piątek, 16 listopada 2012

"Gry za grosze" - Police Quest: SWAT 1 + 2


Seria Police Quest, to przede wszystkim gry przygodowe. Dzięki serwisowi GOG.com i akcji likwidacji CDPROgramu CDProjekt, kilka dni wcześniej gry te zasiliły moją kolekcję. Zamknięcie CDPROgramu stało się tłem do otwartej wojny między wydawcami i sklepami internetowymi. Cenega z Kompanią Graczy wykorzystując zdenerwowanie graczy, którzy nie mieli odpowiedniej ilości zgromadzonych punktów w CDPROgramie kusiła możliwością przelania tych punktów właśnie do Kompani, dorzucając jeszcze jakiś bonus. CDProjekt nie będąc dłużnym szybko wprowadził promocję dla nowych klientów serwisu CDP.pl (łapiecie się w tym jeszcze? Bo ja dwa dni próbowałem się zorientować o co chodzi), czyli dla tych którzy założą konto, otrzymają 300 punktów na kupon do GOG.com, a dla tych co jeszcze coś kupią, kolejne 300. W sumie za kilka złotych można było dostać 600 punktów, które... można było wykorzystać w GOG.com lub przelać do Kompani Graczy. Cóż, mam wrażenie, że CDProjekt pod sam koniec zorientował się, że coś nie tak wyszło z zamknięciem CDPROgramu i próbował odzyskać twarz. Czy mu się to udało... nie oceniam. Pozostawiam to Wam.

Jak już rozgryzłem co i jak, a faktycznie konta w CDP.pl nie miałem, postanowiłem skorzystać z promocji. Zarejestrowałem się (plus rejestracji to klasyczna gra Teenagent za darmochę i to w wersji PL :D z poprawioną grafiką i z nagranymi głosami Gulasha i Aleksa... nie wiecie kto to? ... no, redaktorzy Secret Service... też nie wiecie co to takiego?... kiedyś, tym co niewiedzą opiszę, bo pisania tu będzie sporo ;) ), zgłosiłem na odpowiedni mail... (jako minus całej akcji promocyjnej CDProjektu trzeba zaliczyć zero informacji), poczekałem dwa dni i dostałem 300 pkt. I co uczyniłem z nimi? Niecnie wykorzystałem w GOG.com by zakupić... Police Quest: SWAT 1 + 2. Darowałem sobie przelewanie ich do Kompanii, gdyż zakup ten mnie strasznie korcił.

Czyż to pudełko nie jest piękne :D
Jako młody człowiek, mieszkając w swoim rodzinnym mieście miąłem okazje często odwiedzać pewien sklep papierniczy. Charakteryzował się on tym, że miał taką niedużą przybudówkę, gdzie siedziała smutna pani sprzedająca tam kasety i płyty z muzyką oraz kilka gier. Wśród tych kilku dużych i magicznych kartonowych pudelek stało jedno (chyba najczęściej oglądane przeze mnie), czarne i błyszczące opatrzone tytułem: "Daryl F. Gates' Police Quest SWAT". Niestety, zasobność portfela oraz brak komputera klasy PC uniemożliwiały mi zakup tego przedmiotu pożądania. A teraz mamy GOG.com, komputery, które w latach 80-tych nie tylko satelitę by w kosmos wysłały, ale i pół miasta tam umieściły i nim zarządzały... same. Jedyny warunek jaki musimy spełnić to wydać 9,99 $ by otrzymać dwie gry z serii SWAT (lub można było skorzystać z promocji i nie wydać ani grosza :D).

No dobra, ale co zatem otrzymujemy w pakiecie sprzedawanym nam przez GOG.com? Jak sama nazwa sugeruje są to dwie pierwsze części cyklu SWAT, który wywodzi się bezpośrednio z gier przygodowych od Sierry. Bohaterem PQ 1, 2, 3 jest Sonny Bonds, akcja dzieje się w Lytton City i tworzy zamkniętą całość głównie z dość ładną rysunkową grafiką. PQ4, przenosi nas do Los Angeles, gdzie to kierujemy detektywem i zajmujemy się rozwikłaniem zagadki seryjnego mordercy. Jak wspominałem kiedyś, tutaj mamy już do czynienia z fotorealistyczną grafiką.

Poprzednim razem wspomniałem, że Police Quest SWAT 1 jest gra taktyczną. Błąd. To nadal jest przygodówka, tyle że z elementami taktycznymi. Na czym to polega i jak się w to gra? Trudno i to bardzo. Na samym początku, nim rozpoczniemy grę, podpisujemy papiery rekrutacyjne i trafiamy do naszego sierżanta i dowódcy grupy (niech nikt nie śmie przerwać sierżantowi, bo to koleś pozbawiony poczucia humoru... mnie się tak z przyzwyczajenia na nim "kliknęło" i się facet zdenerwował). Po krótkiej prezentacji udajemy się na trening strzelecki, trening strzelców wyborowych lub do sali wykładowej, gdzie prezentowane są nam techniki interwencyjne... po około godzinie gry (tak, z zegarkiem w ręku trwało to godzinę) zaczyna wyć alarm i trafiamy na teren akcji. Akcja całej gry dzieje się w Los Angeles ( zresztą to miasto chyba, jako pierwsze na świecie miało taką jednostkę policji) oznacza to, że napatrzymy się na piękne słoneczne krajobrazy, gliniarzy w czarnych mundurach i sporo problemów z jakimi boryka się taka aglomeracja. A całość śledzimy jako młody funkcjonariusz jednostki SWAT, na którego wszyscy mówią "Pop".
Pierwsza misja już sprowadziła mnie na ziemie, że to nie bajka. Nim stanęliśmy z oddziałem (nazwane tutaj ślicznie Element) u progu drzwi pewnej krewkiej staruszki z rewolwerem. Trzeba było się przygotować. Wywiad środowiskowy, wypytanie świadków, pierwszych funkcjonariuszy, którzy byli na miejscu. Potem odprawa i do akcji. I co? Radoczek nauczony z SWAT 3, że to się ustawiam pod drzwiami pierwszy lub z Rainbow Six, że to z buta się wbijamy, ruszył niczym Rambo z pieśnią na ustach do przodu. Usłyszałem głos sierżanta, potem dwóch policjantów dało mi znak, że mam opuścić miejsce akcji i zobaczyłem film na którym sierżant jedzie po mnie niczym na starej kobyle wyzywając mnie od imbecyli. Ale o co chodzi? - pomyślałem. Drugie podejście było już bardziej szczęśliwe ale i tak popełniłem kilka błędów, za które karany byłem tak samo jak za pierwszym razem. W końcu zrozumiałem swój błąd. To nie jednostka wojskowa synu, w której strzelasz do każdego bez ostrzeżenia (jak to bywało w Rainbow Six), tu masz "służyć i chronić". Nie ma tu akcji, że wpadasz do domu, mylisz adresy i łamiesz jakiejś kobiecie zęba. Za takie zachowanie wylatujesz z oddziału (swoją drogą, niektórzy mogli by sobie potrenować na takiej grze nim w prawdziwym życiu ruszą do akcji). Gra bezlitośnie karze każde odstępstwo od procedur bezpieczeństwa (kolegów, cywili, swojego, a nawet podejrzanego), od procedur związanych z wejściem i użyciem broni. Ta gra jest niczym symulator. Tu nie zawsze liczy się refleks, a zgranie w zespole i wykonywanie zadań, jakie powierzą nam przełożeni.
Grafika jest... specyficzna. Tła to zdjęcia, na które nałożone są zdigitalizowane sylwetki naszych kolegów, oponentów, świadków oraz nasza. Efekt jest dość ciekawy, choć rozumiem, że po latach nie robi to aż takiego wrażenia jak kiedyś i może troszkę śmieszyć (dlaczego SWAT nie rzuca cienia???).
Czysto! Można przycinać krzew!
Gra jest trudna i każde niepowodzenie lub niezastosowanie się do procedury karze... zawieszeniem funkcjonariusza w czynnościach lub zwyczajnie śmiercią naszego bohatera. Klucz do przetrwania to procedury, procedury i jeszcze raz procedury. Piękna sprawa dla pasjonatów tego typu jednostek, bo w miarę realistyczny sposób pokazuje jak to wszystko działa od zaplecza.




Police Quest: SWAT 2 w odróżnieniu do swojej poprzedniczki jest to gra strategiczna rozgrywająca się w czasie rzeczywistym. Nowością (poza samą konwencją i zmianą widoku na izometryczny) jest możliwość wcielenia się w tych złych. Będziemy porywać, rabować i szerzyć jedyną i słuszną ideę naszej organizacji, od czasu do czasu dając łupnia jednostce SWAT. Osobiście troszkę marudzę na ten tryb i ciężko mi się przestawić z taktycznego działania na rzecz prawa, na taktyczne działanie na rzecz... chaosu. Ale to kwestia gustu. Gra jest dość solidnie wykonana, ładne mapy, prosta ale czytelna animacja postaci. Modele są malutkie, ale całkiem szczegółowe. Widać, że SWAT nosi kamizelki kuloodporne i hełmy. Dziwi mnie, że wszyscy terroryści są rudzi i noszą szare koszule. No ale nie czepiajmy się. W latach 90-tych grafika uchodziła za schludną.

Pączki dla całego oddziału i to... gazem!
Choć Laures jak zerknęła na screeny z gry stwierdziła "Dziwne te budynki". Moja odpowiedź: "To są regały w magazynie". Faktycznie, grafika  i proporcje są dość umowne.
Poza elementami typowo strategicznymi, mamy też możliwość pobawienia się w menadżera. Pomiędzy misjami mamy możliwość doszkolić naszych operatorów, formować nowe grupy z dostępnej bazy osób (jako ciekawostka, występuje tu pewien funkcjonariusz z Lytton City ;) ). Operujemy funduszami danymi nam od guru i ludu lub z budżetu miasta. Wszystko zależy jak bardzo nasze akcje spodobają się (lub nie) opinii publicznej. SWAT 2 też jest wymagający i potrafi zaskoczyć. Wymaga małpiej zręczności (zwłaszcza przy większej ilości grup i dużych mapach) oraz skupienia i strategicznego myślenia. Ale potrafi też krnąbrnych graczy ukarać. Jak? Gwarantuje Wam, że jedną misję możecie rozgrywać dziesiątki razy, a nigdy jej przebieg nie będzie taki sam. Misja piąta po stronie SWAT, napad na bank. Wchodzę dwoma grupami. Gaz przez okno, wywalamy drzwi i BUM. Zaminowane drzwi. Powtarzamy. Tym razem cichutko. Otwieram drzwi, a zakładnicy zaczynają krzyczeć: "Uwaga Policja, uciekajcie!!". Chwila konsternacji z mojej strony  zakończona strzelaniną, w której ginie kilku zakładników, kilku policjantów i wszyscy napastnicy. Powtarzamy. Tym razem cichutko. Assaulter z miotaczem gazu za oknem, dwie grupy wchodzą po cichutku. Otwieram drzwi, gaz do środka. Szybka neutralizacja. Jeden z zakładników ucieka do pomieszczenia obok. Dwóch policjantów wysyłam za nim. BUM. Zaminowane drzwi.
To jest klimat. Z tego co pamiętam SWAT 3 tez cechował się podobnymi rozwiązaniami.

Na słodziłem ile wlezie, teraz czas ponarzekać. Jak SWAT 1 nie budzi większych zastrzeżeń. No czasem mi się gubi w filmach dźwięk i kursor nie jest za precyzyjny. Ale SWAT 2 ma straszne kłopoty z Windows 7. Animacje rozpoczynające każdą misję, nie budzą już teraz takich emocji. Są sztywne i strasznie sztuczne, a w dodatku u mnie są bez dźwięku. Można je obejrzeć, ale troszkę się traci klimat. Na szczęście cele misji są spisane i można się obejść bez tych animacji. Nie wiem, może brakuje mi jakiegoś sterownika ale wiem, że problem jest nie tylko u mnie. SWAT 2 ma również ogromny problem z rozdzielczością  Dwa razy udało mi się grę uruchomić w dość wysokie rozdzielczości i wyglądała rewelacyjnie. Ale nie wiem jak to zrobiłem  Tak samo wyszło. Po kilku chwilach udało mi się uzyskać satysfakcjonującą mnie jakość obrazu, ale wymagało to "pogrzebania" w opcjach uruchamiania. Sadziłem, że GOG.com w jakiś sposób lepiej przygotuje to wydanie. No ale nie można mieć wszystkiego, ale jeśli ktoś zapłaci za to 10 $ powinien otrzymać produkt pełnoprawny. Druga sprawa to brak instrukcji do SWAT 2. Przydałaby się, bo opcji jest tam sporo i warto byłoby dostać informacje o nich w formie elektronicznej. W obu grach można się przyczepić do siermiężności sterowania. Ale to jest naprawdę "czepialstwo".

Jak oceniam zestaw "Police Quest: SWAT 1 + 2" ? Dla mnie to 4-/6. Niestety duża wina za ocenę stoi po stronie GOG.com. Brak instrukcji, czy choćby pomocy na oficjalnym forum ze strony dystrybutora, troszkę psuje obraz całości. Jednak same gry mają niepowtarzalny klimat w którym czuć operacje specjalne Policji. Nie ma tu miejsca na szarżowanie. Każdy krok musi być przemyślany do przodu. Dobra zabawa dla fanów takiej rozgrywki i zupełnie inna od tego co serwuje nam SWAT 3 i 4. Warto się z nią zapoznać, mimo to, że znajomość ta będzie trudna i wymagająca. Ale jaka satysfakcja. Bo w tych grach nie liczy się celne strzelanie, ale szybkie myślenie i działanie zgodnie z prawem.
"To Protect and To Serve"

Pozdrawiam i do następnego przeczytania.
R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz