poniedziałek, 8 września 2014

Destiny - Subiektywny RZUT (Rad)OKIEM, czyli dlaczego jutro nie kupię gry.

Najnowsza produkcja Bungie, która będzie miała oficjalną premierę już jutro, była początkowo odbierana przeze mnie niczym Święty Graal konsol nowej generacji, niczym światełko w tunelu, które zwiastować miało napływ tytułów Next-Gen. Aż jakiś czas temu miałem okazję zagrać w demo... przepraszam betę Destiny i na własnej skórze sprawdzić co też twórcy nam gotują.

Zainstalowałem, Zagrałem... hm...
Jak wspomniałem wcześniej za produkcje Destiny odpowiada studio Bungie, które wcześniej pracując pod skrzydłami Microsoft wypościło na świat kilka gier spod znaku HALO. Gry te wyrobiły sobie markę wśród graczy Xbox 360. Sam największym sentymentem darzę HALO: Reach. Jednak Bungie rozeszło się z Microsoftem i skupiło się nad pracami nad Destiny (zwróciliście uwagę, że na żadnym spocie Destiny nie jest reklamowane jako tytuł na Xbox 360 i Xbox ONE?).

Z przyjemnością odpaliłem PS4 i zagrałem w betę Destiny. Swoją drogą, gdy byłem młodszym graczem, bety miały służyć do wynajdowania błędów w kodzie, a nie promocji gier, wtedy wypuszczano tzw. demo gry, czyli wycięty kawałek tytułu służący głównie promocji.
W momencie gdy zacząłem testować najnowszy tytuł Bungie byłem pełen nadziei. Śliczna grafika, przyjemny gameplay (choć do sterowania gracze obeznani bardziej z myszką i klawiaturą muszą się przyzwyczaić) oraz możliwość rozwoju postaci napawała mnie optymizmem.
Grając czułem się jak ryba w wodzie, jakbym wrócił... do gry, którą znam i w nią grałem.

Deja vu...
Wyobraźcie sobie kucharza, który chce przygotować danie idealne. Lubisz schabowy? Nie ma sprawy - wrzucamy do garnka. Lubisz pomidorową? Super - do garnka. A może pierogi? Jasne - do garnka. Co tam jeszcze jest smacznego? LODY! - do garnka. A coś do picia? Kompot - też do garnka. Mieszamy, miksujemy, gotujemy i do talerza... Apetyczne?
Bardzo mi przykro ale takie miałem wrażenie grając w Destiny. Jakby ktoś podsunął mi przed nos Borderlands 2 obdarty z systemu rozwoju postaci z grafiką z HALO, z systemem celowania i wyglądem broni z Mass Effect oraz grupowaniem ludzi rodem z Guild Wars. I co mamy? Destiny.

Pierwsze 40 minut zabawy było naprawdę fajne. Satysfakcjonująca walka, ciekawe eventy lokalne, które przy moim lamerstwie w sterowaniu bywały czasem wyjątkowo wymagające. A potem nagle awansowałem i trafiłem na Cytadelę... lub inna lokalizację będącą "miastem", gdzie to spotkać można było innych graczy, pohandlować i zdać zadanie. 

Zaimplementowany system rozwoju postaci w Destiny jest niczym potwarz dla każdego szanującego się gracza znającego genezę skrótu RPG. Awans na kolejny poziom to nic innego jak wzmocnienie posiadanej umiejętności. Im wyższy poziom tym bardziej skuteczniejsza umiejętność. Ale zapomnijcie tu o wyborze umiejętności pasywnych. Zapomnijcie o jakimkolwiek rozwoju postaci według własnej wizji. Nie, w Destiny rozwijamy postać według wizji twórców, jedyne co możemy zrobić to wcisnąć X by potwierdzić awans. 

Demo/beta rozgrywała się na Ziemi, w okolicach obecnej Rosji. Mapa była całkiem spora i ciekawie zaaranżowana jednak misje odbywały się cały czas w tej instancji. Zastanawiam się, czy po premierze nie będziemy przemierzać kolejnych planet i biegać po mapach czyszcząc dzienniczek zadań niczym w Star Wars: The Old Republic. 
Obawiam się, że na dłuższą metę taki model rozgrywki może stać się dość monotonny.



Nutka słodyczy.
By nie było, że gra jest do niczego. O nie. Gra się całkiem fajnie, bo gameplay nawiązuje do wspomnianych wcześniej tytułów i stara się czerpać z nich wszystko co najlepsze. Oprawa graficzna jest naprawdę ciekawa i przykuwa oko. Bardzo przyjemnie się strzela, starcia są dynamiczne i widowiskowe. Rewelacyjna jest muzyka i cała oprawa dźwiękowa. Gra się może podobać i zapewne będzie, bo ma w sobie coś, jednak mnie nie kupiła. Może za stary jestem i za dużo już widziałem ? A Destiny "tego czegoś" ma za mało.

LEŃ... to znaczy LEM. 
Jednak to właśnie postawa rodzimego wydawcy przelała szalę goryczy. Bo Destiny można naprawdę wybaczyć czerpanie garściami od najlepszych, bo robi to nieźle. Ale LEM olał graczy strumieniem ciepłego moczu niczym CDP.pl w ostatnich czasach. Do czego piję? A do polskiej wersji językowej Destiny. Nie wiem jak wy, ale ja nie wymagam zatrudniania popularnych aktorów z seriali by wygłaszali swe kwestie z teatralna manierą. Zdecydowanie wolę wsłuchiwać się w oryginalna oprawę dźwiękową, ale nie pogardziłbym polskimi napisami. A tu LEM na swoim profilu na Facebook jeszcze zapytał się czy będzie to graczom przeszkadzać? TAK do ciężkiej cholery! Przeszkadza mi to! Ja rozumiem, że języków się trzeba uczyć, ale czy Niemcy, Francuzi kupią chętnie grę, gdy będzie w angielskim narzeczu? NIE! A skoro już tak dobrze znam angielski, to po cholerę mi instrukcja w języku polskim? Co gracz nie poradzi sobie ze stwierdzeniem "press X to use" skoro potrafi zrozumieć postać w grze wygłaszająca elaborat po angielsku? 


Na koniec... 
Destiny to niezła gra, ale w moim odczuciu to tylko niezła gra. Ma swoje momenty, ale większa część gameplay'u już widziałem w innych tytułach. Tytuł ten nazwany jest "najdroższą grą". Cóż mam wrażenie, że większość budżetu poszła na promocję, bo hype jest przeogromny. Przyznam się szczerze, że sam się napaliłem na ten tytuł, ale wyleczyła mnie beta. 
Grę kupię, ale nie w pierwszym momencie, nie za cenę premierową. Poczekam. Jestem cierpliwym graczem... mam czas.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.
  

7 komentarzy:

  1. I to się nazywa zdrowe podejście! ;) Miła odmiana, bo w jedynym na rynku czasopiśmie o konsolach wszyscy się Destiny jarają do granic przyzwoitości. I to od kilku miesięcy. Oczekuje recenzji, choć sam pewnie prędko nie zagram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czystej przyzwoitości nie pisałem nic o SI przeciwników (bo ta leży i kwiczy), gdyż to była tylko "beta". Po kilku godzinach gry w Destiny, marzyłem by wrócić do Borderlands 2.
      Cóż sam też szybko nie zagram w Destiny. Wolę poczekać chwilę, może na jakąś przecenę, może aż nasz wydawca zmądrzeje. Zresztą za tydzień wychodzi Wasteland 2... ;)

      Usuń
  2. Ja zastanawiam się jak tu będzie wyglądać kwestia dodatków. Mają je zaplanowane od dawien dawna - sama nazwa The Dark Below wyciekła już wiele miesięcy temu i była uznana za tytuł kolejnego dodatku do WoWa. Zresztą nie tylko ona. Odpuszczenie sobie Destiny może być zdrowe także dla portfela ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że będą chcieli zaimplementować właśnie system dodatków rodem z WoW'a. Gra musi na siebie zarobić. A zarobi płatnymi DLC oraz pierdółkami w postaci skórek czy innych drobiazgów.
      Nie wiem czy chcę by właśnie w stronę MMO kierowały się nowe gry FPS.

      Usuń
  3. Uwielbiam Mass Effect ale Destiny mnie nie porwało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sposób się nie zgodzić z tą "najdroższą grą" - jak zobaczyłem cenę w PSN to aż mnie ciutkę zamurowało początkowo. ;) Bardzo przyjemny tekst, pozbawiony ogromnego hype'u i wszelkich ochów i achów, aż miło się czyta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Destiny jest wyjątkowo przeciętne, ale ma dobrą reklamę. W sumie to warto poczekać jakiś czas i dopiero wtedy kupić ten tytuł. Raz, że będzie jasna sytuacja z dodatkami, dwa- będzie tańsza ;)

      Usuń