środa, 9 stycznia 2013

"Gry za grosze" - Darksiders i Darksiders 2

Bywają takie gry, które pomimo swego ogromnego potencjału mają problemy z wybiciem się ponad komercyjność i prostotę jaką oferują niektóre popularne serie z głośnymi tytułami. I pomimo tego, że zbierają pozytywne opinie recenzentów oraz przede wszystkim graczy, mało kto w nie grał lub widział na oczy. Zazwyczaj kojarzy się ten tytuł, ale się w niego nie grało. Taka sytuacja jest m. in. z Mirror's Edge, Okami czy choćby Darksiders.
Darksiders trafiło do mnie nie małym przypadkiem. Laures wypatrzyła akcję "The Humble THQ Bundle" gdzie to za 1 $ (czyli około 3 zł) można było zakupić dość pokaźny pakiet gier (szczegóły tutaj) jako klucz do Steam. Dodatkowo otrzymaliśmy też soundtrack z gry (całkiem przyjemny do słuchania). Niestety już teraz wiadomo, że akcja wyprzedaży nie uratowała THQ i pozostaje mieć tylko nadzieję, że znajdzie się ktoś kto wyda Darksiders 3 i Darksiders 4. Dlaczego? Bo naprawdę warto rozwinąć całą serię i przedstawić losy wszystkich Jeźdźców.
Darksiders 2 zasiliło moją kolekcję dzięki wyprzedażom świątecznym zorganizowanym przez muve.pl, gdzie można było nabyć swój klucz Steam za 30 zł ( oraz dwa DLC po 5 zł).
Z racji tego, że jakoś tak wolę gry w których historia przekazywana jest w zrozumiałem dla mnie języku moja przygoda z tą serią rozpoczęła się od drugiej (stosunkowo młodej bo liczącej sobie zaledwie kilka miesięcy) części gry. Zgadza się, Darksiders było wydane z polskimi napisami przez CDProjekt, ale wersja Steam jest tylko po angielsku, a język ten jest dla mnie (po mimo moich usilnych prób) nadal obcy, choć zrozumiały. Odpaliłem grę, spełniłem wszystkie wymogi łącznie z założeniem konta na stronie THQ i rozpoczęła się dla mnie przygoda. Fakt, że rozpocząłem całość od końca szybko musiałem nadrabiać, gdyż jeszcze tego samego wieczora włączyłem część pierwszą i ... gry mnie w sobie rozkochały.

Czym jest Darksiders?
Potężną i bardzo staro-szkolną grą akcji czerpiąca z takiego God of War wszystko co najlepsze całymi garściami dodatkowo łącząc całość z dość prostą mechaniką rozwoju postaci i Historią. Tak moi drodzy, to nie jest błąd, to Historia przez duże "H". Ale nim do fabuły przejdziemy, kilka słów o mechanice gry. Gra jest stworzona pod konsole... gra za pomocą klawiatury i myszki to droga przez piekło i to po "kocich łbach". Nie wiem, może ja mam za krótkie palce lub klawiaturę za dużą, ale podczas zabawy moja dłoń tańczy po CAŁEJ klawiaturze niczym u pianisty odgrywającego koncert. Klawiszologia jest tak skonstruowana, że chyba każdy przycisk został zagospodarowany. Naprawdę nie wiem jak programiści zoptymalizowali te kombinacje pod pady. Gdy już opanujemy i okiełznamy sterowanie postacią trafiamy na grę zręcznościową momentami przypominającą starego Tomb Raidera z "siekaniną" której nie powstydziłby się Mortal Kombat. Nasza "Lara na sterydach" (niezależnie od części, bo mechanika i sterowanie jest prawie identyczne w obu grach) skacze niczym sarna (choć zapewne mniej finezyjnie), wspina się po ścianach jak owoc związku pająka z Nathanem Drake'iem. A walczy jak to przystało na samego Wojnę i Śmierć - skutecznie i bardzo widowiskowo.

Historia.
Kluczem do wszystkiego jest Równowaga. Rada Spopielonych chcąc by zawsze ona panowała postanowiła stworzyć narzędzie, Czterech Jeźdźców Apokalipsy, którzy mieli bronić praw ustalonych przez Radę. Światy w których istnieją istoty żywe zostały ukute przez Stworzycieli wieki temu. Część Światów musi upaść, by inne mogły wzrastać. Na części Światów zmagają się siły, które musza być pogodzone w imię Równowagi. A pilnują tego Jeźdźcy. Gdy siły Niebios i Piekieł zostają pogodzone w walce o losy Ziemi zostaje stworzonych siedem pieczęci jako symbol pokoju. Jednak w przepowiednia głosi, że gdy ostatnia pieczęć pęknie, pokój zostanie zerwany i rozpocznie się wielka bitwa (zapewne o rząd dusz biednych ludzi).
Wojnę poznajemy, gdy przybywa na Ziemię na wezwanie Rady. Wokół radośnie siły Piekieł i Niebios dziesiątkują się, a ludzie biegają w panice starając się uratować własne życie przed Apokalipsą (naiwniacy). Wtedy my wchodzimy na scenę godząc walczące strony swoim mieczem, który wielkością i rozmiarami mógłby konkurować z niejednym samochodem. Pojawia się jednak jeden mały szkopuł, by przeprowadzić Apokalipsę muszą pojawić się wszyscy Jeźdźcy. A wezwanie otrzymał tylko Wojna. Siódma pieczęć nie została złamana, Wojna szybko okazuje się, że trafia "na dywanik" do Rady, gdzie to nasz protagonista dowiaduje się, że jest odpowiedzialny za zagładę ludzkości. Ale rada daje mu szansę... musi dowieść swojej niewinności oraz przywrócić Równowagę. Wraca na Ziemię w towarzystwie Obserwatora (bardzo wrednej istoty, ale przemawiającej głosem Marka Hamilla), gdzie zaczyna się jego przygoda. Mocne? To posłuchajcie co w tym czasie robi Śmierć. Mroczny Kosiarz słysząc co wydarzyło się na Ziemi i jak cierpi jego brat postanawia wspomóc go swoją pomocą. Udaje się do niejakiego Wroniarza celem uzyskania informacji i odnalezienia Drzewa Życia, by wskrzesić ludzkość i tym samym zmyć winy Wojny. Wroniarz typem miłym nie jest i rozmowa ze Śmiercią się nie klei, w efekcie czego drugi Jeździec trafia do Świata Stworzycieli, gdzie jest co prawda Drzewo Życia ale dostęp do niego jest dość utrudniony, bo ten Świat zwyczajnie umiera trawiony przez Spaczenie. Śmierć dostaje ultimatum, pozbądź się Spaczenia to uratujesz brata.
A najfajniejsze jest to, że wszystko co napisałem to tylko początek każdego z tytułów. Historia wciąga jak odkurzacz i nie chce puścić i pomimo wnerwiających elementów zręcznościowych pcha nas dalej i dalej ... i dalej.

Wady i Zalety.
Zalety to przede wszystkim styl graficzny obu gier. Lekko komiksowy, nawiązujący do komiksu rodem z Europy. Rzekłbym, że nawet artystyczny (postać Wroniarza, czy Obserwatora są same w sobie małymi dziełami sztuki). Piękne palety barw, dostosowane do okoliczności oraz nawet wydarzeń na ekranie. Oraz wspaniała muzyka budująca cudowny klimat zwłaszcza z drugiej części. Bardzo przyjemnie i efektownie wygląda walka. Wojna używa ogromnego i wspomnianego już miecza, a Śmierć posiada dwie kosy którymi rozdaje razy na prawo i lewo. Bardzo ciekawie rozwiązany ekwipunek oraz rozwój postaci sprawiają, że i te elementy pozwalają czerpać przyjemność z gry bez zagłębiania się w tabele i setki przeliczeń.
Przeogromny plus za walki z bossami. Oponenci potrafią być tak imponujących rozmiarów, że początkowo na czole pojawiał mi się zimny pot i myśl "jak to coś pokonać". Gdy napotkałem pierwszego słusznych rozmiarów oponenta, Laures właśnie grała w Game of Thrones i obkładała kogoś tam mieczem po plecach, a ja biegałem niczym mrówka obok wroga wielkości góry i wiecie co... zazdrościłem Laures przeciwników normalnych rozmiarów.
Do wad zaliczyć muszę niestety sterowanie, które jest stworzone z myślą o padzie. Naprawdę trzeba mieć małpią zręczność by ogarnąć to co się dzieje na ekranie i jeszcze odszukiwać odpowiednie przyciski na klawiaturze. Zdarzają się też drobne błędy, ale występowanie jest ich tak sporadyczne, że nie przeszkadzają w rozgrywce.

Werdykt!
Darksiders i Darksiders 2 to gry cudowne. Skonstruowane w przemyślany sposób i dawkujące graczowi napięcie niczym Hitchcock, gdyż zaczynamy od Apokalipsy. Nie jest to tytuł, niczym Call of Duty, który przejdzie się w jeden dzień. Te gry wymagają uwagi, należy je smakować niczym wino i rozkoszować się bukietem jaki tworzy fabuła, grafika, muzyka i same postaci. Zresztą rozkoszowanie się tymi tytułami może trwać naprawdę długo, bo są to produkcje obszerne i zapewniają zabawy na kilkadziesiąt ładnych godzin.
Moja ocena to 5/6. Nigdy nie byłem fanem gier zręcznościowych, Duch Sparty znudził mnie dość szybko bezmyślną sieką, Lara Croft częściej u mnie lądowała na ziemi niż w miejscu przeznaczenia skoku, ale Darksiders przykuł mnie i wciągnął historią oraz radością z nabijania kolejnych poziomów doświadczenia.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że powstanie kontynuacja, bo to naprawdę dobre tytuły warte czasu jaki trzeba im poświęcić.

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.

2 komentarze:

  1. Chmm będę musiała kiedyś spróbować skoro tak chwalisz ^_^ Chociaż zręcznościówki średnio mnie kręcą. A czy da się to porównać do Raziela ???
    Mi się bardzo podobał Soul Reaver tylko się tam strasznie gubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, o tym nie pomyślałem obie gry są bardzo podobne do serii Soul Reaver. A poza tym, te trudniejsze sekwencje zręcznościowe ma Ci kto przejść ;)

    OdpowiedzUsuń