wtorek, 25 września 2012

Sydicate, czyli "Gry za grosze"

Grą SYNDICATE, chciałbym rozpocząć cykl "Gry za grosze", czyli cykl recenzji oraz moich własnych przemyśleń na temat tytułów, które może nie należą już do najświeższych pozycji na półkach sklepowych, ale za to dorobiły się ciekawych przecen.

Na pierwszy ogień wybrałem grę SYNDICATE od EA nie bez powodu. osobiście, widząc pierwsze zapowiedzi tego tytułu oraz mając okazje posłuchać kilku klimatycznych kawałków z muzycznych, które pojawiły się w materiałach promocyjnych bardzo napaliłem się na ten tytuł, mając nadzieję, że będzie "lżejszą" wersją Deus Ex'a.

Z założenia tytuł ten miał być odświeżoną wersją wiekowego już tytuły z lat 90-tych ubiegłego wieku. Przypominając, że pierwotna wersja gry (wydana w 1993 roku przez Bullfrog) oraz jej kontynuacja (dla mnie kultowe "Syndicate Wars", które radośnie do tej pory męczę na PSP :D) były grami strategiczno-zręcznościowymi z rzutem izometrycznym. Nowa wersja gry, której premiera miała miejsce w lutym 2012 roku, stała się strzelaniną z perspektywy pierwszej osoby. Pomysł producentów był dość kontrowersyjny, ale jak dla mnie ciekawy i odświeżający tematykę. Czasy się zmieniły i to co bawiło w 93 niekoniecznie sprawdziło by się teraz. Mam wrażenie, że właśnie podobny los spotkał niedoceniony Jagged Alliance, który w remake'u wprowadził kilka zmian, ale zachował prawie oryginalną formę. A jednak tytuł ten, pomimo swej legendy i wielkości, gdzieś tak bokami pojawia się na scenie. Teraz, mam wrażenie, że gracze wymagają bardziej dynamicznej rozgrywki (podejrzewam, że dzięki temu właśnie tak dobrze sprzedaje się seria Call of Duty). Dlatego też dość optymistycznie poszedłem do zmiany konwencji.

Pierwszy zimny prysznic jaki zafundowało EA Polska to wydanie tej gry na naszym rynku w wersji oryginalnej. Niby nic, bo to przecież strzelanina i wiele tam treści nie ma. Jednak ja jakoś lubię poczytać sobie w naszym nadwiślańskim narzeczu, kogo i dlaczego mam iść ostrzelać oraz co jest przesłanką ku temu by wydłubać mu ten chip z głowy. Drogi Wydawco... jak już pojawia się obawa, że tytuł się nie sprzeda w zadowalającej ilości (bo to chyba jedyne rozsądne, choć idiotyczne jak na wydawcę gry, wytłumaczenie) dlaczego nie zaserwowano nam "wersji kinowej". Ja nie muszę mieć profesjonalnego dubbingu (który zazwyczaj delikatnie zubaża odbiór zachodnich produkcji - wyjątkiem jest tu wiecznie żywy Baldur's Gate), aktorzy w wersji angielskiej dają radę, ale miło mi jest jako klientowi z Polski podczas instalacji móc wybrać z pomiędzy Angielskiej, Francuskiej, Niemieckiej czy Hiszpańskiej, rodowitą wersję językową.

Drugi czynnik, który mnie osobiście powstrzymał od zakupu to cena i zawartość. Ostatnimi czasy, wśród wydawców jest tendencja do dorzucania w przed-sprzedaży rożnych darmowych "pierdółek". Darmowe DLC zawierające pakiet misji, jest całkiem ciekawym gadżetem, ale ... zestaw pozłacanej broni dostępniej w trybie multiplayer? Matko Kochana, kogo coś takiego może skusić (poza jakimś dyktatorem na Bliskim Wschodzie??).
Około 120 zł za wydanie premierowe okazało się dla mnie ceną zaporową. Ogólnie gra sprzedała się bardzo kiepsko, gdyż oficjalne źródła podają, że sprzedaż osiągnęła około 150 tys. egzemplarzy na całym świecie, co jest wynikiem zatrważającym. Kwestia czasu było, że gra trafi na przecenę.

Okazja nadarzyła się całkiem niedawno. Początkiem września kilka tytułów trafiło do przeceny i można je było nabyć za 29,99 zł za sztukę (taka bardzo amerykańska końcówka ;)). Ofiarami naszych zakupów padły następujące tytuły: Kingdoms of Amalur Reckoning (Laures miała wyjątkową satysfakcję zakupując ten tytuł, ale o tym napiszę przy okazji kolejnego artykułu), Medal of Honor (wersja z 2010, której kontynuacja ma się pojawić już lada dzień) i oczywiście SYNDICATE.
Zakupu dokonaliśmy w sklepie gram.pl, gdyż ostatnimi czasy "poprztykaliśmy się" z ultima.pl.
Jako ciekawostkę muszę dodać, że i Kingdoms of Amalur Reckoning oraz SYNDICATE są wydaniami premierowymi (tak jest, w pudełku dostałem kod na DLC ze złotymi karabinami)

Zatem co można powiedzieć o samej grze. SYNDICATE to naprawdę porządnie wykonane rzemiosło. Całkiem fajny scenariusz prowadzący nas przez kilka misji, w których wcielamy się w agenta jednego z wielkich syndykatów władających światem w 2069 r. Szału nie ma, ale historia daje pewien motywator do dalszego przebijania się przez hordy wrogów. Nasi oponenci potrafią całkiem miło zaskoczyć nas swoimi zagrywkami (niespodzianka w postaci deszczu granatów, która w jednej misji spadła mi na głowę, skutecznie zakończyła się wczytaniem poprzedniego stanu gry), choć w głównej mierze są mięsem armatnim podkładającym się pod kule. Sama gra w trybie dla jednego gracza czasem potrafi nas postawić do pionu. Zdarzają się momenty gdy wychodzi z nas kozak, któremu nikt nie podskoczy, siejemy ołowiem na prawo i lewo, aż do momentu gdy nie trafimy na bossa lub większe zgrupowanie przeciwników, którzy potrafią się zgrabnie przegrupować. Tryb dla samotników ma swoje momenty, ale niestety są one dość rzadkie.

Natomiast gra w trybie kooperacji rozwija skrzydła. Dobrze zgrany zespół potrafi nieźle namieszać w szeregach przeciwnika. Mamy okazję wtedy wziąć do garści nasz wypieszczony złoty minigun i ruszyć do akcji w obronie interesów naszego ukochanego syndykatu. Jeśli mamy znajomych, którzy wysupłali 30 zł i udało im się załapać na promocję gry, ubawimy się przednio. W przeciwnym razie, albo stracimy cholernie dużo nerwów wykrzykując w stronę monitora: "GDZIE LEZIESZ... Tu atakujemy! TU!!!" - gdy grupa się nie spasuje lub pograsz z ekipą milczących profesjonalistów, którzy znają swoje miejsce w oddziale. Każda z tych opcji ma swoje zalety jak i wady (w drugim przypadku... jak się trafi na obcokrajowców władających sobie tylko znanym językiem komunikacja może, delikatnie rzecz ujmując, kuleć). Najważniejsze jednak jest to, że kooperacja jest trzonem rozgrywki w SYNDICATE i bardzo winduje ocenę ostateczną gry.

Podsumowując. SYNDICATE to dobra produkcja dla samotnika i rewelacyjna gra w trybie kooperacji. Co z tego, że ma troszkę nieświeżą grafikę, że prosty i przewidywalny scenariusz. Nie oczekujmy tutaj intrygi na poziomie Deus Ex wodotrysków jak w Battlefield 3. Odpalając tą grę od razu widać, że twórcy nie chcieli konkurować z tymi tytułami, chcieli zrobić dobry produkt. To się im udało. Zrobili dobrą grę, ale brakło im czegoś do świetnej gry.

Moja ocena, to 4/6. Za dobry tryb kooperacji i za mile spędzony czas w scenariuszu dla pojedynczego gracza. Przede wszystkim ogromy + za cenę. Pomimo, że 29,99 za tego typu produkcje wydaje się krzywdzące, ja traktuję to jako żółtą kartkę dla wydawców... czasem warto poczekać troszkę i wydać dopieszczony produkt (z sensownymi bonusami, z dodatkowymi wersjami językowymi).

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz