piątek, 23 sierpnia 2013

W poszukiwaniu czynnika M - Star Wars Dark Forces [PC]

W poszukiwaniu czynnika M - czyli gry z klimatów Star Wars Mandaloriańskim okiem

Witam w kolejnym artykule stworzonym na zlecenie  Manda'Yaim, czyli Polskiej Społeczności Mandalorian będącym czymś co w przyszłości stanie swoistym zestawieniem gier ze świata Star Wars. Tym razem zgłębimy tajniki Star Wars: Dark Forces wydanej na PC, celem odszukania tajemniczego czynnika M, który jak wiadomo pozwala wyłowić w morzu cyfrowej tytuły dla twardzieli rodem z odległej galaktyki. Zapraszam.

Żywot najemnika. 
Star Wars Dark Forces to gra wydana w 1995 roku na PC działająca jeszcze w DOSie. Tytuł swoją konstrukcją oraz silnikiem graficznym (Dark Forces śmigał na silniku nazwanym Jedi, który bardzo przypominał użyty w Duke Nukem 3D silnik Bulid)przypominał inną grę wydaną w tamtym czasie i znaną jako prekursora gier FPS - Doom'a. jednak w przeciwieństwie do wspomnianego tytułu oferował dość ciekawy scenariusz osadzony w świecie Gwiezdnych wojen oraz nietuzinkowego bohatera jakim był Kyle Katarn - najemnik, a później Mistrz Jedi zasiadający w Radzie Jedi odbudowanego przez Luke'a Skywalker'a Zakonu. To własnie dzięki serii Dark Forces mogliśmy poznać losy tego bohatera. Tak, dobrze przeczytaliście serii, bo gra okazała się na tyle dobra, że powstały jej kontynuacje (które oczywiście Wam przybliżę).
Gra wrzuca nas w czas wojny domowej pomiędzy siłami Rebelii, a Imperium. Nasz bohater ostaje wynajęty przez Sojusz Rebelii by wykraść... plany Gwiazdy Śmierci. I na tym właśnie polega nasza pierwsza misja w świecie gry. W czasie tej misji nie tylko poznajemy naszego bohatera, ale metody jakich używa do negocjacji z Imperialnymi sługusami. Kyle jako najemnik, który za kredyty wspiera swoimi umiejętnościami Sojusz Rebelii ma dość bujną przeszłość. Od kariery oficera Imperium odciągnęła go śmierć rodziców spowodowana przez niedoszłych imperialnych współpracowników. Został zatem najemnikiem ( tajemniczy czynnik M delikatnie zaczyna się pojawiać, ale...) współpracującym z zemsty dla Rebelii. I tyle. Tak zawiązuje się akcja, która stawia naszego protagonistę naprzeciw nowej broni Imperium - projektowi Dark Trooper.
Gra jest bardzo klasycznym shooterem, faktycznie kojarzącym się z Doom'em. Jednak technicznie jest bardziej zaawansowana od swojego prekursora i zwyczajnie lepsza. Ma linię fabularną (i to całkiem niezłą) oraz rozwiązania o których grający w Doom'a mógł pomarzyć (jak choćby mgła generowana przez silnik). Dark Forces wprowadziła kilka rozwiązań, które w tamtych czasach były novum w świecie gier. Między innymi mój ulubiony drobiazg, jak broń umieszczona lekko pod skosem z prawej strony, a nie na środku ekranu. Ale przede wszystkim ma naprawdę fajny i wciągający scenariusz (w późniejszych latach grając w Final Fantasy VII zauważałem bardzo duże zbieżności między postacią Cloud'a i Kyle'a - czyżby przypadek?).
Nasycenie czynnikiem M.
A ile w tej grze jest zabawy dla prawdziwych Mandaloriańskich wojowników? Pomijając techniczny majstersztyk połowy lat 90-tych, który nie tylko zdobył uznanie wśród prasy branżowej ale i graczy gra prezentowała naprawdę trudną i wymagająca rozgrywkę. Nie było tu miejsca dla leszczy kryjących się po kątach by zregenerować sobie pasek "życia". Zasady były proste my i oni, a jako poparcie naszej wyższości blaster E-11. Miłym akcentem było spotkanie z Bobą Fett'em. Fakt przebiegało ono w mało radosnej atmosferze, ale można było się wymienić kilkoma celnymi strzałami oraz pokazać sobie skuteczność różnych rodzajów blasterów. Zatem poza spotkaniem z ikoniczną postacią Boby Fett'a oraz wcielenia się w postać twardego najemnika niewiele tu akcentów typowo mandaloriańskich. Jednak sama gra jest sporym wyzwaniem, zwłaszcza we współczesnej dobie skryptów oraz ogólnego upraszczania gier co powinno cieszyć wojowników rządnych wyzwań.
Podsumowanie. 
Gra dla mnie to pozycja obowiązkowa na dysku, zwłaszcza, że w obecnej chwili dostępna jest w dystrybucji cyfrowej za przysłowiowe grosze. Naprawdę warto popatrzyć na nią przychylnym okiem, bo tytuł niestety zestarzał się okrutnie i kanciastością tekstur może kłuć w oczy. Przede wszystkim jest to genialna historia, która pokazuje nam jak to rozpoczęła się droga Kyle'a od najemnika do Mistrza Jedi. Bo Dark Forces to dopiero początek, a historia jest długa i zajmująca. Do zobaczenia zatem w Star Wars Jedi Knight: Dark Forces 2.

Star Wars Dark Forces pomimo swych lat i widocznej kanciastości jest dla mnie nie tylko sentymentalna podróżną do czasów mej wczesnej młodości, ale przede wszystkim szansą na zagranie w rewelacyjna grę, która zestarzała się graficznie, ale klimat pozostał.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

2 komentarze:

  1. Patrz jaki miły przypadek, akurat Dark Forces męczyłem na DosBoxie, jak teraz byłem na urlopie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie. Ja też, po części z obowiązku, po części z frajdy jaką daje :D

      Usuń