poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świątecznie

Wykonanie choinki i zdjęcia
Maja "Mahiyana" Kędras
Chciałbym Wszystkim złożyć Zdrowych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, by nigdy nie opuszczała Was pogoda ducha oraz zawsze towarzyszył uśmiech na ustach. Chciałbym Wam również życzyć wspaniałych książek do czytania oraz grywalnych tytułów pod choinką oraz spełnienia wszelkich marzeń do których gdzieś tam skrycie dążycie.
Zatem miejcie umiar w jedzeniu i spędźcie ten czas na błogim odpoczynku od trosk dnia powszedniego.
Aby odrobinę wprowadzić świąteczny nastrój, choinka. Dokładnie choinka zrobiona przez Mahiyanę, jedną z członkiń Polskiej Społeczności Mandalorian - Manda'Yaim.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania  

niedziela, 23 grudnia 2012

ZIMOBRANIE - podsumowanie - RZUT (Rad)OKIEM na promocje

Dziś jest ostatni dzień akcji zorganizowanej przez muve.pl, czyli Zimobranie. Na zakończenie zaserwowano nam grę Hitman: Rozgrzeszenie w cenie 69,99 zł, czyli przecenionej o jakieś 50%. Czyli całkiem nieźle jak na nowość, która gości na naszym rynku od kilku dni.
Ogólne wrażenia z akcji całkiem niezłe, choć pojawiło się kilka zgrzytów. Promocje, jak okazało się nie były stałe, ale dzieliły się na te trwające przez całą akcję oraz te czasowe. I tak planując zakupy na koniec akcji przeleciały mi takie tytuły jak: Risen 2, Sleepnig Dogs oraz Ghost Recon Future Soldier i LEGO Władca Pierścieni. Zaskakujące było to, bo informacji nigdzie na ten temat nie znalazłem, ze część produktów wpadała w przeceny jedno dniowe i oferowana była za 30 zł. Najczęściej były to dość głośne tytuły jak Max Payne 3, czy własnie LEGO Władca Pierścieni.
Pozostałe tytuły towarzyszyły jako tło praktycznie do końca akcji i tam ceny wahały się od 2,50 zł do około 30 zł. Ktoś zawsze mógł sobie coś wybrać. Mój wybór padł na Darksiders 2 i dodatki oraz kilka gier z serii LEGO (Batman i Batman 2 oraz seria o Harrym Potterze)
Dla mnie akcja jak najbardziej udana, może informacyjnie troszkę zamętu się pojawiło i widać, że część serwisów była bardziej uprzywilejowana, gdyż informacje o promocjach wcześniej pojawiały się na ich stronach niż na muve.pl.
Osobom, którym udało się skorzystać naprawdę mają powody do radości, spóźnialscy na otarcie łez mogą skorzystać z dobrej oferty na ostatniego Hitmana. Cóż pozostaje zatem czekać na kolejne takie akcje ze strony muve.pl oraz na kolejne wyprzedaże ze Steam i CDP.pl (dziś kolejny klasyk, Fallout 2 za 10 zł).

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

ZIMOBRANIE i Kalendarze adwentowe - kolejny RZUT (Rad)OKIEM na promocje

Pierwszy tydzień większych promocji za nami. Póki co, na oku mam kilka produkcji. Jednak jak do tej pory nie zdecydowałem się na zakup gier. Po pierwsze: choroba w Krainie zapanowała (jak zwykle zaczęło się od córeczki, która jak przystało na dobre dziecko, obdarowała katarem, kaszlem i gorączką całą rodzinę - Laures cały weekend spędziła głęboko pod kołdrą z temperaturą ciała oscylującą w okolicach 40 stopni - ja, póki co się jeszcze trzymam) i o siedzeniu przy kompie raczej nikt nie myśli, dwa: zakupy chcieliśmy odłożyć na później. Niestety minusem promocji na Origin, czy CDP.pl jest krótkotrwałość promocji. Idea kalendarzy adwentowych polega na zazwyczaj 24 godzinnej wyprzedaży jakiegoś tytułu. Origin wstępnie nakreślił swoją tematykę wyprzedaży, gdyż spoglądając na kolejne "kartki" można zobaczyć czego będą dotyczyć. CDP.pl funduje nam wielką niespodziankę. Cóż takie rozwiązanie ma swoje wady, gdyż Laures była zainteresowana Deponią, jednak nie podobał się jej pomysł zakupu tylko jednej części (po kilku dniach w promocji była też druga, ale pierwsza część wróciła już do normalnej ceny i ostatecznie nie kupiliśmy nic). Rozumiem wydawców i ich politykę  jednak to co serwuje nam muve.pl bardziej mi odpowiada, gdyż promocyjne tytuły są (a raczej bywają) dostępne cały czas w promocyjnych cenach. Jednak i muve.pl nie wyzbył się kilku gaf. Jedną z nich jest promocja na tytuł Sleeping Dogs. Początkowa cena promocyjna (ok. 30 zł) bardzo szybko została zmieniona na 59,99 zł. Kilka tytułów zniknęło z list promocyjnych tytułów wbrew zapowiedziom, że będą dostępne do końca promocji... cóż. Na razie łakomie zerkam na najnowszą odsłonę Ghost Recon (za około 35 zł) oraz Darksiders 2 (za 30 zł). Zobaczymy, może większe zakupy odbędą się w muve.pl w okolicach czwartku. Teraz priorytet to - wyleczyć się.

Pozdrowienia i do następnego przeczytania.  

PS. Ktoś chętny na opracowanie ładnych logotypów dla działów: RZUT (Rad)OKIEM, Biblioteka Krainy i Gry za grosze ? Dajcie znać w komentarzach.

piątek, 14 grudnia 2012

"Trucizna" - Kroniki Jakuba Wędrowycza - Andrzej Pilipiuk - Biblioteka Krainy

Fabryka Słów od dawna ma moją sympatię i to praktycznie bezgraniczną. Dlaczego? Pierwsza książka jaką przeczytałem z tego wydawnictwa była pióra Andrzeja Pilipiuka i nazywała się "Kroniki Jakuba Wędrowycza". Rubaszny humor, dość nowatorki i nietypowy bohater, a przede wszystkim powiew świeżości jaki wprowadził ten tytuł do gatunku Fantasy. Wiejski egzorcysta w gumofilcach z poważnym problemem alkoholowym, z posrebrzanym bagnetem oraz szpadlem szturmem kupił sobie serca polskich fanów fantastyki i wszedł do kanonu chyba najbardziej charakterystycznych bohaterów powieści. Idealny debiut dla nowo powstałego wydawnictwa jakim była Fabryka Słów. Andrzej Pilipiuk na laurach nie spoczął, a rozwinął cykl przygód zapijaczonego Kubusia ze wsi Wojsławice tworząc kolejne zbiory opowiadań: "Czarownik Iwanow", "Weźmisz czarno kure...", "Zagadka Kuby Rozpruwacza", "Wieszać każdy może", "Homo bimbrownikus" i "Trucizna".
Pokaźna kolekcja opowiadań wzbogacała naszego głównego bohatera w kolejne przygody, zdradzając coraz więcej szczegółów z jego jakże ciekawego życia. A nadmienić trzeba, że Wędrowycz, to nie tylko element aspołeczny, mistrz pędzenia bimbru z każdego rodzaju żyta czy owocu (nie wiem jak jest z tymi trocinami i daktylami, ale myślę, że da sobie radę z tym problemem), hiena cmentarna, nałogowy alkoholik ale przede wszystkim to wybitny specjalista w eksterminowaniu wszelkiego nieumarłego tałatajstwa, a nawet  morderczych maszyn wysłanych z przyszłości, czy choćby ekspert od zadań specjalnych w Piekle. O tej postaci można pisać i pisać i nie wyczerpać potencjału.
Jednak początkowa świeżość opowiadań oraz ciekawy i nietuzinkowy bohater, powoli zaczęła zastępowana być delikatną wtórnością. To co bawiło w "Kronikach Jakuba Wędrowycza"  było meczące w "Homo bimbrownikus". Czyżby Andrzej Pilipiuk wypalił się ze swoją sztandarową postacią? Jaka jest "Trucizna".
Zbiór opowiadań jest bardzo dobry, choć troszkę nierówny. Czyta się przyjemnie, choć już nie ryczę ze śmiechu jak to było przy pierwszych trzech tomach (może się zestarzałem). Przygody Jakuba i jego przyjaciela, Semena są absurdalne do granic możliwości  W części opowiadań autor idealnie balansuje by nie przekroczyć tej cienkiej granicy abstrakcji, ale gdy Jakub zaczyna snuć opowieść o Smoku Wawelskim... cóż, wszak są to bajania starego pijaczyny... zatem czego się innego można spodziewać.
To co najbardziej "dokuczało" mi podczas czytania to pewna wtórność opowiadań. Początkowe historie "Trucizny" przekonują czytelnika, że "Tak, Pilipiuk znów to uczynił... Wedrowycz żyje i ma się dobrze". Ale potem powiela się schemat: powstaje się problem - do akcji wkracza duet Jakub i Semen - absurdalne (czasem naprawdę z przysłowiowym jajem opisane) rozwiązanie - krótki epilog w formie puszczenia oka do czytelnika. Pierwszych kilka opowiadań było naprawdę wciągających, potem wkrada się schematyczność, by od połowy zaskoczyć i zassać czytelnika. Tak, "Trucizna" nabiera mocy mniej więcej w połowie i dalej, aż do samego końca jest naprawdę fajnie. A gdy ostatnie opowiadanie było już za mną, poczułem smutek, że to już się skończyło.
Było mi szalenie miło powrócić w okolice Wojsławic i ponownie spotkać Jakuba i Semena. I pomimo kilku opowiadań, przy czytaniu których miałem wrażenie, że autorowi brakło weny twórczej oceniam go bardzo wysoko. Ze względów sentymentalnych, a przede wszystkim dlatego, że to Jakub Wędrowycz!
Książkę miałem przyjemność czytać w wersji elektronicznej i ciężko tu mówić o walorach estetycznych towarzyszących przy trzymaniu jej w rękach (zdecydowanie przewagę nad czytnikiem ma "Dziwna sprawa Skaczącego Jacka"... której wydanie jest boskie!). Ale wszystko jest czytelne i wydane w taki sposób  że czytelnik nie powinien się czuć oszukany, że posiada produkt uboższy.
Jeśli jest się fanem Jakuba i jego przygód... "Trucizna" jest zakupem obowiązkowym. Jeśli nie znacie tego bohatera, to lepiej zacząć od pierwszego tomu tej epicko rubasznej sagi, bo ostatni (póki co) tom opowiadań cechuje częste puszczanie oka do czytelnika. Polecam.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

wtorek, 11 grudnia 2012

Kalendarz Adwentowy 2012 od CDP.pl - RZUT (Rad)OKIEM na promocje

Jak widać wyprzedaże gier końcem roku to już nie tylko domena Steam'a, ale również naszych rodzimych serwisów. Po hucznych zapowiedziach muve.pl i po wprowadzeniu akcji na Zimobranie (z jakże ciekawym początkiem - S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci za cenę deklarowaną), czas na kolejnego dystrybutora cyfrowego, który zaczyna dopiero karierę, czyli CDP.pl. Po niezbyt udanej akcji z zakończeniem CDPROgramu CDProjekt potrzebował dobrej akcji marketingowej, by odzyskać twarz wśród graczy i by zawojować konkurencję jaką jest niewątpliwie muve.pl. Dlatego miło mi zakomunikować, że CDP.pl wzorem Origin wprowadził swój Kalendarz Adwentowy. I na początek ... no właśnie wyścigi samochodowe, które nie zaskarbiły sobie uznania graczy (nie grałem, nie oceniam). Pierwszym produktem jaki się pojawia jest gra Test Drive Unlimited 2 za cenę 10 zł.
Poczytałem sobie opinie na temat produktu tutaj i są miażdżące choć powiem szczerze, że to co widzi się na materiałach promocyjnych i gameplayach jest całkiem obiecujące. Zastanawia mnie, czy to wynik szeroko pojętej niechęci graczy do kultowego już na naszym rynku wydawcy, czy może faktycznie tytuł jest kiepski. Może kolejne tytuły (coś mi mówi, że będzie Wiedźmin 1 i 2) pojawiające się w ofercie bardziej zaskarbią sobie przychylność graczy (choć to klient trudny). Porównując do muve.pl, które miało rewelacyjny początek, a potem zaczęło "robić czystki na magazynie" wystawiając produkty co najmniej mniej znane lub niszowe (co to jest za gra "Planet Alcatraz" ??? Choć pojawienie się gier z serii Tomb Raider jakoś mnie ucieszyło, zwłaszcza części drugiej), CDP.pl ma przewagę  gdyż startuje z akcją jako jeden z ostatnich sklepów i wie co się sprzedawało, a co nie. Prawdą jest, że "gdybać" nie ma co, a warto jest poczekać na kolejne propozycje, jednak przyglądając się ofercie CDP.pl... może kilka tytułów by mnie tam interesowało ( Battle vs Chess, Gra o Tron: Początek, Jack Orlando DC, Rochard (jakoś od czasów Trine, polubiłem ten gatunek gier), The Chronicles of Riddick Assault on Dark Athena).


Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

UPDATE: Pojawiła się kolejna gra w ofercie kalendarza adwentowego CDP.pl. Jest to Deponia, która jest stosunkowo nową grą i całkiem nieźle ocenianą przygodówką (a jak wiadomo jest to gatunek gier na wymarciu... a szkoda). Polecam, bo warto wspierać ten gatunek, zwłaszcza za cenę 20 zł.

piątek, 7 grudnia 2012

ZIMOBRANIE - RZUT (Rad)OKIEM na promocje

Dziś Cenega oraz muve.pl zaczynają swoją przedświąteczną akcję promocyjną o nazwie Zimobranie. Cała akcja ma potrwać do 23 grudnia i obejmować wyprzedaże na Muve Digital. Akcja rozpoczyna się naprawdę z dużym przytupem, bo zaserwowano nam grę S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci w cenie... no własnie i to jest cały haczyk, w takiej cenie jaką zadeklarujecie, ale nie może ona być mniejsza niż 1 zł.Czyli grę możecie nabyć praktycznie za darmo.
Z zapowiedzi muve.pl i Cenegi wynika, że akcja Zimobranie obejmie setki gier, a rabaty będą sięgać nawet 75%. Dodatkowo całość (wzorem serwisu Steam) będzie codziennie aktualizowana. Cóż można powiedzieć, gratuluję muve.pl odwagi i pomysłu oraz czekam z niecierpliwością na przecenione tytuły... może tak Dishonored w jakiejś fajnej cenie ? ;)
Zapraszam do zapoznania się ze szczegółami tutaj i do regularnego odwiedzania sklepu muve.pl. Ja od dziś do 23 grudnia mam zamiar być tam regularnym gościem.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania

Pamiętajciehttp://sklep.muve.pl/promocje/zimobranie, Start 07.12.2012 r. Na początek: S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci od 1 zł.

środa, 5 grudnia 2012

W poszukiwaniu czynnika M - Star Wars Battlefront: Renegade Squadron [PSP]

W poszukiwaniu czynnika M - czyli gry z klimatów Star Wars Mandaloriańskim okiem

Witam w kolejnym artykule stworzonym na zlecenie (prośbę popartą groźbą ocierającą się o granice karalności) Manda'Yaim, czyli Polskiej Społeczności Mandalorian. Tym razem zagłębimy się w cyfrowe odmęty Battlefront: Renegade Squadron, oczywiście  na konsolę PSP, celem odszukania tajemniczego czynnika M, który jak wiadomo gry czyni bardziej miodne dla takich twardych graczy jak Boba Fett. Zapraszam.

Sam na sam z PSP.Czym jest Star Wars Battlefront: Renegade Squadron? To druga gra tej serii wydana na przenośną konsolę Sony, a jako pierwsza z cyklu serwowała dla pojedynczych graczy w miarę sensowną linię fabularną. Fabuła to opowieść snuta przez jednego z rebeliantów, w którego się wcielamy, połączona typowymi potyczkami na mapach zlokalizowanych na kolejnych planetach znanych nam z Uniwersum Gwiezdnych Wojen. Same potyczki sprowadzają się do eliminowania kolejnych przeciwników,  czasem wykonując jakieś zadania poboczne, w stylu zabezpieczenia punktu lub przełączenia jakiejś dźwigni. Tyle, że jest jeden zasadniczy problem w tym trybie rozgrywki. Sztuczna inteligencja kuleje. Jak u przeciwników, sprawuje się ona całkiem dobrze, bo rozkaz mają prosty - atak. Tak u naszych sojuszników jest kiepsko. Czasem miałem wrażenie, że jestem jedynym walczącym "o sprawę" rebeliantem. Zero wsparcia i zero pomocy... chyba twórcy gry za bardzo dosłownie wzięli stwierdzenie "tryb dla pojedynczego gracza". Zdecydowanie lepiej prezentują się pozostałe dwa tryby zabawy dla samotnych, czyli Conquest i Instant Action. Pierwsza to odmiana gry strategicznej podzielonej na tury. Zajmujemy kolejne planety, zarządzamy zasobami, a gdy dochodzi do konfrontacji, możemy przełączyć się na tryb walki automatyczny (gra rozpatruje stracie) lub samemu poprowadzić nasze wojska do obrony/ataku w sposób typowy dla Battlefronta. Ostatni tryb to potyczka na warunkach jakie sami sobie ustawimy. Możemy wybrać mapę, epokę, tryb, stronę i funkcję naszego dzielnego wojaka. Mało tego można go odpowiednio ubrać, zmieniając praktycznie każdy aspekt jego oporządzenia. Mała rzecz, a cieszy. Do wyboru mamy też kilka ciekawych trybów w których możemy toczyć potyczkę (zdobycie flagi, wyeliminowanie przeciwnika, czy starcie bohaterów).
Najciekawsze jest to, że w czasie zabawy w potyczkę lub podbój nasi kompanii broni zostają cudownie odczarowani i pomimo, że sami bitwy nie wygrają ale potrafią się ulokować blisko gracza i dać mu jakieś minimalne wsparcie.  
Rebeliantem w sieci.Największym atutem gry jest jednak gra z żywymi przeciwnikami co niestety w przypadku posiadaczy konsoli PSP E-1000 będzie niemożliwe, bo konsola ta nie posiada modułu Wi-Fi. A szkoda, bo gra dopiero w trakcie rozgrywki z innymi ludźmi pokazuje swój potencjał. Boty sobie gdzieś tam biegają po mapie, ale ustrzelenie gracza, gdzieś po drugiej stronie globu, czy to w walce na ubitej ziemi, czy też w przestrzeni kosmicznej daje naprawdę dużo satysfakcji. Możemy dołączyć do potyczki lub założyć własną z wybranymi przez nas trybami. Miód i esencja zabawy (niestety tylko dla wybranych). 
Blasterem po oczach.Gra jak na platformę na jakiej jest wydana prezentuje się przyzwoicie. Nie uświadczymy tutaj wodotrysków jakie prezentują gry obecnej generacji konsol, ale jest dobrze. Modele są rozpoznawalne, a tekstury czytelne. Grafika jest typowa dla produkcji z PSP, nie poraża szczegółami, ale nie straszy też swoją topornością i gra się całkiem przyjemnie. Dźwięk natomiast, jak to zwykle w grach oznaczonych logiem Star Wars stoi na wysokim poziomie.  
Czynnik M.Niestety, znikome ilości czynnika M wyczuwalne są w tej produkcji i to pomimo obiecującej okładki. Prócz sytuacji, gdzie gra serwuje nam w ramach naszych zasług wcielenie się w jednego z bohaterów Sagi Gwiezdnych Wojen lub w odpowiednim trybie gry, nie ma za wielu okazji by pobiegać w wirtualnych ciuszkach Boby Fetta. Ale jedno trzeba twórcom gry oddać, okładka prezentuje się bardzo ładnie z naszym ulubionym Łowcą Nagród.

Podsumowanie.Nie ukrywam, że mój pierwszy kontakt z serią Battlefront na PSP był z grą Elite Squadron i to ona była dla mnie wyznacznikiem jakości (zresztą o tamtej produkcji napisałem tekst wcześniej). Może dlatego podszedłem bardziej krytycznie (i mniej sprawiedliwie) do opisywanej produkcji, która w odbiorze wydała mi się toporna i mniej dopracowana. Tak, bo pojawiła się wcześniej i widać było, że na jej przykładzie twórcy wyciągnęli wnioski i wydali prawie doskonałe dzieło w postaci wspomnianego ES. W zasadzie wszystkie moje odczucia związane z grą Star Wars Battlefront: Renegade Squadron można zapisać w jednym zdaniu: to samo co w Elite Squadron, tylko troszkę słabiej. Zatem jeśli posiadacie PSP i szukacie ciekawej gry akcji w klimatach Gwiezdnych Wojen, śmiało możecie spoglądać w stronę Elite Squadron (no chyba, że będzie to Wasz pierwszy kontakt z tymi produkcjami na na tej konsolce, wtedy polecam Renegade Squadron, by móc później docenić ogrom pracy jaki włożyli twórcy w poprawienie swojego dzieła) zwłaszcza, że cena obecnie oscyluje w okolicach 34 zł.

PS. Zgłoszono mi, ze pojawiły się pewne problemy techniczne z nieistniejącym postem. Faktycznie, problem wynikł z mojego roztargnienia i nieuwagi podczas redagowania wpisu. Jeśli czytacie te słowa  to znaczy, że problemu już nie ma :D

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

wtorek, 4 grudnia 2012

EA Advent Calendar - RZUT (Rad)OKIEM na promocje

Wielkimi krokami zbliża się czas Świąt i gorączka świątecznych zakupów. Sklepy i wydawcy gier oraz rożnego rodzaju platformy dystrybucji cyfrowej zaczynają się prześcigać w promocjach i wyprzedażach. Prywatnie czekam na oferty z muve.pl i Steam, gdyż końcówka roku sprzyja obniżkom cen, zwłaszcza w tych serwisach.
Czas promocji rozpoczął się również w ultima.pl, gdzie to mamy do czynienia z akcją Wielkie Hity w Małych Cenach oraz ofertami z kalendarza adwentowego EA.
EA wraz ze swoją platformą dystrybucji Origin wprowadził dość ciekawą akcję nazwaną właśnie Advent Calendar. Idea jest bardzo prosta, codziennie pojawiają się na stronie (lub w niektórych sklepach, jak np. ultima.pl) oferty specjalne na produkty. Może to być rabat 50 % na wszystkie produkty lub przecena gier z serii The Sims. Cała zabawa polega na odkrywaniu ofert na każdy dzień. Jednak jest jeden mały haczyk, przecenione gry muszą być ponad miesiąc na rynku, zatem większość promocji omija najnowsze produkcje.
A ja nadal czekam na zapowiedzianą akcję promocyjną muve.pl :D


Pozdrawiam i do następnego przeczytania. (mam nadzieje, że ze znaczą poprawą mojego zdrowia)

sobota, 1 grudnia 2012

The Humble THQ Bundle - RZUT (Rad)OKIEM na promocje

Od dwóch dni w sieci dostępny jest pakiet The Humble THQ Bundle, który można dostać za 1 $. Co w tym takiego wyjątkowego? A to, że cały pakiet obejmuje kilka ciekawych gier: Darskiders, Company of Heroes (z dodatkami Opposing Fronts i Tales of Valor), Metro 2033 i Red Faction: Armageddon. A płacąc średnią kwotę, czyli w obecnej chwili około 5,70 $ dostaniemy jeszcze Saint Row 3. Dodatkowo otrzymamy też soundtracki do tych gier... Jeśli THQ chciało sobie podreperować budżet to się im akcja udała (gdy piszę te słowa, na koncie znajduję się około 2 700 000 $ !!! - w tym kilka moich ;) ). Co zatem otrzymamy płacą minimalnie około 3 zł ? Kod do usługi Steam na cały pakiet (Saint Row 3 funkcjonuje jako osobny klucz). Pakiet godny polecenia szczególnie dla fanów produkcji THQ. W zasadzie najmniej cieszy mnie tam Metro 2033 (jakoś za słabe serce mam do takich tytułów), ale reszta jak najbardziej wzbudza moje zainteresowanie.

Dla zainteresowanych, całą akcję znajdziecie tutaj: http://www.humblebundle.com/

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

czwartek, 29 listopada 2012

"Far Cry 3" - RZUT (Rad)OKIEM

Far Cry 3 nadszedł. Po pierwszych zapowiedział, wiele osób czekało na ten tytuł z niecierpliwością  Główna postać naszego oponenta Vaas'a, swoim specyficznym stylem bycia "kupił" sobie graczy, którzy z pewnością z chęcią będą chcieli mu pokazać, że prowadzony przez nich bohater nie jest do końca takim leszczem za jakiego go uważano. Widząc i porównując pierwszy trailer oraz jego wersję premierową konwencja gry odrobinę się zmieniła, w moim odczuciu na lepsze. Vaas jest nadal szalony i bezwzględny, ale tym razem okoliczności w jakich go spotykamy odrobinę się różnią. Tajemnicą nie jest, że to własnie Vaas odpowiada za uwięzienie bohatera i jego starszego brata, za zniknięcie dziewczyny głównego bohatera oraz jego młodszego brata (w pierwszym trailerze nie było braci, a pojawiał się jakiś kolega o aparycji surfera). Jak to wyszło dla gry? Pierwsze opinie już  typują tytuł na grę roku. Obecnie cena Far Cry 3 waha się od 150 zł do 110 zł (oczywiście mowa o wersji na PC), dlatego też wstrzymam się jeszcze troszkę, bo cena jest dość spora. Jeśli i Wy zainteresowaliście się tym tytułem, a cena jest dla Was w obecnej chwili zaporowa, można skorzystać z promocji w Ultima.pl na wyprzedaż gier z Ubisoft. Trafić tam można, za 17,90 zł między innymi właśnie Far Cry 2, czy Splinter Cell: Conviction PL. Poza wyprzedażami świątecznymi (czyżby muve.pl podniósł poprzeczkę konkurencji i już zaczęli wyprzedaże świąteczne?) z Ubisoft, można też trafić kilka tytułów przecenionych od EA.

A tak na marginesie. Nie wiem jak Wy, ale w takiej sytuacji bym chyba pociągnął za ten spust... no sam się prosił... No, ale to może ułańska fantazja i mentalność ludów słowiańskich ze mnie wychodzi :P



Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

"Gry za grosze" - Star Wars: The Old Republic

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, dane mi było zagrać w rewelacyjną grę RPG ze studia BioWare: Knights of the Old  Republic oraz jej kontynuację (wykonaną tym razem przez Obsidian Entertainment). Obie gry urzekły mnie świetnie zbudowaną fabułą stworzoną w świecie wykreowanym w moim ulubionym Uniwersum. Spędziłem przy obu tych tytułach długie i bardzo miłe godziny (zresztą moim osobistym sukcesem jest "zarażenie" tym tytułem Laures).

Czekając z utęsknieniem na kontynuację, padła informacja o powstającej grze The Old Republic, która miała czerpać garściami z dziedzictwa KotOR'a (jakoś lubię ten skrót). Było tylko jedno, małe "ale". Miała to być gra MMO (Massively Multiplayer Online) z opłacalnym abonamentem...
Decyzja odrobinę kontrowersyjna, jednak zaraz po premierze okazało się, że gra warta była swojej ceny, bo to faktycznie, jak zapewniali twórcy, był KotOR 3 i 4 i 5 i...

Sama gra początkowo była dość droga, gdyż cena wahała się w granicach 130 zł, a subskrypcja na 60 dni 100 zł. Po jakimś czasie stopniowo, gdy znikali kolejni gracze z serwerów, pojawiały się "darmowe weekendy" z grą oraz promocje na klienta gry i karty prepaid. Zaszła obawa, że gra podzieli los wcześniejszego MMO z tego cudownego Uniwersum, czyli Star Wars Galaxies. Nieuchronnie gra zmierzała w stronę free-to-play.

Ja miałem okazję wcześniej pograć, mając opłacone około 5 miesięcy (jeden miesiąc był w pakiecie z grą) bawiłem się przednio, choć gra z małą ilością ludzi na serwach owocowała pewną monotonnością. Zdarzały się sytuacje, gdy na mapie były 4 osoby. A zaznaczyć trzeba, że planety/mapy są naprawdę pokaźnych rozmiarów. Gdy skończyła się subskrypcja, gra wylądowała "na półce" i czekała na uruchomienie usługi F2P. I tak dnia 15 listopada The Old Republic jest dostępne dla szerszej gamy osób. Co ciekawe BioWare wprowadził dość ciekawy podział na 3 klasy graczy.

SW:TOR jeszcze za czasów braku F2P
i przed przeprowadzką na nowy serwer
Pierwsza klasa to subskrybenci, czyli płacący abonament regularnie. Gracze, którzy posiadają dostęp do wszystkich lokalizacji, eventów, magazynów, plecaków, rozszerzonego interfejsu oraz jako bonus dostający miesięczny pakiet tzw. Cartel Coins (o czym opowiemy za chwilę dokładniej). Dostępne są 3 warianty płatności. Możemy regulować opłaty co 30 dni, 90 dni lub 180 dni. Podstawowy abonament to 29,99 zł za jeden miesiąc (czyli jest taniej niż poprzednio), a kolejne warianty różnią się nie tylko okresem rozliczenia  ale również ceną (zazwyczaj są kilka złotych tańsze, jednak jednorazowo trzeba zapłacić więcej). Ja zdecydowałem się na rozliczenie miesięczne. Gdyż za 1 zł dziennie mam dostęp do tego co już zdobyłem i do wszystkich postaci, które stworzyłem (zresztą na tym koncie gra też Laures, ale o tym za chwilę).

Druga klasa graczy to te osoby, które posiadają jednorazowe dwumiesięczne odblokowanie. Wykupywane za pomocą kart prepaid (cena oczywiście również spadła). Problem polega na tym, że nie dostajemy pełnego odblokowania. Część rzeczy jest dostępna, jednak w porównaniu z subskrypcją jest to wersja dość uboga.

Ostatnia klasa graczy to gracze Free-to-play. I tu taki gracz może... pograć sobie w scenariusz dla swojej postaci (na koncie może mieć maksymalnie dwóch bohaterów, przy pełnej subskrypcji 12). Resztę atrakcji trzeba odblokować poprzez wykupienie Cartel Coins, dwumiesięcznej przepustki lub subskrypcji. Cięcia w tym modelu płatności są ogromne. Nowy gracz, nie pobiega, wolniej będzie zdobywał doświadczenie oraz nie powymienia się przedmiotami z innymi graczami.

Po wykupieniu subskrypcji Laures chciała zobaczyć, czy się jej gra spodoba i postanowiła zagrać stworzonym przez siebie wcześniej Łowcą Nagród. Wpadł mi pomysł, że możemy zobaczyć i porównać "na żywo" różnice jakie są między graczami F2P i subskrybentami. Założyłem darmowe konto i zaczęliśmy przygodę z naszymi Bounty Hunterami od pierwszego poziomu. Pomijam fakt, że Laures biega jak mały samochodzik po mapie (zdolność "sprintu" dla graczy F2P jest dostępna dopiero od 15 poziomu), to dostaje więcej punktów doświadczenia oraz przy każdym awansie więcej punktów życia dla postaci (mniej więcej jesteśmy na tym samym poziomie). Korzystanie z lokalnych taxi też jest ograniczone i wszędzie trzeba dreptać pieszo. W mniejszych lokacjach nie ma problemu, ale jak przyjdzie nam śmigać przez kilka rozległych lokacji... aż strach pomyśleć.

A teraz gra wygląda tak. Już po zmianie
serwera i imienia postaci. 
Kolejna rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy to nagrody. W startowych lokacjach (ogromna liczba graczy pojawiła się na serwerach, początkowo mi to przeszkadzało, ale teraz jest przynajmniej jakaś konkurencja do klepania oponentów) naszym zadaniem jest zdobycie szacunku pewnego Hutta, by ten nas sponsorował... jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Nagrody pieniężne wypłacane są w postaci skrzyneczek. Jak doświadczeniem dzieleni jesteśmy równo, tak ja jako gracz F2P, by móc otrzymać nagrodę muszę... wykupić subskrypcję... Nie ładne zagranie BioWare... nie ładne. Z drugiej strony ciężko się dziwić takim ograniczeniom bo gra jest naprawdę potężna i obszerna oraz wymagała ogromnego nakładu pracy.

Po pierwsze, kawał dobrej roboty wykonano i brnąć w kolejne lokacje mamy wrażenie grania w starego dobrego KotOR'a (wszystkie postaci są udźwiękowione), grafika ma rewelacyjny styl, a każda z klasa postaci ma osobną historię!!!
Po drugie, oddanie wszystkie go "za free" byłoby nieuczciwe w stosunku do graczy, którzy kupili i płacili za grę.

Minusem może być to, że wiele osób nie wytrzyma tych ograniczeń i zwyczajnie odpadnie (lub zakupi subskrypcję). Albo zainwestuje w Catrel Coins (druga waluta funkcjonująca w grze, zdobywana za realną gotówkę), czyli sposobie BioWare na mikropłatności. Za Carterl Coins możemy wykupywać dodatki, stroje, wyposażenie, a nawet będąc graczami F2P dostęp do niektórych zdolności i eventów.

Gra jest naprawdę dobra i warta była swojej ceny. A teraz dzięki Free-to-play, jest szansa (choć wymagać to będzie dużego samozaparcia) na poznanie rewelacyjnych linii fabularnych dla dostępnych postaci. A jest z czego wybierać, bo możemy opowiedzieć się po stronie Imperium Sith lub Republiki. W zależności od strony konfliktu jaką wybierzemy dostajemy 4 klasy postaci do wyboru (dwie klasy władające mocą i mieczami świetlnymi, żołnierz, odpowiednik łotrzyka). Każda klasa ma swoją specjalizację, co daje mam ostatecznie 16 klas. Jest w czym wybierać.

Grało się i gra się w to świetnie. Narracja prowadzona jest dynamicznie i z przyjemnością zdobywa się kolejne poziomy. Mam nadzieję, że The Old Republic po zmianie konwencji przykuje jak najwięcej graczy, bo należy się to tej grze.

Gdzie twórcy popełnili błąd? Według mnie na rynku zdominowanym przez World of Warcraft jest naprawdę mało miejsca na płatne gry MMO (osobiście nie rozumiem fenomenu WoW'a), zamiast stworzyć Knights of the Old Republic 3, próbowali się przebić na trudnym rynku. I częściowo zawiedli. Mam nadzieję, że odświeżenie konwencji, mikropłatności i atrakcyjne abonamenty zachęcą graczy do gry, a twórców do ciągłej opieki nad tytułem i tworzenia kolejnych pakietów misji i eventów.
Dlaczego tytuł trafił do "Gry za grosze"?. Za 30 zł (w salonach Empik) można zakupić klienta, lub ściągnąć go za darmo ze strony BioWare, a za 1 zł dziennie można się cieszyć pełnym dostępem do gry i statusem subskrybenta.

Dla mnie ocena to 5-/6. Za odświeżenie konwencji, za grywalność, filmowość. Gra urzeka grafiką oraz muzyką. Tytuł godny do polecenia ze względu na możliwość darmowego wypróbowania i atrakcyjne abonamenty. Według mnie pozycja obowiązkowa dla fanów Star Wars i dobrych gier RPG.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

środa, 28 listopada 2012

"StarCraft 2: Wings of Liberty" - RZUT (Rad)OKIEM

Od jakiegoś czasu w salonach Empik oraz na stronie empik.com można zakupić grę Starcraft 2: Wings of Liberty w cenie 78,99 zł. Jest to dość ciekawa oferta, zważywszy na politykę cenową Activision Blizzard. czy warto? Myślę, że tak. Blizzard na rynku ma dobra renomę i zazwyczaj gry ich można brać w ciemno (choć Diablo 3 przegrało w moim osobistym rankingu z Torchlight 2 :P ), bo mamy pewność, ze produkt jest dopieszczony w każdym najmniejszym calu. Starcraft 2 jest sequelem rewelacyjnej gry strategicznej z lat 90-tych ubiegłego wieku. Jest to na tyle kultowy tytuł, ze w krajach azjatyckich wszedł do kanonu e-sportu. Zresztą kampania dla pojedynczego gracza jest tylko wstępem do prawdziwej esencji gry, czyli potyczek w sieci z innymi graczami. czy zakupię? Osobiście, nie wiem. tytuł i cena są kuszące, jednak na Starcraft'a 1 zdecydowałem się dopiero niedawno i to za cenę 19,90 zł (w jednym z hipermarketów). Nie bardzo radzę sobie w potyczkach sieciowych w grach strategicznych i wątpię bym czerpał przyjemność z ciągłego dostawania bęcków od innych graczy. Preferuję strategie bardziej obronne i walkę skierowaną na umacnianie swoich pozycji oraz powolne zdobywanie kolejnych części mapy... Laures dostaje szewskiej pasji widząc jak się okopuję i umacniam :P, a tutaj gra jest bardziej dynamiczna (wiem, słaby byłby ze mnie taktyk na polu bitwy... no chyba, żeby wojna była turowa... o to co innego :D). Zainteresowani pewnie skorzystają z promocji, bo gra prezentuje się nie tylko pięknie graficznie, ale i ma całkiem ciekawy scenariusz. Swego czasu miałem okazję przetestować za pomocą zaproszenia grę i tryb dla pojedynczego gracza był przyjemnie grywalny.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

piątek, 23 listopada 2012

"Borderlands 2" i "XCOM"- RZUT (Rad)OKIEM na promocje muve.pl

Na zakończenie tygodnia wyprzedaży muve.pl zaprezentował dwa stosunkowo nowe tytuły (oczywiście w wersji digital), czyli Borderlands 2 i XCOM oraz Season Pass do Borderlans 2. Wszystko przecenione o 25%, dzięki czemu cena poszczególnego produktu waha się w granicach 100 zł. Prywatnie nie jestem zainteresowany, gdyż w Borderlands nie grałam (tytuł znany mi jest głównie z gameplay'ów prezentowanych przez znany duet Rock & Rojo) i średnio interesuje mnie połączenie RPG i gry FPS. XCOM to re-make lub raczej próba odświeżenia klasycznej już serii strategii turowych (lata temu miałem okazję grać w X-COM 3). Obie gry zebrały całkiem sporo pochlebnych recenzji. A Season Pass, to nic innego jak dostęp do wszystkich dodatków do Borderlans 2. Czy warto skorzystać z promocji na muve.pl, która trwa do końca dnia? Fani, którzy wyczekiwali przecen mogą się pokusić i zapewne będą zadowoleni. Ja osobiście skłaniałbym się do tytułu XCOM, ale poczekam. Poczekam na promocję znacznie większą niż 25%.

Poza tym muve.pl wprowadził też promocję na gry "pudełkowe". Dość obiecujące ceny i dodatkowo każdy gracz (bez względu na to jaką platformę do gry posiada) może znaleźć coś dla siebie. Wstępnie moją uwagę przykuł tytuł Confrontation (czyli cyfrowa adaptacja figurkowej gry bitewnej od Rackham). 
Cena jest dość atrakcyjna bo 17,99 zł, dodatkowo odpadają koszty przesyłki, bo muve.pl bierze to na siebie. Powstrzymuje mnie to, że nie mamy do czynienia z grą turową opierająca się na potyczkach frakcji dobranych według własnego uznania, czyli idealnego przeniesienia mechaniki gry na ekran komputera (jakby tak wyglądała brałbym od razu tytuł, bo bitweniak był rewelacyjny i miał prześliczne modele). Konwencja gry przypomina troszkę Dawn of War 2 i niestety prezentuje tylko potyczkę Gryfów ze Skorpionami z Dirz (przy czym sterujemy tylko Gryfami). Osobiście mnie nie przeszkadza taki wybór, bo akurat Akkylannie Griffons była armią, która najbardziej mi spasowała. Laures jednak swoją sympatią obdarzyła inną frakcję i negatywnie wyraziła się na temat edycji cyfrowej Confrontation. Może jak CD-Action, kiedyś dorzuci jako "pełniak" będę miał okazję w to zagrać z czystym sumieniem ;). 

Pozdrawiam i do następnego przeczytania. 

czwartek, 22 listopada 2012

"Max Payne 3" - RZUT (Rad)OKIEM na promocje muve.pl

Kolejny dzień promocji na muve.pl i ogromne zaskoczenie. Dziś Max Payne 3, czyli najnowsza odsłona i stosunkowo młoda, bo z maja tego roku produkcja Rockstar. Gra ogólnie otrzymała dość dobre recenzje jako kontynuacja takiego hitu z przed lat jak pierwsza i druga część serii. Jakoś tak nigdy nie miałem okazji grać w te tytuły i w sumie średnio trafiły mi w gust. Ale serii trzeba oddać to, że miała ogromny wpływ na kształt rozgrywki wielu gier komputerowych, wprowadzając między innymi bullet-time (czyli spowolnienie czasu, dzięki któremu można było sprawniej wyeliminować zagrożenia).
I teraz najlepsza wiadomość. Max Payne 3 w muve.pl jest dostępny za 24,99 zł (czyli 75 % taniej!!!). Cenega i muve.pl ostatnimi czasy na arenie dystrybucji gier w Polsce stają się mocnym graczem z którym trzeba się liczyć. Oby tak dalej, bo na tym korzystają klienci :D 
Dokonać zakupu oczywiście jest warto, zwłaszcza jeśli kogoś zainteresował ten tytuł, ale miał drobne wątpliwości.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

środa, 21 listopada 2012

"Civilization V" - RZUT (Rad)OKIEM na promocje muve.pl

Dziś kolejny dzień promocji muve.pl. Tym razem zaoferowano nam rewelacyjny tytuł jakim jest Civilization V. Jest to ostatnia odsłona kultowego już cyklu, który towarzyszy nam od lat 90-tych ubiegłego wieku. W ofercie muve.pl za cenę 17,99 zł dostajemy grę w wersji digital (w zasadzie jest to kod uprawniający do ściągnięcia gry z Steam). Za taką cenę warto pokusić się i zakupić sobie ten tytuł na nadchodzące zimowe wieczory, bo budowanie swojej własnej cywilizacji od podstaw daje sporo satysfakcji. Moją ulubioną częścią cyklu jest cześć trzecia, jednak Civilization 4 i Civilization 5 najbardziej przypadły Laures do gustu i potrafią ją przykuć do monitora na długie godziny. Civilization 5 wraz z późniejszymi dodatkami oraz dodatkowymi scenariuszami dostępnymi poprzez platformę Steam rozwija skrzydła i łączy w sobie wszystkie najlepsze cechy gatunku.
Naprawdę warto jest wydać 17,99 zł (myśmy zakupili troszkę wcześniej, ale nie żal wydanych złotówek na tą produkcję) za tak dobrze zrealizowaną strategię. Potem wystarczy poczekać na promocje gier na koniec roku w Steam i "polować" na dodatki. Kolejny plus dla muve.pl za promocje, jednak ja i tym razem pasuje z zakupami... bo już mamy ten tytuł :D

wtorek, 20 listopada 2012

"L.A. Noire" - RZUT (Rad)OKIEM na promocje muve.pl

Kolejny dzień promocji na muve.pl. Dziś zaserwowano nam L.A. Noire w wersji kompletnej. Cena dość atrakcyjna, bo około 30 zł za pełną grę z dodatkami w wersji digital. Jak kogoś interesują klimaty Ameryki z lat czterdziestych ubiegłego wieku okraszone zagadkami kryminalnymi, polecam. Osobiście mimo wielkiego zaufania do Rockstar'a (i zdolności budowania przez nich klimatu oraz nakreślania postaci), odpuszczam ten tytuł, gdyż średnio mnie interesują te realia, poza tym moja znajomość języka angielskiego raczej zubożyła by moje doznania płynące z obcowania z ta grą. Ale jak ktoś myślał o tym tytule i wahał się z zakupem, to teraz jest dobra okazja.

Swoją drogą ta akcja promocyjna  ma trwać do końca tygodnia (oj rozbujała nam się Cenega i muve.pl :D). Zobaczymy na co jutro wypadnie (tak cichutko liczę może na Bioshock'a). Póki co, moim "łupem" padł Spec Ops: The Line.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

poniedziałek, 19 listopada 2012

"Torchlight 2" i "Spec Ops: The Line" - RZUT (Rad)OKIEM

Cenega i muve.pl ostatnimi czasy zaskakują graczy. I to jak pozytywnie. Pierwszym zaskoczeniem jest wydane (z drobnym opóźnieniem) spolszczenie (lub jak kto woli lokalizacja) gry Runic Games, Torchlight 2, czyli kontynuacji pogromcy i największego konkurenta Diablo. Pierwsza część wpadła w moje ręce za sprawą CD-Action i ujęła mnie za serce syndromem jeszcze-jednej-minuty. Kontynuacja, początkowo nie przykuwała mojej uwagi (brak polskiej wersji językowej) ale stanowiła dość atrakcyjną alternatywę cenową do Diablo 3. W ostatni piątek z okazji premiery polonizacji muve.pl wprowadził promocję na Torchlight 2 w wysokości 40 %. Zamiast płacić 69,99 zł, cena gry zamykała się w okolicach 40 zł. I wiecie co? Warto było! Warto nawet wydać te 70 zł (co stanowi połowę ceny Diablo 3), bo zabawa jest przednia. Grałem w sobotę wieczór, bo potem grę przejęła Laures i ... ja jedynie mogłem zaglądać jej przez ramię i kibicować. Gra prezentuje się rewelacyjnie pod względem graficznym (jest kolorowo i widowiskowo) i rozgrywki (zapas myszek czeka już w szafie, bo przy tej grze jest wielka szansa je "zaklikać"). Co ciekawe muzycznie nawiązuje do starego Diablo. Polonizacja mimo, że jest raczej miłym dodatkiem zaskakuje nie tylko słowem pisanym (nie razi w oczy swoimi tworami w stylu oponentów nazwanych "mięsny jeż"), ale również dobrym dubbingiem jaki serwuje nam intro. Pierwsze wrażenie ... HIT!!! Zobaczymy jak będę miał okazję pograć więcej, postaram się naskrobać kilka słów o tym produkcie.

Druga wiadomość, która cieszy moje serce to przeceny na muve.pl w wersji digital. I tak moją uwagę (dzięki mojej Kochanej i czujnej Laures ) przykuł tytuł  na który zerkałem nieśmiało na półkach sklepowych. Początkowo gra miał dość zawrotną cenę oscylująca w granicach 140 zł, potem cena spadła do około 55 zł (okazjonalnie zdarzały się promocje po 34 zł), a teraz na muve.pl jest dostępna za około 15 zł. O jakim tytule mowa? Oczywiście o Spec Ops: The Line. Czy gra jest naprawdę aż taka zła, że zasłużyła sobie na taki marny wynik sprzedaży? Co w niej nie zadziałało? Dlaczego spadkobierca serii Spec Ops nie zyskał uznania? W najbliższym czasie postaram się odpowiedzieć na te pytania.



Ostatnia wiadomość (troszkę nadprogramowa, ale wpadło mi to do głowy, w trakcie pisania). Star Wars: The Old Republic jest od czwartku w modelu płatności Free-to-play. Do tej pory miałem okazję mieć wykupione dwie subskrypcje ( prowadząc postać mojego Sith Assassina i tworząc kilka postaci, które miałem zamiar rozwijać), niestety w międzyczasie w moje ręce wpadł Battlefield 3 i dość skutecznie odciągnął mnie od tego, jakże miłego tytułu. Teraz gra przeszła na model darmowy, dzięki czemu można poznać fabułę dla swoich postaci. Czekałem na ten dzień, jednak mimo, że gra nie wymaga już aktywnej subskrypcji, jakoś mam ochotę wykupić sobie 60 dni (może przez te ograniczenia, jakie twórcy gry nałożyli na graczy) i dokończyć moje przygody w tym świecie. Z drugiej strony w Star Trek Online nie posiadam subskrypcji, a jednak nie przeszkadza mi to cieszyć się grą. Trzeba zobaczyć, jak gra wygląda teraz po zmianach i dopiero ocenić czy warto kupować subskrypcję.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

piątek, 16 listopada 2012

"Gry za grosze" - Police Quest: SWAT 1 + 2


Seria Police Quest, to przede wszystkim gry przygodowe. Dzięki serwisowi GOG.com i akcji likwidacji CDPROgramu CDProjekt, kilka dni wcześniej gry te zasiliły moją kolekcję. Zamknięcie CDPROgramu stało się tłem do otwartej wojny między wydawcami i sklepami internetowymi. Cenega z Kompanią Graczy wykorzystując zdenerwowanie graczy, którzy nie mieli odpowiedniej ilości zgromadzonych punktów w CDPROgramie kusiła możliwością przelania tych punktów właśnie do Kompani, dorzucając jeszcze jakiś bonus. CDProjekt nie będąc dłużnym szybko wprowadził promocję dla nowych klientów serwisu CDP.pl (łapiecie się w tym jeszcze? Bo ja dwa dni próbowałem się zorientować o co chodzi), czyli dla tych którzy założą konto, otrzymają 300 punktów na kupon do GOG.com, a dla tych co jeszcze coś kupią, kolejne 300. W sumie za kilka złotych można było dostać 600 punktów, które... można było wykorzystać w GOG.com lub przelać do Kompani Graczy. Cóż, mam wrażenie, że CDProjekt pod sam koniec zorientował się, że coś nie tak wyszło z zamknięciem CDPROgramu i próbował odzyskać twarz. Czy mu się to udało... nie oceniam. Pozostawiam to Wam.

Jak już rozgryzłem co i jak, a faktycznie konta w CDP.pl nie miałem, postanowiłem skorzystać z promocji. Zarejestrowałem się (plus rejestracji to klasyczna gra Teenagent za darmochę i to w wersji PL :D z poprawioną grafiką i z nagranymi głosami Gulasha i Aleksa... nie wiecie kto to? ... no, redaktorzy Secret Service... też nie wiecie co to takiego?... kiedyś, tym co niewiedzą opiszę, bo pisania tu będzie sporo ;) ), zgłosiłem na odpowiedni mail... (jako minus całej akcji promocyjnej CDProjektu trzeba zaliczyć zero informacji), poczekałem dwa dni i dostałem 300 pkt. I co uczyniłem z nimi? Niecnie wykorzystałem w GOG.com by zakupić... Police Quest: SWAT 1 + 2. Darowałem sobie przelewanie ich do Kompanii, gdyż zakup ten mnie strasznie korcił.

Czyż to pudełko nie jest piękne :D
Jako młody człowiek, mieszkając w swoim rodzinnym mieście miąłem okazje często odwiedzać pewien sklep papierniczy. Charakteryzował się on tym, że miał taką niedużą przybudówkę, gdzie siedziała smutna pani sprzedająca tam kasety i płyty z muzyką oraz kilka gier. Wśród tych kilku dużych i magicznych kartonowych pudelek stało jedno (chyba najczęściej oglądane przeze mnie), czarne i błyszczące opatrzone tytułem: "Daryl F. Gates' Police Quest SWAT". Niestety, zasobność portfela oraz brak komputera klasy PC uniemożliwiały mi zakup tego przedmiotu pożądania. A teraz mamy GOG.com, komputery, które w latach 80-tych nie tylko satelitę by w kosmos wysłały, ale i pół miasta tam umieściły i nim zarządzały... same. Jedyny warunek jaki musimy spełnić to wydać 9,99 $ by otrzymać dwie gry z serii SWAT (lub można było skorzystać z promocji i nie wydać ani grosza :D).

No dobra, ale co zatem otrzymujemy w pakiecie sprzedawanym nam przez GOG.com? Jak sama nazwa sugeruje są to dwie pierwsze części cyklu SWAT, który wywodzi się bezpośrednio z gier przygodowych od Sierry. Bohaterem PQ 1, 2, 3 jest Sonny Bonds, akcja dzieje się w Lytton City i tworzy zamkniętą całość głównie z dość ładną rysunkową grafiką. PQ4, przenosi nas do Los Angeles, gdzie to kierujemy detektywem i zajmujemy się rozwikłaniem zagadki seryjnego mordercy. Jak wspominałem kiedyś, tutaj mamy już do czynienia z fotorealistyczną grafiką.

Poprzednim razem wspomniałem, że Police Quest SWAT 1 jest gra taktyczną. Błąd. To nadal jest przygodówka, tyle że z elementami taktycznymi. Na czym to polega i jak się w to gra? Trudno i to bardzo. Na samym początku, nim rozpoczniemy grę, podpisujemy papiery rekrutacyjne i trafiamy do naszego sierżanta i dowódcy grupy (niech nikt nie śmie przerwać sierżantowi, bo to koleś pozbawiony poczucia humoru... mnie się tak z przyzwyczajenia na nim "kliknęło" i się facet zdenerwował). Po krótkiej prezentacji udajemy się na trening strzelecki, trening strzelców wyborowych lub do sali wykładowej, gdzie prezentowane są nam techniki interwencyjne... po około godzinie gry (tak, z zegarkiem w ręku trwało to godzinę) zaczyna wyć alarm i trafiamy na teren akcji. Akcja całej gry dzieje się w Los Angeles ( zresztą to miasto chyba, jako pierwsze na świecie miało taką jednostkę policji) oznacza to, że napatrzymy się na piękne słoneczne krajobrazy, gliniarzy w czarnych mundurach i sporo problemów z jakimi boryka się taka aglomeracja. A całość śledzimy jako młody funkcjonariusz jednostki SWAT, na którego wszyscy mówią "Pop".
Pierwsza misja już sprowadziła mnie na ziemie, że to nie bajka. Nim stanęliśmy z oddziałem (nazwane tutaj ślicznie Element) u progu drzwi pewnej krewkiej staruszki z rewolwerem. Trzeba było się przygotować. Wywiad środowiskowy, wypytanie świadków, pierwszych funkcjonariuszy, którzy byli na miejscu. Potem odprawa i do akcji. I co? Radoczek nauczony z SWAT 3, że to się ustawiam pod drzwiami pierwszy lub z Rainbow Six, że to z buta się wbijamy, ruszył niczym Rambo z pieśnią na ustach do przodu. Usłyszałem głos sierżanta, potem dwóch policjantów dało mi znak, że mam opuścić miejsce akcji i zobaczyłem film na którym sierżant jedzie po mnie niczym na starej kobyle wyzywając mnie od imbecyli. Ale o co chodzi? - pomyślałem. Drugie podejście było już bardziej szczęśliwe ale i tak popełniłem kilka błędów, za które karany byłem tak samo jak za pierwszym razem. W końcu zrozumiałem swój błąd. To nie jednostka wojskowa synu, w której strzelasz do każdego bez ostrzeżenia (jak to bywało w Rainbow Six), tu masz "służyć i chronić". Nie ma tu akcji, że wpadasz do domu, mylisz adresy i łamiesz jakiejś kobiecie zęba. Za takie zachowanie wylatujesz z oddziału (swoją drogą, niektórzy mogli by sobie potrenować na takiej grze nim w prawdziwym życiu ruszą do akcji). Gra bezlitośnie karze każde odstępstwo od procedur bezpieczeństwa (kolegów, cywili, swojego, a nawet podejrzanego), od procedur związanych z wejściem i użyciem broni. Ta gra jest niczym symulator. Tu nie zawsze liczy się refleks, a zgranie w zespole i wykonywanie zadań, jakie powierzą nam przełożeni.
Grafika jest... specyficzna. Tła to zdjęcia, na które nałożone są zdigitalizowane sylwetki naszych kolegów, oponentów, świadków oraz nasza. Efekt jest dość ciekawy, choć rozumiem, że po latach nie robi to aż takiego wrażenia jak kiedyś i może troszkę śmieszyć (dlaczego SWAT nie rzuca cienia???).
Czysto! Można przycinać krzew!
Gra jest trudna i każde niepowodzenie lub niezastosowanie się do procedury karze... zawieszeniem funkcjonariusza w czynnościach lub zwyczajnie śmiercią naszego bohatera. Klucz do przetrwania to procedury, procedury i jeszcze raz procedury. Piękna sprawa dla pasjonatów tego typu jednostek, bo w miarę realistyczny sposób pokazuje jak to wszystko działa od zaplecza.




Police Quest: SWAT 2 w odróżnieniu do swojej poprzedniczki jest to gra strategiczna rozgrywająca się w czasie rzeczywistym. Nowością (poza samą konwencją i zmianą widoku na izometryczny) jest możliwość wcielenia się w tych złych. Będziemy porywać, rabować i szerzyć jedyną i słuszną ideę naszej organizacji, od czasu do czasu dając łupnia jednostce SWAT. Osobiście troszkę marudzę na ten tryb i ciężko mi się przestawić z taktycznego działania na rzecz prawa, na taktyczne działanie na rzecz... chaosu. Ale to kwestia gustu. Gra jest dość solidnie wykonana, ładne mapy, prosta ale czytelna animacja postaci. Modele są malutkie, ale całkiem szczegółowe. Widać, że SWAT nosi kamizelki kuloodporne i hełmy. Dziwi mnie, że wszyscy terroryści są rudzi i noszą szare koszule. No ale nie czepiajmy się. W latach 90-tych grafika uchodziła za schludną.

Pączki dla całego oddziału i to... gazem!
Choć Laures jak zerknęła na screeny z gry stwierdziła "Dziwne te budynki". Moja odpowiedź: "To są regały w magazynie". Faktycznie, grafika  i proporcje są dość umowne.
Poza elementami typowo strategicznymi, mamy też możliwość pobawienia się w menadżera. Pomiędzy misjami mamy możliwość doszkolić naszych operatorów, formować nowe grupy z dostępnej bazy osób (jako ciekawostka, występuje tu pewien funkcjonariusz z Lytton City ;) ). Operujemy funduszami danymi nam od guru i ludu lub z budżetu miasta. Wszystko zależy jak bardzo nasze akcje spodobają się (lub nie) opinii publicznej. SWAT 2 też jest wymagający i potrafi zaskoczyć. Wymaga małpiej zręczności (zwłaszcza przy większej ilości grup i dużych mapach) oraz skupienia i strategicznego myślenia. Ale potrafi też krnąbrnych graczy ukarać. Jak? Gwarantuje Wam, że jedną misję możecie rozgrywać dziesiątki razy, a nigdy jej przebieg nie będzie taki sam. Misja piąta po stronie SWAT, napad na bank. Wchodzę dwoma grupami. Gaz przez okno, wywalamy drzwi i BUM. Zaminowane drzwi. Powtarzamy. Tym razem cichutko. Otwieram drzwi, a zakładnicy zaczynają krzyczeć: "Uwaga Policja, uciekajcie!!". Chwila konsternacji z mojej strony  zakończona strzelaniną, w której ginie kilku zakładników, kilku policjantów i wszyscy napastnicy. Powtarzamy. Tym razem cichutko. Assaulter z miotaczem gazu za oknem, dwie grupy wchodzą po cichutku. Otwieram drzwi, gaz do środka. Szybka neutralizacja. Jeden z zakładników ucieka do pomieszczenia obok. Dwóch policjantów wysyłam za nim. BUM. Zaminowane drzwi.
To jest klimat. Z tego co pamiętam SWAT 3 tez cechował się podobnymi rozwiązaniami.

Na słodziłem ile wlezie, teraz czas ponarzekać. Jak SWAT 1 nie budzi większych zastrzeżeń. No czasem mi się gubi w filmach dźwięk i kursor nie jest za precyzyjny. Ale SWAT 2 ma straszne kłopoty z Windows 7. Animacje rozpoczynające każdą misję, nie budzą już teraz takich emocji. Są sztywne i strasznie sztuczne, a w dodatku u mnie są bez dźwięku. Można je obejrzeć, ale troszkę się traci klimat. Na szczęście cele misji są spisane i można się obejść bez tych animacji. Nie wiem, może brakuje mi jakiegoś sterownika ale wiem, że problem jest nie tylko u mnie. SWAT 2 ma również ogromny problem z rozdzielczością  Dwa razy udało mi się grę uruchomić w dość wysokie rozdzielczości i wyglądała rewelacyjnie. Ale nie wiem jak to zrobiłem  Tak samo wyszło. Po kilku chwilach udało mi się uzyskać satysfakcjonującą mnie jakość obrazu, ale wymagało to "pogrzebania" w opcjach uruchamiania. Sadziłem, że GOG.com w jakiś sposób lepiej przygotuje to wydanie. No ale nie można mieć wszystkiego, ale jeśli ktoś zapłaci za to 10 $ powinien otrzymać produkt pełnoprawny. Druga sprawa to brak instrukcji do SWAT 2. Przydałaby się, bo opcji jest tam sporo i warto byłoby dostać informacje o nich w formie elektronicznej. W obu grach można się przyczepić do siermiężności sterowania. Ale to jest naprawdę "czepialstwo".

Jak oceniam zestaw "Police Quest: SWAT 1 + 2" ? Dla mnie to 4-/6. Niestety duża wina za ocenę stoi po stronie GOG.com. Brak instrukcji, czy choćby pomocy na oficjalnym forum ze strony dystrybutora, troszkę psuje obraz całości. Jednak same gry mają niepowtarzalny klimat w którym czuć operacje specjalne Policji. Nie ma tu miejsca na szarżowanie. Każdy krok musi być przemyślany do przodu. Dobra zabawa dla fanów takiej rozgrywki i zupełnie inna od tego co serwuje nam SWAT 3 i 4. Warto się z nią zapoznać, mimo to, że znajomość ta będzie trudna i wymagająca. Ale jaka satysfakcja. Bo w tych grach nie liczy się celne strzelanie, ale szybkie myślenie i działanie zgodnie z prawem.
"To Protect and To Serve"

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.
R.

wtorek, 13 listopada 2012

Mini-jubileusz, czyli 2000 wyświetleń za nami.

Zdaję sobie sprawę Moi Drodzy, że dla wielu osób prowadzących blogi 2000 wyświetleń to leci w ciągu jednego dnia. Ale ja tu skromny jestem i oto dziś ta magiczna cyfra padła. Oznacza to, że 2000 par ludzkich oczu zerknęło na moje mizerne wypociny, a czasem nawet coś przykuło ich uwagę na dłużej.

Pomimo dość odległego czasu wystartowania tego bloga (2009 rok) jakoś tak się złożyło,  że nie mogłem trafić sobie w gust co bym chciał na nim zamieszczać. Początkowo miały być to zdjęcia figurek z Star Wars, które próbnie trafiły (może jeszcze kiedyś trafią... nie zamykamy sprawy definitywnie), coś tam miało być o grach oraz ogólnie takie moje przemyślenia. Jednak życie i pojawienie się córeczki w naszym życiu zaowocowało radykalnym zmniejszeniem się ilości wolnego czasu i blog poszedł w zapomnienie. Ale jak widać po historii wpisów, sytuacja w obecnej chwili się dość unormowała (córka jest już na tyle duża, że potrafi sobie chwilę czasu zorganizować sama, a przez to daje rodzicom czas na przygotowanie innego posiłku niż pierogi z woreczka czy zwyczajnie odebrać pocztę, zrobić szybki wpis lub go edytować).

Zmieniła się również koncepcja dotycząca zamieszczanych treści. Zdecydowałem się na skupić na tym co mnie cieszy i dzielić się informacjami na ten temat z innymi. Pojawiły się zatem działy związane z książkami oraz grami (szczególnie tymi w przecenach, ale również związanymi z tematyką Star Wars).

Przeglądając statystyki (którymi się częściowo podzielę/pochwalę) od samego początku istnienia bloga, byłem nielicho zaskoczony. Okazało się, że najbardziej popularnym wpisem jest CC-2224 "CODY" , potem w kolejności jest Medal of Honor Warfighter - Moim zdaniem, czyli Radoka subiektywna recenzja oraz Baby on Board.
Najczęściej rejestruję wejścia z takich krajów jak Polska, Włochy oraz Stany Zjednoczone (Ukraina jest tuż, tuż).
W 97% użytkownicy korzystają z systemu Windows, 1% to Linux, 1%< Macintosh.
Ciekawie sytuacja wygląda z przeglądarkami. Przodują użytkownicy Chrome (60%), następnie Firefox (18%), Internet Explorer (15%). 

Dumą napawają mnie te statystki i chciałbym za to własnie podziękowaćPodziękować wszystkim, którzy zajrzeli do Krainy Radoka i poświecili jej chwilę, by poznać moje przemyślenia, opinie oraz pasje. Przekroczenie 2000 wyświetleń nie jest może jakimś cudownym osiągnięciem, ale mnie niezmiernie cieszy, bo napędza mnie to do dalszej pracy  w drodze do polepszania Krainy i tym samym osiągnięcia kolejnego dość znaczącego limitu (10 000 wyświetleń :D ).

Jeszcze raz Dziękuję i Pozdrawiam Wszystkich Czytelników oraz do następnego przeczytania. 
Radok 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Grand Theft Auto IV - RZUT (Rad)OKIEM

Tak, tak. Radok marnotrawny wraca do serii z przed wielu lat. A to za sprawą szalonej promocji w sklepie muve.pl. GTA IV wraz z dodatkami można tam dostać już za około 35 zł w wersji elektronicznej. 
Wielce prawdopodobne jest to, że gdy czytacie te słowa mój komputer poci się "zasysając" z muve.pl własnie wersję gry :D (dziękuję Laureskowi Kochanemu za zakup gry).

Będzie to mój pierwszy kontakt z tą częścią serii, gdyż dość sceptycznie podchodziłem do tego co zaprezentowała. Pierwsze moje wrażenie było takie, że gra stara się spoważnieć i wydorośleć. Bardziej przypadło mi podejście do gangsterskiego tematu zaprezentowane w Saint Row 2 i 3
Póki co nastawiony jestem dość optymistycznie (ale z dystansem) do tytułu, ale mając we wspomnieniach pierwszy kontakt z serią GTA ( gdy to jeszcze podczas gry obserwowaliśmy czubek głowy naszego bohatera) oraz radosne chwile spędzone przy kolejnych odsłonach (jakoś tak ominąłem Vice City i San Andreas ) daję jej duży kredyt zaufania. Szczególnie ,ze cena jest dość atrakcyjna i zachęca do skorzystania z promocji. Bo za podstawową wersję gry płacimy coś około 13 zł, a za dodatki 21 zł ... WARTO! 
Swoją drogą CDP.pl i muve.pl zaczęli dość ostro walczyć ze sobą o klienta... to dobre wieści dla nas, graczy.  

Jak tylko zapoznam się bliżej z GTA4, z wielką radością zamieszę tutaj swoje przemyślenia.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania. 

środa, 7 listopada 2012

"Gry za grosze" - Police Quest 1 - 2 - 3 - 4

Dziś nietypowo. A to ze względu, że nie chodzi dokładnie o tanie gry co o możliwość pobrania gry prawie za darmo. CDProjekt to rodzimy wydawca, który swego czasu dominował na rynku i był prekursorem wielu usług oraz pomysłów (gram.pl, GOG.com, a obecnie serwis CDP.pl), które zmieniły Polski rynek gier. Wprowadzili wirtualne punkty za rejestrację oryginalnych gier, które dawały graczom czasem możliwość zakupu gadżetów ze sklepu gram.pl. Potem przekształcenie całości w lojalnościowy CDPROgram. I nagle świat internetu obiegła wieść, że CDP zamyka swój twór i sugeruje wykorzystanie zebranych punktów w serwisie GOG.com. Okazało się, że razem z Laures zebraliśmy całkiem sporo tych punktów, bo wystarczyło ich na dwie gry. Nasz wybór padł na "Police Quest 1 - 2 - 3 - 4" oraz "Forgotten Realms: Demon Stone". Czy było warto? Myślę, że tak, gdyż lada chwila punkty z CDPROgram'u przestaną być respektowane, ponieważ firma zmienia strategię i chce wprowadzić jakąś nowość. Dlaczego wierni klienci zatem mają stracić dorobek punktowy? (bo by zakupić kod promocyjny do GOG.com należy mieć 150 lub 300 punktów zgromadzonych na koncie, a co z tymi, którzy mają ich tylko 40 ?? )
Dziwi mnie troszkę ta strategia CDP, gdyż przez te lata przyzwyczaiłem się raczej do wysokiego poziomu usług i dobrego obchodzenia się z klientami ze strony tej firmy. No, ale zobaczymy co nam przyniesie przyszłość i zmiany ze strony wydawcy.

Laures swoją uwagę zwróciła na tytuł "Forgotten Realms: Demon Stone", a ja uśmiechnąłem się szczerze do przygodówki, która od lat zaprzątała moją uwagę.

Czym zatem jest Police Quest? Jest to naprawdę wiekowy tytuł swoją historią sięgający 1987 r. Dla wielu graczy to jest prawie jak epoka kamienia łupanego, ale były to czasy, gdy niepodzielnie królowały Amigi, C-64 (sam nawet posiadałem taką maszynę :D ), Atari oraz pierwsze komputery osobiste, mocą dorównujące dzisiejszym zegarkom elektronicznym. Gdzieś za oceanem pojawiła się przygodówka z firmy Sierra On-Line z archaiczną na dzisiejsze czasy grafiką i systemem sterowania przyprawiającym o ból głowy (każdą komendę należało wpisywać ręcznie w konsoli gry). "Police Quest: In Pursuit of The Death Angel" (bo tak brzmiał pełny tytuł) powstała przy współpracy z emerytowanym funkcjonariuszem policji (Jim Walls) dzięki temu zyskała na realizmie. Już wtedy była to gra trudna i ginęło się praktycznie w każdym momencie, gdy nie zachowało się procedur bezpieczeństwa.

W 1988 r. ukazała się kontynuacja ( i zarazem mój pierwszy kontakt z ta grą, było to przeczytanie recenzji w "Top Secret" z dwoma bardzo słabymi obrazkami) o tytule "Police Quest II: The Vengeance". Następnie w 1991 pojawiła się kolejna odsłona z przepiękną grafiką VGA o tytule (a jakżeby inaczej) "Police Quest III: The Kindred" (mój pierwszy kontakt z grą otrzymaną od kolegi. Gra była nieprzystosowana do zabawy na nowszych komputerach co odbierało frajdę z całej rozgrywki). W tych trzech tytułach zamykała się historia funkcjonariusza imieniem Sonny Bonds oraz jego konfrontacji z "Aniołem Śmierci" (Jessie Bains). Dane nam było obserwować troszkę policyjnej rutyny oraz wykonywać standardowe zadania funkcjonariusza policji, a gdzieś w między czasie wplątalismy się w kawałek naprawdę potężnego i pasjonującego śledztwa.

Kolejne odsłony serii Police Quest, troszkę straciły na klimacie. Czwarta części radykalnie zmieniła grafikę na fotorealistyczną (zmieniła się główna postać, miasto oraz wzrosła brutalność) co raczej niekorzystnie wpłynęło na jakość gry. Natomiast piąta część dorobiła się tytułu "Police Quest: SWAT" i stałą się taktyczną grą (ciekawie rozwiązaną pod kątem graficznym, gdyż mieliśmy wrażenie brania udziału w interaktywnym filmie). Później gdzieś stracił się główny tytuł serii i całość zmieniła się kolejno w grę strategiczną (SWAT 2 - dzięki magazynowi RESET jest w moim posiadaniu) oraz strzelaninę taktyczną (SWAT 3 - dodana do CD-Action i SWAT 4).
Rozwój serii pokazywał nie tylko ewolucję gatunku gier przygodowych (od prostych graficznie gier z topornym interfejsem po gry typu point'n'click) ale również upadek tego szlachetnego gatunku.

Dzięki serwisowi GOG.com (oferta z której skorzystaliśmy zawiera gry z numerami od 1 do 4, pozostałe gry są oferowane jako odrębne produkty) mamy okazję sięgnąć po te tytuły (za cenę 9.99 $ lub 300 punktów z CDPROgramu) i zagłębić się w naprawdę fajną przygodę. Plusem dla tego wydania jest to, że "Police Quest: In Pursuit of The Death Angel" wydany jest w odświeżonej wersji z 1992 r. z lepszą grafiką i normalnym sterowaniem. Pakiet jest naprawdę fajny i zaopatrzony w niezbędne dodatki, które ułatwiają nam zabawę.
Ponieważ gra jest praktycznie za darmo, więc nie miałem jakiś większych wyrzutów sumienia biorąc ją (jest okazja do szlifowania angielszczyzny, bo tytuły na GOG.com są w oryginalnych wersjach językowych), ale za to jaką radość sprawiło mi rozegranie kilku sekwencji, czy dokonanie pierwszego zatrzymania (screen na górze jest dowodem :D).

Grę polecam fanatykom dobrych gier przygodowych. Nie spodziewajcie się tu "wodotrysków" rodem z Medal of Honor Warfighter. Police Quest to prosta graficznie (Gemini Rue jest na podobnym poziomie, a jaka radość z gry :D) ale za to skomplikowana fabularnie i wymagająca gra. Jeśli lubisz gry przygodowe w starym stylu, bierz w ciemno.

Jeśli miałbym ocenić to zbiorcze wydanie czterech części gry w skali punktowej, to było by 5-/6. Dlaczego? Za system zabezpieczenia PQ2, który psuje efekt i wymaga wydrukowania instrukcji. Obniżenie oceny to również zasługa czwartej gry z serii, która jest moim zdaniem najsłabsza.

Jeśli lubisz gry retro i do tego uwielbiasz przygodówki, śpiesz się by skorzystać z promocji CDPROgramu i GOG.com, bo naprawdę warto wydać na ten tytuł 300 punktów lub 10$.


Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

poniedziałek, 5 listopada 2012

"Czas Horusa" Dan Abnett - Biblioteka Krainy

Warhammer to uniwersum totalne. To gry RPG, bitewne, komputerowe. To również książki opisujące ten świat dzielący się na realia fantasy oraz SF. Dziś skupimy się na Warhammer 40.000, a dokładniej przyjrzymy się wydarzeniom, które doprowadziły do świata jaki znamy z 40-go tysiąclecia.

Jakiś czas temu (2006 rok) w naszym kraju pojawiły się dwie książki z serii Herezja Horusa z wydawnictwa Copernicus. Książki zostały dość średnio przyjęte przez fanów gatunku. Zresztą chłodna rekomendacja, również i mnie powstrzymała od zakupu "Wywyższenia Horusa". Jednak honor Terry i Ludzkiego Imperium postanowiła poratować Fabryka Słów, która ostatnimi czasy dość prężnie działa na rynku wydawniczym, publikując nie tylko rodzimych autorów (przecież samo wydawnictwo debiutowało razem z "Kronikami Jakuba Wędrowycza") ale również i zagranicznych autorów oraz serie z którymi nie poradziły sobie inne wydawnictwa (choćby dokończenie Mass Effect, na którym poległa ISA).
Fabryka Słów jest o tyle charakterystycznym wydawnictwem, że biorąc ich książki do ręki od razu wiemy z czyimi książkami mamy do czynienia. Jednak to co zrobili przy swoim wydaniu "Czasu Horusa" (oraz nowych wydaniach książek) przechodzi najśmielsze oczekiwania. Biorąc do reki pierwszy tom Herezji... dostajemy zapowiedź i obietnicę czegoś wspaniałego, co za chwile przeżyjemy. Oprawa graficzna oraz sam sposób złożenia książki (oraz przeurocze wewnętrzne wykończenia w kolorze czerwieni) dają wrażenie obcowania z bardzo luksusowym wydaniem. Pomijam fakt, że praktycznie każda strona książki opatrzona jest jakąś grafiką, a poszczególne rozdziały oddzielają od siebie stylizowane strony wykorzystujące ilustracje z okładki. Pierwsze wrażenie jakie robi książka (poza rozmiarami, bo do tego Fabryka już nas przyzwyczaiła) jest kolosalne. Dostajemy naprawę piękne wydanie w formie, której by się Rebis i jego "Diuna" nie powstydzili.

A jaka jest sama książka? Wydarzenia opisane w "Czasie Horusa" mają miejsce około 10 tysięcy lat przed tym jakie uniwersum zostało nam pokazane w grach figurkowych. Pokazuje, co się stało i jak do tego doszło, że w 40-tym tysiącleciu ludzie są w tak niewesołej sytuacji (w skrócie: mają przechlapane na całej linii i walczą o przetrwanie). Mamy okazję poznawać wydarzenia z perspektywy jednego z Kosmicznych Marines imieniem Graviel Loken. A dzieje się tam dużo. Ludzkość zjednoczona pod rządami nieśmiertelnego Imperatora i z wsparciem nadludzkich wojowników jakimi są Space Marines rusza w przestrzeń kosmiczną na Wielką Krucjatę mającą na celu połączenie wszystkich skupisk ludzi pod sztandarem Jedynego Imperium Ludzi. Jak to z Krucjatami bywa, nie zawsze ma to miejsce w sposób... pokojowy. Czasem zdarza się, że nasi dzielni Marines muszą swymi bolterami wbijać do głów innych ludzi ideały jakimi rządzi się Imperium Ludzi. Imperium odrzuciło wiarę, gusła i przesądy na rzecz nauki i racjonalnego wyjaśniania wszystkich zdarzeń jakie otaczają ludzi. Z tymi też hasłami ruszają na podbój kosmosu, gdzie ludzi przyjmują z otwartymi ramionami, a wszystkich obcych dziesiątkują. Imperator jednak, jak sam stwierdził musiał się poświęcić innym działaniom (o których nikomu nie wspomniał), natomiast dowództwo przekazał swemu ulubionemu dowódcy Horusowi nadając mu tytuł Mistrza Wojny.
Razem z Gravielem Lokenem stajemy się świadkami, gdy honorowi wojownicy, którzy walczą za Imperium Ludzi, napotykają zjawiska wykraczające poza ramy ich pojmowania oraz jak one kształtują ich oraz ich przywódców.
Całość czyta się naprawdę wspaniale, rewelacyjnym zabiegiem jest zastosowanie przez tłumacza (w tej osobie Michał Kubiak) specyficznego i bardzo wyniosłego języka (nie wiem jak to wyglądało w poprzednim wydaniu) podczas opisów oraz rozmów samych żołnierzy. Dzięki temu widać to, że są to wojownicy honorowi, pomimo swego rzemiosła, które dla śmiertelników nie zawsze jest miłe w odbiorze. Poziom tłumaczenia stoi naprawdę na wysokim poziomie oraz nadaje dziełu odczuwalną wielkość.

Książkę polecam z całego serca i widząc kolejne zapowiedzi Fabryki Słów bardzo mnie cieszą kolejne tomy tej epickiej serii. Od momentu, gdy pierwszy raz bierzemy książkę do ręki, poprzez chwilę zagłębienia się w tekst towarzyszy nam wrażenie brania udziału w czymś wielkim, czymś wspaniałym. Dołączamy do Krucjaty i razem z bohaterami obserwujemy jak na naszych oczach tworzy się historia. Jest to bardzo dobre SF, które pod pozorem opowieści ze świata Warhammera, stawia czytelnika przed wieloma problemami natury etycznej, czy zadając poważne pytania o naturę samych wierzeń i słuszność Krucjaty.
Herezja Horusa zapowiada się naprawdę ciekawie i mam nadzieję, że kolejne tomy będą trzymać równie dobry poziom. Bo Dan Abnett bardzo wysoko podniósł poprzeczkę. Kolejny tom "Fałszywi Bogowie" pióra Graham'a McNeill'a od jakiegoś czasu jest dostępny w księgarniach i mam cicha nadzieję, że wkrótce też zagości na mojej półce.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

środa, 31 października 2012

Medal of Honor Warfighter - Moim zdaniem, czyli Radoka subiektywna recenzja

Od kilku dni na moim dysku niepodzielnie króluje najnowszy Medal of Honor Warfighter, o którym miałem już okazję napisać w poprzednim poście. Pierwsze wrażenie jest kolosalne i porażające. Gra mnie zwyczajnie zachwyciła. A jaka jest po bliższym przyjrzeniu się jej? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.

Samotny na placu boju.
W zwyczaju mam zaczynać takie gry (łączące kampanię i grę z innymi graczami) od rozgrywki dla pojedynczego gracza. I tym razem postanowiłem zgłębić tajniki gry od tej strony, od czasu do czasu stając w szranki z innymi graczami w walnej bitwie narodów. Kampania jest kontynuacją, może nie bezpośrednią, Medal of Honor wydanego w 2010 roku. Spotykamy tu takich starych znajomych jak Voodoo, Dusty (ten koleś z okładki poprzedniej części gry), Mother, czy Preacher. W większości skupimy się na losach tego ostatniego, gdyż będzie nam dane poznać jego przeszłość, jego trudne relacje z rodziną oraz przyczyny i konsekwencje kilku decyzji jakie nasz bohater podejmie w grze. Poza "kaznodzieją" pokierujemy także operatorem o ksywie "Stump".

Bombowy początek.
Medal of Honor Warfighter jak przystało na współczesną grę akcji opisuje nam walkę z wrogiem nr 1 w XXI w, czyli terrorystami. Dzięki działaniom jakie podejmuje grupa Tier 1 odwiedzimy m.in Pakistan, Iran czy Bałkany.
Całość zapowiada się dość niewinnie. Pierwsze minuty gry to typowa misja "cichaczem do celu". Eliminacja strażników z broni z tłumikiem, podłożenie ładunku, detonacja i ... tutaj zaczyna się cała zabawa. Zamiast chirurgicznego uderzenia w transport terrorystów zaczyna się wojna. I to wojna na szeroką skalę. Ludzie biegają, strzelają, śmigłowce latają nad głowami, a pośrodku Preacher i Mother muszą się ewakuować. A to dopiero początek.
Ogólnie, by nie streszczać fabuły, cała akcja skupia się wokół tajemniczego materiału wybuchowego, który podczas naszej pierwszej misji dość porządnie zdemolował pewien port. Materiał ten jest w posiadaniu terrorystów, którzy jak wiadomo raczej bombek na choinkę z niego robić nie będą. Zatem jako dobrzy amerykańscy chłopcy od zadań specjalnych ruszany tam gdzie i diabeł baby posłać nie chciał, by sprawę wyjaśnić, załagodzić i pogodzić wszystkich ogniem i ołowiem.
Fabuła serwuje nam kilka ciekawych smaczków oraz momentów, w których z jednej chwili uśmiech ciśnie się na usta jako reakcja na tekst rzucony przez jakiegoś bohatera, by potem zamilknąć w zaskoczeniu widząc, że nie wszyscy terroryści to "rozrywkowe" chłopaki łapiące w lot amerykańskie poczucie humoru.
Fabuła bardziej mi przypasowała niż to co serwuje nam Battlefield 3. Jest dynamiczna, pełna zwrotów akcji i naprawdę trzyma człowieka kurczowo, aż do ostatniej misji.

Jak GROM z jasnego nieba.
Narracja poprowadzona jest bardzo dobrze, a dość dużą zasługę w tym ma charakter niektórych misji. Ciche misje wręcz skradankowe, czy wypełnione akcją misje w których szturmujemy jakieś obiekty. Czy perełki w postaci jazdy samochodem po ulicach Dubaju. Nawiasem mówiąc najnowszy Need For Speed Most Wanted ma też działać na silniku Frostbite 2.0 i jeśli będzie co najmniej taki jak pokazany model jazdy i zniszczeń tutaj, to zapowiada się ciekawy tytuł.
Osobiście jednak najbardziej urzekła mnie jedna misja. Nazywa się ona "Starzy przyjaciele" i rozgrywa się w Bośni, gdzie to mamy zatrzymać bośniackiego handlarza bronią. Sterujemy Stump'em, wspierając Voodoo w działaniach ofensywnych. Nasz zespół za to blisko współpracuje z GROM-em. Misja jest rewelacyjna, zwłaszcza, że pełno w niej smaczków. Nie wiem czy to celowy zabieg twórców gry, czy może pomysł oficerów GROMu współpracujących z nimi, ale spotykamy tam takich żołnierzy jak "Diabeł" i "Kaśka". Te dwa pseudonimy należały kolejno do Ś.P. podpułkownika Leszka Drewniaka i Ś.P. porucznika Krzysztofa Kaśkosa. Piękny hołd złożony żołnierzom formacji. Cała misja zdaje się nawiązywać do operacji "Little Flower" i aresztowania Slavko Dokmanovicia, w którym GROM brał dość czynny udział.
Zresztą większość misji wzorowana jest na autentycznych operacjach w których udział miały okazje brać oddziały specjalne.
Pomimo, że pozornie misji nie jest wiele, są one dość rozbudowane i bardzo klimatycznie zrealizowane. Czasem, czułem się jakbym realizował plan taktyczny z Rainbow Six.

Kupą, Mości Panowie!
Multiplayer oferuje natomiast, podobnie jak poprzedniczka, rozgrywkę będącą połączeniem dynamiki i wielkości map z Call of Duty z taktycznym podejściem Battlefield. I powiem szczerze, że takie podejście mi się podoba. Nie ma tu sytuacji, że gracz na ultra-poziomie jest wśród lamerów, takich jak ja, wręcz nietykalny. Wejdzie na gracza na niższym poziomie, ale z lepszym refleksem, dostanie kule i musi czekać na respawn. Premiowana jest tu szczególnie gra zespołowa, tak reklamowana na trailerach. Jak na razie miałem okazję grać w kilku trybach i w każdym trafiał mi się jakiś partner (chyba nie ma możliwości biegać po mapie jako jednoosobowa armia, jak w BF3). Gdy była to osoba ogarnięta, grało się wybitnie. Wzajemne wspieranie się, podawanie sobie amunicji oraz leczenie. W trybie "normalnym" nawet było widać kontur naszego współpracownika, gdy ten chował się za ścianą oraz kontur oponenta, który pozbawił życia wirtualny byt naszego partnera. Tryb "hardcore" najpewniej miał zbliżyć warunki pola bitwy do rzeczywistości, bo nawet nie otrzymujemy informacji o trafieniu przeciwnika. Nie widzimy również konturu naszego partnera. Gra się tutaj mniej przejrzyście i może to przeszkadzać osobom przyzwyczajonym do rozbudowanego HUB'a. Ale niestety gra w tym trybie nie daje żadnych dodatkowych profitów. Kwestia gustu i preferencji, co komu bardziej odpowiada.
największy pozytyw dla mnie to zabawa w bitwę narodów i zbieranie żetonów. O co chodzi z tymi żetonami w Medal of Honor Warfigther? Każdy walcząc pod flagą swojego kraju zdobywa pewne punkty (żetony). Po skończony meczu otrzymujemy podsumowanie ile to tych żetonów wywalczyliśmy, czasem premiują nas mnożnikiem dzięki któremu w następnej grze otrzymamy więcej tych żetonów. Gdy uzbieramy ich odpowiednią ilość, możemy je "przelać" (w zamian za baretkę) na konto naszego kraju. Zliczanie punktów dla danego kraju jest banalnie proste. Ilość żetonów dzieli się na ilość graczy i otrzymujemy wynik. jednak jest jeden warunek... musi być co najmniej 500 graczy. Proste? A ile daje zabawy.


Granatem hukowym po oczach.
Grafika jest naprawdę fajnie zrealizowana. Miałem okazję grac na ustawieniach grafiki na poziomie "Ultra" i prezentuje się całość naprawdę wybitnie. Przyjemnie jest zrealizowana animacja, gdy otrzymujemy trafienia. Ekran rozbłyska i na chwile tracimy ostrość widzenia oraz barwy na ekranie. Nie wiem jak to wygląda na żywo, bo jeszcze mnie nikt nie postrzelił (oby nikt nie miał takiego zamiaru), ale w grze sprawdza się to wybornie. Zresztą dźwięk podczas ostrzału, też prezentuje się dość dobrze i widać, że Danger Close postarał się w tej kwestii. Również pozytywnie sprawdza się polski dubbing. Wspomnianą misję "Starzy przyjaciele" miałem okazję oglądać z oryginalnej wersji gry i tu trzeba pochwalić twórców, za oddanie charakterystycznego akcentu naszej mowy podczas wypowiadania kwestii angielskich oraz nagranie kilku linijek po polsku.

Kupa, Mości Panowie :(
By tak nie słodzić, muszę też troszkę ponarzekać. Gra idealna nie jest. Ponownie obawiam się, że twórcy za bardzo chcieli dotrzymać terminów i wypuścili produkt zabugowany. Frostbite 2.0 sprawdza się naprawdę dobrze, ale czasem zdarzają się zgrzyty i bardzo niemiłe doczytywanie tekstur. Na początku jednej misji powitały mnie na ekranie gładkie, nieoteksturowane kamienie. Dopiero po chwili (zdążyłem wejść do menu i sprawdzić ustawienia) doczytały się kamienie. Niby można to przeżyć, ale co w takim razie się doczytywało wcześniej, przed rozpoczęciem misji? Kolejny minus, to własnie ekrany doczytywania. Jak macie pecha, to będziecie je wiedzieć często... a gra niestety wczytuje się dość długo. czasem pojawiają się dziwne efekty graficzne. Gracz, który teoretycznie był za zasłoną dymna rozpoczął ostrzał w moim kierunku. Niby wszystko było OK, gdyby nie animacja wylotowych gazów pojawiających się na czarnym kwadracie. Chwilę później z tej samej pozycji inny grać próbował mnie ustrzelić (tym razem skutecznie) i animacja już była poprawna. Zaznaczyć muszę, że ja pozycji nie zmieniałem (leżałem grzecznie na trawce bez ruchu).
Najwięcej problemów sprawiają jednak dźwięki. Pierwszym zgrzytem było, gdy podczas forsowania drzwi, Voodoo zaczął obkładać zamek tomahawkiem... i była cisza. Absolutnie żaden dźwięk nie zaszczycił moich uszu. Ponowna wizyta w menu, zmiana ustawień z 5.1 na stereo... i nadal nic. Może to taki specjalny tomahawk z tłumikiem, by zaskoczyć tych w środku? Bardzo często zdarza się, ze prowadzimy ogień ciągły, wojna na całego, wszędzie latają granaty, kule... a tu broń bez dźwięku, a przelatujące kule brzmią jakby ktoś gwoździem po tablicy drapał.
Ostatnia rzecz, która mnie razi to animacja postaci po otrzymaniu postrzału. W Battlefield 3 jak widzę kolesia szarżującego na mnie i oddam strzał w jego stronę to postać chwilę jeszcze biegnie, a potem rozkłada się na ziemi. W Medal of Honor Warfigther postaci składając się jak scyzoryki. A po eksplozji dość dziwacznie podskakują. Wygląda to tak, jakby podrzucić szmacianą lalkę do góry.

Medal of Honor Warfigther nie ma szczęścia. Za chwile pojawi się Black Ops 2, który ma zdecydowanie mocniejsza pozycję na rynku. Zbieżne terminy premier bardzo źle zadziałały dla MoH. Pierwsze recenzje również nie rozpieściły gry. A szkoda, bo w większości były one bardzo krzywdzące i raczej niesprawiedliwe. Ciężko oceniać jest multiplayer po rozegraniu kilku meczy. Gra jest naprawdę dobra i daje dużo zabawy. Co najważniejsze ma potencjał. EA zapowiedziało już duży patch (jeden wypuścili już w dniu premiery), który ma ponoć poprawić wiele błędów. Zobaczymy.
Jeśli dla gry zabraknie wsparcia, cały potencjał pójdzie w gwizdek... a tego byłoby szkoda.

Dla mnie gra jest 5-/6. Ocena może wydawać się troszkę zawyżona, ale daję jej szansę i duży kredyt zaufania. Wydanie w edycji limitowanej jest naprawdę fajne, dodatkowe postaci, beta BF4 i dodatkowa mapa (ponownie jak przy BF3, sprzedano nam coś, czego jeszcze nie ma), steelbook (którego wizerunek widnieje na początku wpisu) oraz szata graficzna (zwłaszcza wizerunek oficera GROM)sprawiają, że gra od momentu gdy weźmiemy pudełko do reki zachęca do zabawy. Dobra kampania i naprawdę fajny multi oraz kilka ciekawych rozwiązań prosi się o ostateczny szlif. Pocieszam się, że Battlefield 3 na początku też kaprysił. Ale EA wypuściło kilka patchy, które poprawiły grę i teraz naprawdę wygląda to rewelacyjnie. Ale czy Medal of Honor Warfigther ma tyle czasu i czy gracze dadzą jej tyle zaufania, by czekać na usprawnienia? Oby tak, bo w tym tytule drzemie bestia, której jeszcze nikt nie obudził.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania (lub do zobaczenia na polu bitwy, by zdobywać kolejne żetony dla Polski :D)

PS. Zapraszam do rozdania, Medal of Honor: Warfighter czeka!