piątek, 14 grudnia 2012

"Trucizna" - Kroniki Jakuba Wędrowycza - Andrzej Pilipiuk - Biblioteka Krainy

Fabryka Słów od dawna ma moją sympatię i to praktycznie bezgraniczną. Dlaczego? Pierwsza książka jaką przeczytałem z tego wydawnictwa była pióra Andrzeja Pilipiuka i nazywała się "Kroniki Jakuba Wędrowycza". Rubaszny humor, dość nowatorki i nietypowy bohater, a przede wszystkim powiew świeżości jaki wprowadził ten tytuł do gatunku Fantasy. Wiejski egzorcysta w gumofilcach z poważnym problemem alkoholowym, z posrebrzanym bagnetem oraz szpadlem szturmem kupił sobie serca polskich fanów fantastyki i wszedł do kanonu chyba najbardziej charakterystycznych bohaterów powieści. Idealny debiut dla nowo powstałego wydawnictwa jakim była Fabryka Słów. Andrzej Pilipiuk na laurach nie spoczął, a rozwinął cykl przygód zapijaczonego Kubusia ze wsi Wojsławice tworząc kolejne zbiory opowiadań: "Czarownik Iwanow", "Weźmisz czarno kure...", "Zagadka Kuby Rozpruwacza", "Wieszać każdy może", "Homo bimbrownikus" i "Trucizna".
Pokaźna kolekcja opowiadań wzbogacała naszego głównego bohatera w kolejne przygody, zdradzając coraz więcej szczegółów z jego jakże ciekawego życia. A nadmienić trzeba, że Wędrowycz, to nie tylko element aspołeczny, mistrz pędzenia bimbru z każdego rodzaju żyta czy owocu (nie wiem jak jest z tymi trocinami i daktylami, ale myślę, że da sobie radę z tym problemem), hiena cmentarna, nałogowy alkoholik ale przede wszystkim to wybitny specjalista w eksterminowaniu wszelkiego nieumarłego tałatajstwa, a nawet  morderczych maszyn wysłanych z przyszłości, czy choćby ekspert od zadań specjalnych w Piekle. O tej postaci można pisać i pisać i nie wyczerpać potencjału.
Jednak początkowa świeżość opowiadań oraz ciekawy i nietuzinkowy bohater, powoli zaczęła zastępowana być delikatną wtórnością. To co bawiło w "Kronikach Jakuba Wędrowycza"  było meczące w "Homo bimbrownikus". Czyżby Andrzej Pilipiuk wypalił się ze swoją sztandarową postacią? Jaka jest "Trucizna".
Zbiór opowiadań jest bardzo dobry, choć troszkę nierówny. Czyta się przyjemnie, choć już nie ryczę ze śmiechu jak to było przy pierwszych trzech tomach (może się zestarzałem). Przygody Jakuba i jego przyjaciela, Semena są absurdalne do granic możliwości  W części opowiadań autor idealnie balansuje by nie przekroczyć tej cienkiej granicy abstrakcji, ale gdy Jakub zaczyna snuć opowieść o Smoku Wawelskim... cóż, wszak są to bajania starego pijaczyny... zatem czego się innego można spodziewać.
To co najbardziej "dokuczało" mi podczas czytania to pewna wtórność opowiadań. Początkowe historie "Trucizny" przekonują czytelnika, że "Tak, Pilipiuk znów to uczynił... Wedrowycz żyje i ma się dobrze". Ale potem powiela się schemat: powstaje się problem - do akcji wkracza duet Jakub i Semen - absurdalne (czasem naprawdę z przysłowiowym jajem opisane) rozwiązanie - krótki epilog w formie puszczenia oka do czytelnika. Pierwszych kilka opowiadań było naprawdę wciągających, potem wkrada się schematyczność, by od połowy zaskoczyć i zassać czytelnika. Tak, "Trucizna" nabiera mocy mniej więcej w połowie i dalej, aż do samego końca jest naprawdę fajnie. A gdy ostatnie opowiadanie było już za mną, poczułem smutek, że to już się skończyło.
Było mi szalenie miło powrócić w okolice Wojsławic i ponownie spotkać Jakuba i Semena. I pomimo kilku opowiadań, przy czytaniu których miałem wrażenie, że autorowi brakło weny twórczej oceniam go bardzo wysoko. Ze względów sentymentalnych, a przede wszystkim dlatego, że to Jakub Wędrowycz!
Książkę miałem przyjemność czytać w wersji elektronicznej i ciężko tu mówić o walorach estetycznych towarzyszących przy trzymaniu jej w rękach (zdecydowanie przewagę nad czytnikiem ma "Dziwna sprawa Skaczącego Jacka"... której wydanie jest boskie!). Ale wszystko jest czytelne i wydane w taki sposób  że czytelnik nie powinien się czuć oszukany, że posiada produkt uboższy.
Jeśli jest się fanem Jakuba i jego przygód... "Trucizna" jest zakupem obowiązkowym. Jeśli nie znacie tego bohatera, to lepiej zacząć od pierwszego tomu tej epicko rubasznej sagi, bo ostatni (póki co) tom opowiadań cechuje częste puszczanie oka do czytelnika. Polecam.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

3 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że wszystkie książki, które mają tak wiele części w którejś chwili muszą stać się wtórne - szczególnie gdy nie są zaplanowane na jakąś konkretną historię a jedynie jako luźny zbiór opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja opinia na ten temat http://tylkodobre.blogspot.com/2012/12/nie-tym-razem-panie-pilipiuk.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ostra opinia, Drogi Tomku, chciałbym zaznaczyć. Może nawet krzywdząca. Nie oczekujmy od Fiata 126p, że wyprzedzi Mercedesa ;)
    Pilipiuk pisze prosto... "Trucizna" może nawet za prosta, ale czasem potrzeba poczytać coś takiego. Zresztą jak słusznie zauważyła Smoczyca... takim seriom też się zdarza "zmęczenie materiału". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń