czwartek, 17 stycznia 2013

"Gry za grosze" - Torchlight 2

Okłada pochodzi ze strony wydawcy,
gdy gra nie posiadała jeszcze
polskiej wersji językowej. 
Jedną z większych premier w roku 2012 było wydanie Diablo III. Jednocześnie było to dość duże rozczarowanie dla wielu graczy. Duże zainteresowanie tym tytułem sprawiło pojawienie się kuriozalnych sytuacji w postaci kolejek w sklepach oraz szalenie wyśrubowanych cen (zdarzyło się, że w jednym ze sklepów z grami komputerowymi i planszowymi młody gracz wyłuskał 300 zł na jeden z ostatnich egzemplarzy gry w moim mieście), oraz problemami z połączeniem się. Minęło kilka miesięcy i gra zalewa półki, cena oscyluje na poziomie 170 do 199 zł, kolejne patche coś tam naprawiają, coś tam psują. Gra ma swój czar, ale Laures i mnie nie skusiła (póki co, może w przyszłości), zresztą ku zdziwieniu naszego kolegi.

Za to zauroczył nas tytuł, który cichaczem i bokiem wszedł na scenę. Mowa o Torchlight 2. Gra jest dla mnie fenomenem. Tworzona jest przez zespół ludzi, którzy maczali palce w Diablo i Diablo 2 co widać praktycznie na każdym kroku począwszy od muzyki, poprzez klasy postaci, mechanikę oraz nawet grafikę.


Torchlight 2 jest rewelacyjną produkcją typu hack 'n'slash, w której tło fabularne jest tylko pretekstem do przedzierania się przez kolejne hordy potworów na następujących po sobie planszach. Mechanika i zasady rządzące się tym tytułem niczym praktycznie nie różnią się od poprzedniczki i od gier tego typu. Grę usprawniono, wprowadzając m. in. współpracę kilku graczy, dodano nowe klasy, zmodyfikowano troszkę rozgrywkę i poprawiono grafikę.

Grając w Torchlight (który wpadł w moje ręce za sprawą CD-Action) oraz Torchlight 2 mam wrażenie, że twórcy chcieli utrzeć nosa Blizzardowi i serii Diablo. Wydali grę o bardzo specyficznej stylizacji, łączącej w sobie iście komiksowe przerysowanie postaci z krainami fantasy, a w drugiej części zahaczające o klimaty steampunk. Gra jest kolorowa i dynamiczna, ale szalenie brutalna i w odróżnieniu do Magicka nie karze gracza za najmniejszy błąd. Posoka czasem w dość groteskowy sposób potrafi ozdobić okoliczne ściany, a oponenci pod gradem ciosów wręcz rozpadają się na części pierwsze. Zatem niech nikogo nie zmyli komiksowo-bajkowa stylizacja... ta gra to kawał krwistego mięcha. Gra się w to naprawdę rewelacyjnie, a na ekranie potrafi się tyle dziać, że czasem ciężko się zorientować, gdzie sojusznicy, gdzie wrogowie.

Historia Torchlight 2 jest kontynuacją wydarzeń z poprzedniej części gry. W wielkim skrócie, by nie psuć niespodzianki, naszym herosom po pokonaniu wielkiego zła coś nie wyszło. A dokładnie Alchemik (którym zresztą miałem okazję grać w Torchlight), coś przedobrzył i to właśnie on staje się naszym głównym powodem do dziesiątkowania setek maszkar nawiedzających świat. A my jako początkujący łowca przygód na zlecenie jego dawnych kompanów (czyli postaci z pierwszej części gry) ruszamy w bój. Czy czegoś potrzeba więcej w takim tytule? Mamy jasno i wyraźnie nakreślony cel na końcu drogi, którym jest wielki arcywróg, a po drodze szereg mniejszych zadań do wykonania.

Radocha jaka płynie z nabijania kolejnych poziomów jest przeogromna, zresztą sam mechanizm jest rozwoju postaci jest banalnie prosty. Za każdym razem, gdy zwiększamy poziom doświadczenia otrzymujemy 5 punktów na rozdysponowanie wśród naszej siły, zdrowia i innych atrybutów oraz punkt na dodatkową zdolność specjalną (zresztą warto wykonywać zadania poboczne, które wpływają na wzrost naszej sławy, gdyż z każdym poziomem dostajemy również dodatkowy punkt na zdolności specjalne). Drzewek rozwoju są trzy dla każdej z klas. Wszystko jest tak klarownie rozpisane, że taki laik jak ja odnalazł się w tym bez trudu i mój Berserker wpada w bój niczym wściekły ogar i rozdaje razy na prawo i lewo. Zresztą klasy są też całkiem fajnie pomyślane i mam wrażenie, że ekipa składająca się z czterech graczy wyspecjalizowanych w osobnych klasach mogła by wrogami całkiem nieźle pozamiatać na polu bitwy.

A co oddano nam do dyspozycji? mamy wspomnianego już Berserka, który urzekł mnie swoim zachowaniem w menu wyboru postaci. Postać kontaktowa o bardzo wysokich możliwościach walki wręcz. Żarodziej są niczym mobilne stanowiska ogniowe siejące spustoszenie wokoło. Inżynier to klasa, która swoim wyglądem chyba najbardziej nawiązuje do realiów stempunku to idealny ciężkozbrojny osobnik do walki w pierwszej linii frontu mający na sobie skupić jak najwięcej uwagi przeciwnika. Łowca to znowuż klasa postaci zajmująca się zasypywanie wroga ołowiem i szybkimi atakami z dystansu.

Największą zaletą gry, poza miodnością, jest cena. Obecnie oscyluje ona w okolicach 70 zł co przy cenie Diablo 3 jest wręcz kwotą śmieszną. A zważywszy na fakt pojawienia się czasem promocji rzędu 50%, nie powinno dziwić, że pierwszego Torchlighta 2 kupiliśmy na muve.pl, a drugi klucz już na Steam. I w sumie wydaliśmy około 70 zł za dwie gry, dzięki czemu razem z Laures możemy wspólnie przemierzać ten cudowny świat.

Podsumowując, gra zasługuje na ocenę 5/6. Pomimo, że ma naiwny do bólu scenariusz, że zdarzył się drobny zgrzyt na linii Cenega, fani-tłumacze (nagłe pojawienie się polskiej wersji językowej zaskoczyło) i kilku drobnych uchybień, czy to specyficznej grafiki, która może, acz nie musi się podobać. Tytuł zasługuje na zaszczytne miejsce w panteonie gier, za swój fenomen i za fakt, że pokazał co niektórym, że dobry tytuł obroni się sam. Myślę, że kiedyś, w przyszłości  pewnie się przeproszę z Diablo 3, ale póki co to Torchlight 2 zdobył moje serce. Osobiście polecam jako idealny tytuł do odreagowania ciężkiego dnia w szkole, pracy czy na uczelni.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.



1 komentarz:

  1. Zgadzam się ta gra jest cudna :) Nie nudzi się, grałam i grałam. Po kilku godzinach nadal ma się chęć zobaczyć co jest za zakrętem ^-^ Polecam !!!!

    OdpowiedzUsuń