poniedziałek, 21 stycznia 2013

"Gry za grosze" - Championship Manager 2010

Piłka nożna to wymagający sport, co wyraźnie widać po staraniach jakie podejmuje nasza reprezentacja. Jednak mylił by się ten kto powie, że mecz wygrywa gwiazda i solista. Nie. Mecz wygrywa drużyna. Zespól graczy, trenerów i całego zaplecza technicznego zarządzany przez menadżera. Ponieważ nigdy nie byłem specjalistą od gry w piłkę, zwłaszcza gdy dane mi było biegać po boisku, z daleka omijałem takie tytuły jak kolejne odsłony serii FIFA. Jednak będąc na studiach, mój znajomy podpisujący się wtedy pseudonimem"Junior" napomknął coś o grze przeglądarkowej Managerzone. Zabawa w zarządcę drużyny piłkarskiej (później też hokejowej) na tamten czas była przednia. Jednak lata mijały i czas jaki można było poświecić na doglądanie swoich zespołów zaczął się kurczyć i kolidować z innymi wydarzeniami. I tu z pomocą przyszły gry będące nazwane Menadżerami Piłkarskimi.

Tytuł, który przykuł moją uwagę swego czasu na muve.pl to Championship Manager 2010. Dlaczego? Przede wszystkim jakość wykonania tego tytułu oraz mnogość opcji jakie oferuje, zapowiadał długie posiedzenia przy komputerze, poza tym cena za jaką go nabyłem była wręcz nieprzyzwoita. Gra kosztowała mnie 5 zł i to bez kosztów przesyłki. Przecena była wręcz porażająca bo sprzedawca odjął 95 zł z ceny gry. Wstyd było nie skorzystać.

Co zatem dostajemy w Edycji Specjalnej tego tytułu? Grę w wersji z 2010 roku, razem z aktualnymi na tamten czas stanami tabel i drużyn, możliwość pobrania aktualizacji danych dotyczących rozgrywek na świecie, obszerny poradnik, notes i ołówek z logo gry (o dziwo przydatna rzecz).

Gra, w przeciwieństwie do tytułów przygodowych, akcji, czy strategii nie oferuje nam scenariusza. Ot, zwyczajnie tworzymy swój profil, wybieramy wiek, narodowość i klub do jakiego chcemy przystąpić i zaczyna się nasza kariera. Przejmujemy klub, organizujemy konferencje prasowe, wysyłamy scout'ów celem zwerbowania zawodników, trenujemy kadrę i zarządzamy by wykonać cele postawione nam przez przełożonych (zazwyczaj jest to awans to wyższej ligi lub określone zwycięstwo).

Plus dla tego tytułu jest taki, że Championship Manager 2010 jest przeogromny. Już pierwsze odpalenie gry (bez wcześniejszego zajrzenia do poradnika) dla totalnego nowicjusza będzie powalające bo przed naszymi oczami ukazuje się ... interfejs zarządzania każdym najdrobniejszym trybem naszej drużyny piłkarskiej. Nawet jest program pocztowy, w którym wymieniamy dość aktywnie korespondencję.
Gdy już w mniejszym lub większym stopniu zorientujemy się co i jak oraz zaangażujemy jakiś mecz (ustalimy odpowiednią taktykę, przeanalizujemy zachowanie zawodników oraz odpowiednio ich zmotywujemy) przechodzimy do oglądania jak to naszym podopiecznym idzie. Relacje pokazywane są na całkiem sympatycznym silniku 3D i potrafią przysporzyć sporo emocji. 

Championship Manager 2010 to dość specyficzny rodzaj rozrywki. Bardzo statyczny i wymagający skupienia, przebijania się przez setki stron tabel oraz tekstu, a także odpowiedniego zarządzania zasobami ludzkimi. Nie jest to produkcja dla każdego, ale osoby lubujące się w tego typu rozgrywce będą usatysfakcjonowane. Grę polecam pomimo, że troszkę się zdezaktualizowała pod kątem danych. Jeśli kiedykolwiek muve.pl lub inny sklep wstawi ją w promocji, bierzcie w ciemno, bo naprawdę warto.

Moja ocena to 4/6. Rewelacyjny (i trudny) symulator, wymagający od gracza skupienia i poświęcenia mu sporo uwagi. Ale za to odwdzięcza się ogromną dawką satysfakcji i czysto sportowych emocji.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.



Torchlight 2 - Uzupełnienie:

Ostatnio, po opublikowaniu mojej recenzji Torchlight 2, zwrócono mi uwagę, że pominąłem kilka ważnych i udoskonalonych aspektów w stosunku do pierwszej części gry. O co dokładnie chodzi? Nasz zwierzęcy towarzysz. Druga część gry wprowadziła, poza kilkoma dodatkowymi gatunkami (borsuk, jastrząb i jakiś smok) usprawnienie polegające na tym, że nasz zwierzaczek zdecydowanie sprawniej radzi sobie w walce z przeciwnikami. Gryząc, drapiąc i kto wie co tam jeszcze wyprawiając zwierzak często u mnie dobijał te stwory, które oddaliły się z pola bitwy. Poza tym nasz towarzysz to dodatkowy plecak, w którym możemy gromadzić ekwipunek na sprzedaż. i podobnie jak w Torchlight wysłać naszego ulubieńca do miasta, by spieniężył nadmiar żelastwa zalegający nam w sakwach.
Kolejnym usprawnieniem jest system zaklinania i wrzucania wszelkich kamieni lub okruchów Żaru do naszej broni. Choć przyznać się muszę, że cząstki Żaru bardzo skromnie umieszczałem w   broni czy pancerzu, to z zaklinania korzystałem dość często. Aby zakląć przedmiot musimy odbyć spacerek lub skorzystać z odpowiedniego zwoju i udać się do miasta. Tam należy odszukać odpowiednią osobę, wybrać przedmiot, zapłacić ... i liczyć na szczęście. Mnie zazwyczaj sprzyjało, bo efekt zadowalał mnie w pełni, ale to jakie zaklęcie nam się wygeneruje jest w pełni losowe. Jeśli już zdecydujemy się wcisnąć do broni lub pancerza jakiś kawałek Żaru to musimy się liczyć, że jest to zazwyczaj zabieg permanentny. Tutaj nie musimy udawać się do miasta, a zwyczajnie "kliknąć" i "przeciągnąć" kryształ do wybranego przedmiotu z wolnym miejscem. Oczywiście jest też opcja odzyskania kamienia lub broni, ale wiąże się to z wizyta u specjalistów, ze zniszczeniem broni, jeśli chcemy kamień lub odwrotnie. Cały system jest tak intuicyjny, że odnaleźć się w tym można już po kilku minutach grania.
Podobnie jak system generowania przedmiotów. Ekwipunek sypie się z pokonanych wrogów w takich ilościach, że czasem nie zaglądałem nawet do handlarzy. I najważniejsze to, że statystyki oraz zdolności zazwyczaj są dopasowane do naszej postaci i stylu gry.
Naprawdę warto zakupić ten tytuł i móc rozkoszować się czystą, miodną i wyjątkowo prostą mechanika gry dającą tyle radości.

Pozdrawiam Serdecznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz