niedziela, 31 sierpnia 2014

"Beyond: Two Souls" - RZUT Lauresowym Okiem

Do gier  Quantic Dream podchodzę prywatnie jak pies do jeża. Ja wiem, że mają naprawdę dobry scenariusz i niebanalne historie. Jednak jednym z czynników od którego odbijam się niczym piłeczka od ściany to sterowanie. Sterowanie za pomocą sekwencji czasowych początkowo mnie intrygowało, ale z czasem więcej nerwów u mnie było niż zabawy w tym. Jednak to Laures okazała się mistrzem tego typu sterowania. Tam gdzie ja podczas treningu męczyłem się kilkanaście razy ona robiła to "od ręki" z uśmiechem na ustach.
Dlatego też grzecznie się ukłoniłem, przekazałem kontroler move na jej dłonie, a sam używając zdecydowanie nieparlamentarnego języka oddaliłem się, bo na Beyond patrzyć już nie mogłem, dlatego wolałbym o tej grze nie pisać, bo moja opinia byłaby zdecydowanie krótsza i bardziej negatywna... (ja chyba nie jestem zaprojektowany do tego typu gier :( ). Zatem niech to właśnie Laures podzieli się z Wami swoimi spostrzeżeniami.

Beyond: Two Souls  
Pisałam już kiedyś o Heavy Rain ze studia Quantic Dream. Tak jak obiecałam zagrałam też w Beyond Dwie Dusze. Po zachwycającym Heavy Rain ta gra niestety zawodzi. W tej grze najważniejsza jest fabuła. A ona niestety właśnie kuleje. Sam motyw dziewczynki i związanej z nią duszą jest ciekawy. Tak samo jak ciekawe są możliwości Aidena. Można było z tego zrobić naprawdę niezłą historię. Niestety to się nie udało. Są w grze lepsze i gorsze momenty. Całkiem podobała mi się misja wojskowa oraz ukazanie dzieciństwa dziewczynki. Gra ukazuje nam życie i historię bohaterki przeskakując raz do dzieciństwa, raz do dorosłości. Nie ma problemu jednak połapać się w chronologii, chociażby przez linię czasu na której pojawiają się kolejne rozdziały.

Podobnie jak w Heavy Rain trofea wpadają po zakończonym rozdziale. Nie psują więc nastroju. A nastrój jest czasem dołujący a czasem jest po prostu trochę strasznie, szczególnie gdy gra się w nocy. Tak jak robię to ja. Natomiast podstawa scenariusza czyli otwieranie portali do świata duchów ( świata śmierci ) i teoretycznym zastosowaniu tego jako broń jest bardzo naciągane. Ja rozumiem, że wojskowi są pokazywani jako głupcy ale czy po pewnych doświadczeniach tak ciężko przewidzieć co może się stać. 
Motyw indiański też był mocno naciągany ( mam wrażenie, że wepchnięty trochę na siłę ). Gra się łatwo o wiele łatwiej niż w Heavy Rain. Wystarczy tylko w odpowiednich momentach odpowiednio przesunąć gałkę, czasem mamy mniej czasu czasem więcej na reakcje. Są momenty, że musimy zaczynać sekwencje od początku albo nasze zawahanie skutkuje innym zakończeniem danej akcji. Jednak na zakończenie i finał nie ma to wpływu.

Gra jest krótka zajęła mi ok 10 godzin. W polskiej wersji sztucznie brzmiało nagromadzenia słowa na k. Było one wpychane prawie wszędzie i miało się wrażenie, że na siłę. Główna bohaterka Jodie i Aiden są ciekawi.Mamy tu też postacie typowe, przystojny agent, z lekka szalony naukowiec. Część fabuły jest łatwa do przewidzenia, motyw z bezdomnymi ( a dokładniej z chuliganami). W sumie i tak jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów.

Podsumowując. Można tą grę a raczej film przejść. Ale jest to gra tylko na jeden raz. Cokolwiek byśmy nie zrobili gra prowadzi nas do takiego samego finału. Potem to już nasz wybór jak zakończymy grę. Bardziej czy mniej pozytywnie. Boli to, że nasze wybory w grze nie mają znaczenia dla zakończenia. Przejście gry jeszcze raz nie ma raczej żadnego sensu. Gra jest średniakiem i po Heavy Rain zawodzi. Nie opłaca się jej kupować. Jeśli już to polecam kupić na Allegro, używaną lub pożyczyć od kogoś.

Teraz cofnę się nieco w przeszłość studia i zagram w Fahrenheit.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.


1 komentarz: