Na pierwszy ogień pójdą trzy... no prawie cztery tytuły.
Alan Wake
Ostatnio za sprawą promocji w serwisie Humble Bumble staliśmy się właścicielami serii Alan Wake wraz z dodatkami, muzyką oraz filmami z produkcji. Tak szczerze, to nie byłem jakoś specjalnie zainteresowany tym tytułem, bo tak średnio lubię horrory. Ale przemogłem się i przez kilka chwil próbowałem się z tym tytułem. Grając cały czas miałem przeświadczenie, że mam przed sobą adaptację książki Kinga. Zresztą sama idea gry, gdzie to pisarz książek grozy wraz z żoną wyjeżdża do miejscowości, gdzie diabeł mówi dobranoc by odpocząć, złapać natchnienia. Niby wszystko jest w porządku tylko, że nasz bohater budzi się w rozbitym samochodzie w ciemnym lesie, a po jego żonie nie ma śladu. Jak dla mnie początek mocny i to bardzo, zwłaszcza wędrówka przez nocny las, gdzie to naszym jedynym przyjacielem jest latarka i rewolwer. Jednak na moje skołatane nerwy było to apogeum i póki co tytuł pomimo swego potencjału, rewelacyjnego klimatu i naprawdę mocnego scenariusza powędrował na półeczkę. Ale wrócę do niego bo interesuje mnie historia Alan'a Wake'a i jego żony. Gra poza tym, że wygląda i brzmi rewelacyjnie oraz przykuwa opowiadaną historią już na dzień dobry wita nas oryginalnie napisanymi postaciami. W sumie najsłabiej w tym towarzystwie wypadła żona głównego bohatera, ale to może tylko pierwsze wrażenie.
Borderlands 2
Wiosnobranie po swojej reaktywacji ponownie zaoferowało kilka dość ciekawych tytułów w rewelacyjnie niskich cenach. i tak mój portfel skurzył się, a biblioteczka Steam poszerzyła o Duke Nukem Forever i właśnie Borderlands 2. Z początku podszedłem do gry z dość dużym dystansem. Fakt czytałem o niej bardzo dobre recenzje, ale pierwszej części nie miałem okazji poznać, a drugą kupiłem bez dodatków. Jakże szybko zreflektowałem się i zweryfikowałem swoje stanowisko na temat tego tytułu. Charakterystyczna grafika stylizowana na komiks, absurdalny humor i tony... naprawdę tony uzbrojenia oraz zadań do wykonania. Dla mnie idealny przepis na udany tytuł. To nie tylko gra FPS, gdzie liczy się refleks i umiejętności strzeleckie ale gra o rasowym zacięciu RPG. Może i początkowy wybór postaci jest ograniczony ( pierwotnie mamy 4- postaci, dopiero wykopując odpowiednie DLC możemy ten wybór poszerzyć do 6-ciu), są ograniczone opcje stylizacji naszego bohatera, ale wszystko rekompensuje styl gry i wspaniałe odczucie podczas oddawania strzału. W miarę naszego postępu nasz protagonista zyskuje specjalne umiejętności oraz może szkolić się w jednej z trzech specjalizacji. Muzyka mnie w sobie rozkochała, często zdarza mi się zatrzymać by posłuchać odtwarzanego właśnie utworu. Gra miażdży już od pierwszych minut swoją miodnością i możliwościami. A faktycznie tony uzbrojenia zwyczajnie wywołują uśmiech na pyszczku (tylko dlaczego ten plecak taki mały) i pozwalają sobie dobrać styl gry nie tylko do postaci ale i własnych preferencji. Borderlands 2 na tyle mnie wciągnął, że złapałem się na myśleniu o kolejnym zadania w czasie pracy... i w czasie pisania tych słów :P. Spodziewajcie się wkrótce więcej na temat tej gry. Jeszcze jakbym mógł tylko przetestować tryb współpracy ... ach.
Duke Nukem Forever
Zaskoczeni, że ten tytuł trafił do mnie na "półkę"? Dla mnie 12 zł to odpowiednia cena za tą produkcję, a zakupiłem ją głównie z sentymentu do Duke Nukem 3D. Wyczekałem równe 14 lat, bo jako młody człowiek, gdy to na rynku panował Quake oraz DN3D, ja byłem "w obozie Duke'a". Poprzedniczka była prześmiewcza, klimatyczna i dawała taką porcję radochy, że tylko kontynuacja mogła ją przebić... Jednak kontynuacja nie powstawała przez ponad dekadę, stając się synonimem żartu branżowego. Aż w końcu Gearbox postanowił reanimować legendę i ... wyszło im ... średnio. ja jednak mając w pamięci poprzednią część postanowiłem podejść do tego z większym dystansem (w sumie jakbym grę kupił za 100 zł też bym na niej psy wieszał). Duke Nukem Forever jest niczym innym jak ukłonem do starszego gracza, który pamięta poprzednią część. Ta gra nigdy nie powinna być traktowana jako pełnoprawny produkt. Staro-szkolne rozwiązania z zagadkami przestrzennymi, czy "suchary" Duke'a rzucane na prawo i lewo to nic innego jak ukłon w stronę minionej epoki. Razi to w obecnych czasach gdy gry weszły na zupełnie nowy poziom, ale gdy podejdziemy do tego niczym do Duke Nukem 3D ... gra potrafi zapewnić kilka chwil rozrywki. Bo Duke Nukem Forever to właśnie stary książę w nowych szatach. Przeżynając się przez kolejne poziomy możemy zauważyć jawne odwołania do poprzedniej gry, do innych tytułów lub filmów (Jaskinia Duke'a wymiata). Jednak poziom niektórych żartów jest czasem naprawdę żenujący... ale to Duke. Mnie najbardziej razi głos Księcia. Niestety słychać, że nie jest to ten sam blond kozak, ale lekko stetryczały heros. Muzycznie gra zrobiona jest fajnie, choć odgłosy niektórych broni wołają o pomstę do nieba. A grafika... no cóż tekstury na niektórych modelach postaci są naprawdę wspaniałe... gorzej wygląda otoczenie. Gra nie jest idealna, to raczej wielkie mrugnięcie oka do graczy i szkoda, że Gearbox nie podszedł do tej produkcji jak Ubisoft do Far Cry 3: Blood Dragons. Wtedy gracze pewnie by lepiej przyjęli Duke'a. I jeszcze jedno... jakim cudem Duke'a po przebiegnięciu 3 metrów dostaje zadyszki???
I jeszcze jeden tytuł, a raczej jego wersja demonstracyjna, który przykuł moją uwagę na dłużej.
Call of Juarez: Gunslinger
Nigdy jakoś nie byłem wielkim fanem westernów. No może kilka filmów z tego gatunku obejrzałem ale raczej bez większego przekonania. Ale po demie tego tytułu nie tylko zacząłem się rozglądać po sklepach internetowych za najlepszą ceną najnowszej produkcji Techland'u ale zainstalowałem poprzednie dwa tytuły (Więzy Krwi oraz The Cartel), które kiedyś trafiły w moje ręce razem z CD-Action. Oprawa graficzna, muzyka oraz naprawdę rewelacyjne odczucie podczas strzelania w najnowszej odsłonie Call of Juarez przywołują mi na myśl Borderlands 2 (co już jest plusem). Gra wygląda i zapowiada się naprawdę świetnie. Zresztą sposób narracji prowadzony podczas rozgrywki kładzie inne tytuły na kolana. Chyba nie było do tej pory czegoś takiego w żadnej grze. Naprawdę satysfakcjonujący system zdobywania doświadczenia, delikatne nawiązanie do mechaniki gier RPG oraz animacja (zwłaszcza ciekawy efekt spowolnienia podczas trafienia oponenta) mogą się okazać mieszaniną zapewniającą sukces. Czyżby czarny koń od rodzimego Techland'u? Kolejny hit po Dead Island ? Panie i Panowie z Techland'u.. kiedy zatem Chrome 2 ?
Pozdrawiam i do następnego przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz