oraz opanowaniem zmieniły gry Trine i Trine 2, które okazały się nie tylko rewelacyjnymi tytułami pod kątem rozgrywki ale i wykonania. Moje zauroczenie tymi tytułami i przeświadczenie, że nie ma chyba ciekawszych tytułów trwało do momentu napotkania na tytuł znanego z Don't Starve studia Klei Entertainment.
Okazało się, że Mark of the Ninja jest nie tylko rewelacyjnie zrealizowana, narysowana oraz niesamowicie grywalną grą. Ale po kolei.

O co chodzi?
Nasze dojo zostaje zaatakowane w momencie kiedy nasz główny bohater spokojnie sobie odpoczywa po naniesieniu na jego ciało tatuażu. Zresztą nasz protagonista wydziarany jest i to znacznie, a przez tonie tylko wygląda na kawał wrednego twardziela ale również posiada pewne umiejętności, któremu każdemu szanującemu się ninja są w życiu niezbędne. Korzystając z nadludzkiej zręczności, sprytu oraz cienia mamy za zadanie wyswobodzić naszego mistrza oraz współbraci ze zdradzieckiego ataku ciężko zbrojnych i uzbrojonych w broń palna napastników. Nie myślcie jednak, że będzie dane nam to zrobić gołymi rękoma. O nie, nasz bohater ma całkiem przyzwoity oręż. Posiada miecz, hak, a z czasem również bomby dymne lub inne dobrodziejstwa w postaci pułapek. A to dopiero początek.
Pomimo tego, że nasz bohater do słabeuszy nienależny w starciu bezpośrednim niestety szybko pada ofiara ciężkiego zatrucia ołowiem. Jednak gdy działamy w cieniu nie tylko dostajemy punktowe ale nasze akcję są zdecydowanie skuteczniejsze. W to się gra niczym w Splinter Cell w 2D. Pomijając akcje typowo zręcznościowe, gdzie zmuszeni jesteśmy do wykonywania skoków i akrobacji od których Mario dostał by zawału serca to jednak 90% gry polega na pozostawaniu w cieniu i atakowaniu oponentów z zaskoczenia. Miód na moje serce.

Jak to wygląda?
Jak kreskówka... ale taka dla dorosłych bo krew się leje hektolitrami. Animacje pozornie komiksowe są soczyste podobnie jak udźwiękowienie. Estetyka całej gry przywodzi na myśl takie kreskówki jak Samurai Jack lub Laboratorium Dextera oraz nawiązuje do poprzednich produkcji studia, czyli Shank i może się podobać. Animacja jest płynna i bogata w ciekawe efekty podczas ukrycia, czy oznakowania hałasu jaki tworzy nasz bohater.
W Mark of the Ninja gra się naprawdę rewelacyjnie, gdyż lokacje zaprojektowane są z głową, a zagadki logiczne potrafią przykuć na dłużej. Gra jest trudna i wymagająca... oraz mściwa. Każdy nas błąd karany jest... przymusem wczytania poprzedniego stanu zapisu. Jednak gra daje ogromną satysfakcję z każdego drobnego sukcesu jaki uda nam się osiągnąć, czy z kolejnego etapu który przejdziemy.

Plus, czy minus? 
Zdecydowanie plusy przeważają w tym zestawieniu, bo gra jest przede wszystkim niesamowicie miodna i grywalna. Satysfakcja płynąca z pokonywania kolejnych etapów jest przeogromna. Wspaniała animacja oraz grafika rodem z kreskówek połączona z grą skradankową dają mieszankę bombową i udowadniają, że Klei Entertainment ma niesamowite wyczucie względem klientów oraz swoich gier.
Minusy? Tak z czepialstwa to może system zapisu, który jest żywcem przeniesiony z konsoli i czasem zmusza nas do przedzierania się przez ten sam poziom kilka razy.

Dla mnie Mark of the Ninja zasługuje na 5/6. Za całokształt, bo to gra dobra potrafiąca ubawić po pachy nawet takie zatwardziałe antytalencie do gier platformowych jak ja. Polecam.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

sobota, 1 czerwca 2013

W co jest grane...

W co jest grane... teraz na moim komputerze (lub konsoli) mam zamiar zamieszczać krótkie pierwsze wrażenia z kontaktu z grą. Nie będą to pełnoprawne recenzje, a raczej pierwszy zachwyt lub odrzucenie. Bo by rzetelną recenzję o danym tytule napisać trzeba mu poświęcić kilka chwil.



Na pierwszy ogień pójdą trzy... no prawie cztery tytuły.

Alan Wake

Ostatnio za sprawą promocji w serwisie Humble Bumble staliśmy się właścicielami serii Alan Wake wraz z dodatkami, muzyką oraz filmami z produkcji. Tak szczerze, to nie byłem jakoś specjalnie zainteresowany tym tytułem, bo tak średnio lubię horrory. Ale przemogłem się i przez kilka chwil próbowałem się z tym tytułem. Grając cały czas miałem przeświadczenie, że mam przed sobą adaptację książki Kinga. Zresztą sama idea gry, gdzie to pisarz książek grozy wraz z żoną wyjeżdża do miejscowości, gdzie diabeł mówi dobranoc by odpocząć, złapać natchnienia. Niby wszystko jest w porządku tylko, że nasz bohater budzi się w rozbitym samochodzie w ciemnym lesie, a po jego żonie nie ma śladu. Jak dla mnie początek mocny i to bardzo, zwłaszcza wędrówka przez nocny las, gdzie to naszym jedynym przyjacielem jest latarka i rewolwer. Jednak na moje skołatane nerwy było to apogeum i póki co tytuł pomimo swego potencjału, rewelacyjnego klimatu i naprawdę mocnego scenariusza powędrował na półeczkę. Ale wrócę do niego bo interesuje mnie historia Alan'a Wake'a i jego żony. Gra poza tym, że wygląda i brzmi rewelacyjnie oraz przykuwa opowiadaną historią już na dzień dobry wita nas oryginalnie napisanymi postaciami. W sumie najsłabiej w tym towarzystwie wypadła żona głównego bohatera, ale to może tylko pierwsze wrażenie.




Borderlands 2

Wiosnobranie po swojej reaktywacji ponownie zaoferowało kilka dość ciekawych tytułów w rewelacyjnie niskich cenach. i tak mój portfel skurzył się, a biblioteczka Steam poszerzyła o Duke Nukem Forever i właśnie Borderlands 2. Z początku podszedłem do gry z dość dużym dystansem. Fakt czytałem o niej bardzo dobre recenzje, ale pierwszej części nie miałem okazji poznać, a drugą kupiłem bez dodatków. Jakże szybko zreflektowałem się i zweryfikowałem swoje stanowisko na temat tego tytułu. Charakterystyczna grafika stylizowana na komiks, absurdalny humor i tony... naprawdę tony uzbrojenia oraz zadań do wykonania. Dla mnie idealny przepis na udany tytuł. To nie tylko gra FPS, gdzie liczy się refleks i umiejętności strzeleckie ale gra o rasowym zacięciu RPG. Może i początkowy wybór postaci jest ograniczony ( pierwotnie mamy 4- postaci, dopiero wykopując odpowiednie DLC możemy ten wybór poszerzyć do 6-ciu), są ograniczone opcje stylizacji naszego bohatera, ale wszystko rekompensuje styl gry i wspaniałe odczucie podczas oddawania strzału. W miarę naszego postępu nasz protagonista zyskuje specjalne umiejętności oraz może szkolić się w jednej z trzech specjalizacji. Muzyka mnie w sobie rozkochała, często zdarza mi się zatrzymać by posłuchać odtwarzanego właśnie utworu. Gra miażdży już od pierwszych minut swoją miodnością i możliwościami. A faktycznie tony uzbrojenia zwyczajnie wywołują uśmiech na pyszczku (tylko dlaczego ten plecak taki mały) i pozwalają sobie dobrać styl gry nie tylko do postaci ale i własnych preferencji. Borderlands 2 na tyle mnie wciągnął, że złapałem się na myśleniu o kolejnym zadania w czasie pracy...  i w czasie pisania tych słów :P. Spodziewajcie się wkrótce więcej na temat tej gry. Jeszcze jakbym mógł tylko przetestować tryb współpracy ... ach.



Duke Nukem Forever

Zaskoczeni, że ten tytuł trafił do mnie na "półkę"? Dla mnie 12 zł to odpowiednia cena za tą produkcję, a zakupiłem ją głównie z sentymentu do Duke Nukem 3D. Wyczekałem równe 14 lat, bo jako młody człowiek, gdy to na rynku panował Quake oraz DN3D, ja byłem "w obozie Duke'a". Poprzedniczka była prześmiewcza, klimatyczna i dawała taką porcję radochy, że tylko kontynuacja mogła ją przebić... Jednak kontynuacja nie powstawała przez ponad dekadę, stając się synonimem żartu branżowego. Aż w końcu Gearbox postanowił reanimować legendę i ... wyszło im ... średnio. ja jednak mając w pamięci poprzednią część postanowiłem podejść do tego z większym dystansem (w sumie jakbym grę kupił za 100 zł też bym na niej psy wieszał). Duke Nukem Forever jest niczym innym jak ukłonem do starszego gracza, który pamięta poprzednią część. Ta gra nigdy nie powinna być traktowana jako pełnoprawny produkt. Staro-szkolne rozwiązania z zagadkami przestrzennymi, czy "suchary" Duke'a rzucane na prawo i lewo to nic innego jak ukłon w stronę minionej epoki. Razi to w obecnych czasach gdy gry weszły na zupełnie nowy poziom, ale gdy podejdziemy do tego niczym do Duke Nukem 3D ... gra potrafi zapewnić kilka chwil rozrywki. Bo Duke Nukem Forever to właśnie stary książę w nowych szatach. Przeżynając się przez kolejne poziomy możemy zauważyć jawne odwołania do poprzedniej gry, do innych tytułów lub filmów (Jaskinia Duke'a wymiata). Jednak poziom niektórych żartów jest czasem naprawdę żenujący... ale to Duke. Mnie najbardziej razi głos Księcia. Niestety słychać, że nie jest to ten sam blond kozak, ale lekko stetryczały heros. Muzycznie gra zrobiona jest fajnie, choć odgłosy niektórych broni wołają o pomstę do nieba. A grafika... no cóż tekstury na niektórych modelach postaci są naprawdę wspaniałe... gorzej wygląda otoczenie. Gra nie jest idealna, to raczej wielkie mrugnięcie oka do graczy i szkoda, że Gearbox nie podszedł do tej produkcji jak Ubisoft do Far Cry 3: Blood Dragons. Wtedy gracze pewnie by lepiej przyjęli Duke'a. I jeszcze jedno... jakim cudem Duke'a po przebiegnięciu 3 metrów dostaje zadyszki???



I jeszcze jeden tytuł, a raczej jego wersja demonstracyjna, który przykuł moją uwagę na dłużej.

Call of Juarez: Gunslinger

Nigdy jakoś nie byłem wielkim fanem westernów. No może kilka filmów z tego gatunku obejrzałem ale raczej bez większego przekonania. Ale po demie tego tytułu nie tylko zacząłem się rozglądać po sklepach internetowych za najlepszą ceną najnowszej produkcji Techland'u ale zainstalowałem poprzednie dwa tytuły (Więzy Krwi oraz The Cartel), które kiedyś trafiły w moje ręce razem z CD-Action. Oprawa graficzna, muzyka oraz naprawdę rewelacyjne odczucie podczas strzelania w najnowszej odsłonie Call of Juarez przywołują mi na myśl Borderlands 2 (co już jest plusem). Gra wygląda i zapowiada się naprawdę świetnie. Zresztą sposób narracji prowadzony podczas rozgrywki kładzie inne tytuły na kolana. Chyba nie było do tej pory czegoś takiego w żadnej grze. Naprawdę satysfakcjonujący system zdobywania doświadczenia, delikatne nawiązanie do mechaniki gier RPG oraz animacja (zwłaszcza ciekawy efekt spowolnienia podczas trafienia oponenta) mogą się okazać mieszaniną zapewniającą sukces. Czyżby czarny koń od rodzimego Techland'u? Kolejny hit po Dead Island ? Panie i Panowie z Techland'u.. kiedy zatem Chrome 2 ?



Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

Rozdanie - wyniki

Dziś, jak obiecałem chciałbym zaprezentować wyniki rozdania. Pomimo niezgłoszenia się wymaganej liczby osób postanowiłem zakończyć to rozdanie, które i tak się przeciągnęło o dwadzieścia dni. Najszybciej zgłosił się:

Michał Zajdenc

Gratuluję. Ze zwycięzcą już nawiązałem kontakt. Pozostałym osobom dziękuję za udział i życzę szczęścia następnym razem, gdyż to pewnie nieostatnia taka akcja w Krainie. 


Pozdrawiam i do następnego przeczytania.