piątek, 31 stycznia 2014

W poszukiwaniu czynnika M - Star Wars: Bounty Hunter [PS2]

W ramach prac nad Encyklopedią Gier dla Polskiej Społeczności Mandalorian - Manda'Yaim zostałem zobowiązany do napisania tekstu na temat gry o dość wymownym tytule Bounty Hunter. Szybkie zakupy na serwisie aukcyjnym i wersja tego tytuły na PS2 trafiła w moje ręce. Po kilku chwilach z ta gra zacząłem się zastanawiać, jakim cudem wcześniej nie miałem z nią do czynienia.

Techniczny wstęp.
Nim przejdziemy do właściwego tekstu wstępnie chciałbym wyjaśnić kilka kwestii. Star Wars: Bounty Hunter została wydana na dwie konsole: Playstation 2 oraz Game Cube. Pomimo, że mam możliwość na swoim Wii odpalić tytuły z poprzedniej generacji konsol Nintendo to zdecydowałem się na zakup wersji na PS2. Dlatego, że moja konsola PS3 jest wstecznie kompatybilna, a dodatkowo posiada ciekawą opcję wygładzania grafiki, dzięki czemu gra wygląda zdecydowanie lepiej.  
My name is Fett, Jango Fett.
Star Wars: Bounty Hunter to tytuł wydany w 2002 roku głównie na konsole, przez co w naszym kraju raczej nie zdobył dla siebie należytego miejsca w annałach historii gier. A szkoda, bo gra nawet dekadę po swojej premierze jest warta uwagi. Gameplay przypomina ten znany z Star Wars Jedi Academy, pod tym kątem, że akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. W przeciwieństwie do wspomnianej Akademii Jedi nie dysponujemy tu Mocą czy elegancką bronią na bardziej cywilizowane czasy. Nie, tutaj wcielamy się (jak sam tytuł sugeruje) w łowcę nagród - Jango Fett'a. Do dyspozycji mamy oręż bardziej typowy dla Mandaloriańskiego twardziela. Mamy blastery, palniki, strzałki usypiające oraz linę. Dzięki takiemu wyposażeniu nasz Bounty Hunter może sporo nabroić w szeregach wrogów.  
Żywy lub martwy, idziesz ze mną.
Akcja gry rozgrywa się po wydarzeniach przedstawionych w Epizodzie I, a przed rozpoczęciem Epizodu II. Jango Fett jako łowca nagród ma za zadanie schwytać przestępcę imieniem Meeko Ghintee na zlecenie Rozatty. To pierwsze zlecenie staje się nie tylko tłem, co wprowadzeniem do wydarzeń przez jakie będziemy musieli przebrnąć. W trakcie wykonywania kolejnych zleceń     (m. in. tych od Darth'a Tyranusa) poznamy tło wydarzeń jakie swoje odzwierciedlenie będą miały w Ataku Klonów.  
Star Wars: Bounty Hunter to gra bardzo dynamiczna. Perspektywa trzeciej osoby sprawia, że walka wygląda wyjątkowo emocjonująco i jest satysfakcjonująca. Choć prywatnie początkowe etapy gry były dla mnie udręką, gdyż musiałem się przyzwyczaić do sterowania. Naprawdę nie wiem co kierowało twórcami gry by wykastrować ustawienia gry z możliwości odwrócenia osi poziomych w sterowaniu. Co w tym złego? Cholery jasnej dostawałem, gdy szybko chciałem zmienić widok i spojrzeć przykładowo w lewo (odchylając drążek sterowania odruchowo w tym kierunku), a kamera pokazywała mi przeciwną stronę. Oczywiście to kwestia przyzwyczajenia, ale do momentu zakodowania sobie tego w umyśle, dla mnie były to katusze i jednocześnie największa wada gry.  
Sama walka poza dynamiką wprowadza kilka ciekawych rozwiązań. Jako, że gramy jednym z lepszych łowców nagród, nasz bohater może schwytać dodatkowe cele. Nie jest to wymagane, a jedynie opcjonalne zadanie, ale cześć postaci poruszających się po planszach ma własne listy gończe. Korzystając ze specjalnego skanera sprawdzamy danego klienta. Jeśli jest na niego zlecenie zazwyczaj mamy dwie opcje, możemy poszukiwanego dostarczyć jako żywego (większa nagroda) lub martwego (kredytów za głowę będzie połowę mniej). Jak dla mnie bardzo klimatyczna zabawa i trzymająca poziom oraz w dość ciekawy wymuszający na graczu szukanie dość specyficznych "znajdziek"  
Star Wars: Bounty Hunter graficznie i dźwiękowo prezentuje się nad wyraz dobrze. Oczywiście tytuł postarzał się jednak zrobił to z godnością. Jakość tekstur nie razi po oczach, a wykonanie filmów może zaskoczyć, bo wyglądają naprawdę dobrze. Podobnie zresztą muzycznie i dźwiękowo prezentuje się bardzo dobrze co zresztą było wizytówką LucasArts. Smaczku dodaje również fakt, że głosu głównemu bohaterowi udziela Temuera Morrison, czyli filmowy Jango Fett i honorowy członek Manda'yaim.  
Być jak Jango Fett.
Ten tytuł jest kwintesencję tego co powinny mieć gry robione pod fanów Mandalorian. Nasycenie czynnikiem M jest tak gęste, że tytuł powinien być ogrywany obowiązkowo przez KAŻDEGO fana Mandalorian. Nieznanie tej gry powinno być powodem wręcz do wstydu. Star Wars Bounty Hunter to tytuł obowiązkowy. Nie tylko dlatego, że broni się genialnym systemem walki, bardzo dobrą grafiką i udźwiękowieniem ale przede wszystkim, że pozwala nam się wcielić w protoplastę wszystkich klonów i najtwardszego łowcę nagród w galaktyce. Prywatnie napiszę, że zaszczytem było dla mnie grać w tą grę i móc poczuć ten klimat. Bo polowanie na świetnie zaplanowanych mapach, połączone z dodatkowym wyłapywaniem zleceń daje naprawdę sporo satysfakcji. Tak, gra ma błędy. Praca kamery potrafi doprowadzić do pasji, ale gdy opanujemy sterowanie (a raczej przyzwyczaimy się do niego) czeka nas sporo godzin wyśmienitej zabawy. Jeśli uważasz się za fana gier i Mandalorian - to musisz mieć ta grę na półce. Musisz. 

Dla mnie w prywatnym rankingu Star Wars: Bounty Hunter zawędrował dość wysoko w rankingu gier. A przyznam, ze nie spodziewałem się tego, bo gra gdzieś lata temu mi zwyczajnie umknęła. gdybym miał wystawiać ocenę to była by to 5+/6. Dlaczego niepełna szóstka? Przez tą piekielną kamerę.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.



1 komentarz:

  1. No no, czyli kolejny tytuł na PS2, który spokojnie można ogarnąć, dzięki! :D

    OdpowiedzUsuń